Niecodzienna kolizja drogowa. Kierujący zaprzęgiem konnym woźnica uderzył w stojącego na poboczu TIR-a. Policjantom tłumaczył potem, że jego koń się spłoszył. Tylko czemu po kraksie woźnica poszedł do domu? Faktem jest, że był pijany.
Do tego nietypowego zdarzenia drogowego doszło w ubiegłym tygodniu w miejscowości Jamielnik (gmina Nowe Miasto).
– Z relacji zgłaszającego wynikało, że doszło do kolizji drogowej, gdzie sprawca oddalił się z miejsca zdarzenia – informuje Ludmiła Mroczkowska, oficer prasowy nowomiejskiej policji. – Mężczyzna kierujący zaprzęgiem konnym, włączając się do ruchu z drogi dojazdowej do posesji, stracił panowanie nad zaprzęgiem i uderzył w zaparkowany na poboczu samochód ciężarowy.
Woźnicę policjanci odnaleźli w jego domu. To 77-letni mieszkaniec gminy Nowe Miasto Lub. Tłumaczył, że koń ciągnący zaprzęg spłoszył się i wtedy doszło do kolizji.
Badanie stanu trzeźwości woźnicy wykazało, że miał on ponad promil alkoholu. Za jazdę na „podwójnym gazie” pojazdem innym niż mechaniczny grozi mu do roku więzienia, a policja zapowiada, że nie uniknie on też odpowiedzialności za spowodowanie kolizji. (kk)
Po uderzeniu z TIR-a odpadł element karoserii
Wóz, który uderzył w ciężarówkę