Rozmowa z JANEM SZYNAKĄ, Człowiekiem Roku 2007 w plebiscycie czytelników „Kuriera”. Przedsiębiorca z Lubawy znany jest m.in. z niedawnego przejęcia i uratowania w naszym regionie kilku niemieckich fabryk „Mazurskie Meble”.
Radosław Safianowski: – Czy zdobycie tytułu „Człowiek Roku 2007” i sama nominacja do plebiscytu były dla pana zaskoczeniem?
Jan Szynaka: – Ostatnio było głośno o firmie „Szynaka”, między z powodu przejęcia przeze mnie zakładu w Iławie. W zasadzie uważałem, że starczy tego „zamieszania”. Niemniej nominacja do konkursu miło mnie zaskoczyła. Przyznam się jednak, że na początku zlekceważyłem ten plebiscyt. Kolejne tygodnie pokazały jednak, że ludzie zauważają moja aktywność gospodarczą w naszym regionie, głosują i w końcówce sam zacząłem się emocjonować tym współzawodnictwem na waszych łamach.
– Czy było dużo gratulacji, gdy „Kurier” ogłosił pańską wygraną?
– W całym regionie moje firmy zatrudniają prawie 1700 ludzi, więc im przede wszystkim dziękuję za głosy oraz gratulacje z okazji wygranej. Jak się okazało, także w samej Lubawie poparcie mojej kandydatury było bardzo duże. Społeczeństwo bawiło się tym konkursem, ale i emocjonowało. Wygranej gratulowali mi także wójtowie i burmistrzowie, więc świadczy to o randze konkursu w świadomości społecznej.
– W macierzystym zakładzie w Lubawie w pańskim gabinecie jest okazała gablota, wypełniona po brzegi różnymi statuetkami oraz innymi trofeami…
– Proszę się nie martwić. Statuetka waszego konkursu jest tak okazała, że na pewno będzie bardzo zauważalna wśród innych!
– Do czego zmierzam: czy pan – osoba tak utytułowana na arenie krajowej i międzynarodowej, laureat wielu prestiżowych nagród gospodarczych – cieszy się w ogóle z tak lokalnego tytułu, jakim jest „Człowiek Roku Regionu Iławskiego”?
– Bezwzględnie tak, bo tytuł ten świadczy o moim udziale jako przedsiębiorcy w życiu społecznym naszego regionu. Zakłady, które tworzę, to nie sam Jan Szynaka, nie ich zarządy, ale tysiące ludzi oraz ich rodziny. Dlatego bardzo cieszy mnie to wyróżnienie. Tytuł „Człowieka Roku” traktuję nie jako tytuł wyłącznie dla mnie, ale dla całej Grupy Szynaka oraz jej pracowników. To wyróżnienie, choć lokalne, jest dla mnie cenniejsze niż niejedno krajowe czy międzynarodowe.
– Co było pańskim największym osiągnięciem ubiegłego roku?
– To był chyba najtrudniejszy, najbardziej pracowity rok w moim 23-letnim stażu przedsiębiorcy. Mam za sobą ogrom pracy. Lato całkiem mi „uciekło”, dopiero przed samym Bożym Narodzeniem udało mi się wziąć trochę urlopu. Wszystko z powodu przejęcia fabryk po upadłych Mazurskich Meblach – w Iławie i Nowym Mieście Lubawskim. To była praca od rana do nocy, poznawanie i ocena sytuacji w MM-ach, rozwiązywanie na bieżąco problemów z przejęciem… Naprawdę, nie było lekko. Dosłownie cieszyłem się, gdy padał deszcz, bo wtedy nie szkoda mi było kolejnego dnia przeznaczonego wyłącznie na pracę. Do tego rozpocząłem budowę nowego zakładu w Nowym Mieście Lubawskim. Był to okres najbardziej odważny w moim życiu, jeśli chodzi o podjęte wyzwania gospodarcze.
– Czy tak ogromne inwestycje w branży meblarskiej rozpoczęte na niezbyt rozległym terenie, jak ziemie lubawska, iławska i nowomiejska, nie niosą ze sobą ryzyka, że w końcu zacznie brakować w pana fabrykach wykwalifikowanych rąk do pracy?
– Posłużę się przykładem Lubawy, która ma nieco ponad 9 tysięcy mieszkańców, podczas gdy w Swedwoodzie, Libro oraz u nas pracuje łącznie 2,5 tysiąca ludzi – i jakoś nic się nie dzieje. Kolejny zakład umiejscowiliśmy w 4-krotnie większej Iławie, gdzie znacznie zwiększyliśmy zatrudnienie w stosunku do poprzedniego, niemieckiego właściciela. I nie obawiam się braku pracowników choćby z tego powodu, że do pracy przyjmujemy coraz więcej pań. Z drugiej strony faktem jest rotacja pracowników, bo nie każdy sprawdza się w tej robocie, nie każdemu też ta robota odpowiada. Takie zjawiska są jednak w każdej branży i w każdym dużym zakładzie pracy na świecie. W przypadku zakładu w Iławie liczę na pracowników z północy powiatu iławskiego, to jest z Susza, Kisielic i Zalewa. To teren, z którego możemy pozyskać wielu cennych fachowców. Podobnie w przypadku Nowego Miasta – tam również zapraszamy pracowników z gmin ościennych. Wszyscy nowoprzyjęci dostają pracę w firmie o ugruntowanej pozycji w branży.
– Dostają pracę do emerytury?
– Dokładnie.
– Ważne są dla pana warunki pracy, jakie stwarza pan załodze. Dlaczego?
– Trzeba doceniać pracowników, ale i wymagać. Każdy, dosłownie każdy pracownik musi dbać o zakład jak o swoją własność. Jeśli człowiek z produkcji idzie korytarzem i widzi papierek, to nie zostawia go sprzątaczce, ale podnosi i wrzuca do kosza. By jednak pracownicy identyfikowali się z firmą, muszą być doceniani, muszą czuć się potrzebni. Dlatego w zakładzie musi być czysto, ciepło, schludnie i bezpiecznie, by praca każdemu dawała przyjemność. Nie może być sytuacji, że pracownik przekraczając próg zakładu myśli: „Znowu kolejny ciężki dzień mojego żywota”. Prócz warunków pracy dajemy dobre zarobki, firmowe paczki świąteczne czy prezenty na dzień kobiet. Po prostu staram się nie lekceważyć ludzkich spraw.
– Jakie ma pan plany na ten rok odnośnie swoich zakładów w naszym regionie?
– W Iławie jest wielu nowych pracowników, których teraz musimy nauczyć wydajności przy zachowaniu jakości pracy. Musimy się rozpędzić i wyprowadzić zakład na prostą. Założenie jest takie, że 2008 rok musi się zamknąć w Iławie jak i Nowym Mieście choćby złotówką na plusie. Cały czas prowadzimy też w tych miastach nabór nowych ludzi. Co zaś do naszego macierzystego zakładu w Lubawie, to rozwija się on swoim stałym trybem, będąc kapitałowym buforem dla naszych nowych inwestycji. W tym roku uruchomimy też zupełnie nową fabrykę w Nowym Mieście. Halę produkcyjną iławski Stol-Met odda do użytku w kwietniu, a rozpoczęcie produkcji planujemy na czerwiec.
– Faktycznie, nowa fabryka robi wrażenie. To kolos…
– Dziś prawdopodobnie to największa inwestycja gospodarcza w województwie. Po wyposażeniu hali w sprzęt będzie to jedna z najnowocześniejszych fabryk branży drzewnej w kraju.
– A co ze sklepem z firmowymi meblami „Szynaki” w Iławie, panie prezesie?! Bo mieszkańcy Iławy i okolic sklepu się domagają, a tu cisza…
– Wiem, wiem… Chcieliśmy początkowo zrobić sklep firmowy przy zakładzie na ulicy Lubawskiej, ale nie mamy na to pomieszczenia. Nie ukrywam, że rozglądamy się za dogodnym miejscem pod salon meblowy, do którego byłby swobodny dojazd samochodem. Na pewno w tym roku otworzymy salon w Olsztynie, w Iławie zaś – prawdopodobnie też. Prócz mebli produkowanych w naszym regionie chcemy oferować również meble kuchenne, które produkujemy w naszej fabryce w Wolsztynie w Wielkopolsce.
– W naszych stronach jest tylko mały sklepik firmowy w Lubawie, niedaleko rynku. Co oferuje?
– Tylko meble z produkcji lubawskiej, często z serii próbnych, a więc w atrakcyjnych, niższych cenach.
– Przy takim ogromie pracy nie ma siły – czasem trzeba się zregenerować. Jak pan odpoczywa?
– W poprzednich latach, gdy czwórka moich dzieci była jeszcze mała, starałem się każdego dnia „odłożyć” trochę czasu dla siebie i rodziny. W ostatnim roku jednak ten czas wolny ograniczył się tylko do sobót i niedziel. Dziś już tylko najmłodsza córka na stałe mieszka w nami w domu. Pozostała trójka pracuje lub studiuje i widujemy się właśnie w weekendy. Wtedy jest czas na wspólne wyjazdy, choćby na zakupy, wzajemne odwiedziny, po prostu – życie rodzinne. W sezonie letnim lubię też czasem powędkować.
– Znany jest pan jako pasjonat sportu i oddany działacz sportowy.
– Faktycznie, sport zawsze był mi bliski. Zarówno na szczeblu lokalnym, jak i wyższym, daje mi zapomnienie od codziennych problemów.
– Pańska firma wielokrotnie w latach poprzednich była sponsorem sportu. Czy w tym roku usłyszymy o firmie „Szynaka” w powiązaniu z jakimś lokalnym klubem?
– Myślę, że niebawem Jeziorak Iława od czasu do czasu wychodzić będzie na boisko w koszulkach z logo Grupy „Szynaka”. Nie chcę teraz składać oficjalnych deklaracji, ale działacze Jezioraka ostro zabiegają o sponsoring mojej firmy i myślę, że trochę im się uda…
– Podobno jest pan miłośnikiem psów? I podobno to duże zwierzaki?
– Po moim podwórku biegają dwa bardzo wdzięczne psy: bernardyn i owczarek niemiecki. Lubię się z nimi bawić, drażnić, spacerować po ogrodzie, bo to daje mi relaks. Teraz, gdy dzieci są już dorosłe, to z tymi psami mam chwile beztroskiej zabawy.
– Jest pan jednoznacznie kojarzony z miastem Lubawą. Tymczasem nie wszyscy wiedzą, że jest pan mieszkańcem Fijewa, wsi w gminie wiejskiej Lubawa…
– Tak się układa, że przyjemniej mi się mieszka na terenie gminy, niż w mieście. Jakoś tak władze gminy wiejskiej darzą mnie większym szacunkiem i częściej zapraszają na kawę. Przynajmniej takie mam odczucia.
– Dziękuję bardzo za rozmowę i jeszcze raz serdecznie gratuluję zwycięstwa w plebiscycie.
rozmawiał:
RADOSŁAW SAFIANOWSKI