Miesiąc temu na rynku ukazał się dwupłytowy album Tede – znanego warszawskiego rapera. Płyta pod tytułem „Note 2” zrealizowana została w wytwórni Wielkie Joł. Muzykę w całości napisał znakomicie zapowiadający się producent – Sir Michu. Od dnia debiutu płyta utrzymuje się na liście bestsellerów i ma już status złotej. Sir Michu związany jest z Iławą od… urodzenia. Poprosiliśmy go o wywiad dla Kuriera.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI: – Kto to jest Sir Michu?
SIR MICHU: – Myślę, że to taka wypadkowa pomiędzy idealistą, dużym dzieckiem a dorosłym facetem, czyli w skrócie ja – Michał Kożuchowski! (śmiech)
– Co Sir Michu ma wspólnego z Iławą?
– Iława to moje rodzinne miasto. Tutaj się urodziłem i chodziłem do szkoły: najpierw SP3 i muzycznej, potem do „żeroma” na Sienkiewicza. Mam mnóstwo wspomnień związanych z tym miastem i wielu znajomych. Zawsze chętnie tu powracam.
– Jakie były twoje początki na rynku producenckim?
– Dość zawiłe! (śmiech) Po maturze trafiłem do Trójmiasta. Moim „dorobkiem artystycznym” była szkoła muzyczna, kilka lat w orkiestrze dętej „budowlanki” oraz występy na uroczystościach organizowanych w ogólniaku. O realizacji nagrań wiedziałem niewiele. Kolejnym problemem było to, że nie znałem kompletnie nikogo z branży. Pierwsze trzy lata poświęciłem rozwijaniu umiejętności. Studiowałem fachową literaturę, dużo czytałem, analizowałem utwory pod względem aranżacji, użytych „patentów” i brzmienia. Nagrywałem, próbowałem to miksować, wszystko trochę po omacku, bo realizacja dźwięku jest u nas w kraju dość mało popularnym tematem i każde kupione u nas zagraniczne czasopismo o tej tematyce było „białym krukiem”. W pewnym momencie poznałem kilka osób z trójmiejskiej „sceny”, które miały już jakiś dorobek. Spodobało im się moje podeście do muzyki i produkcji, co szybko zaowocowało kilkoma wspólnymi kawałkami i płytą, którą nagrałem z Tomasyną, członkiem ekipy DwaZera. Nieocenione w tym wszystkim było poznanie Piotra Prońki, doświadczonego muzyka jazzowego, realizatora dźwięku, który w pewnym momencie stał się moim mentorem i to tak naprawdę dzięki niemu miałem po raz pierwszy okazję popracować w profesjonalnym studiu i różnej maści „zabawkach”, które do tej pory mogłem pooglądać tylko w gazecie. To wszystko wciągnęło mnie jeszcze bardziej w zagadnienia realizacji, a że z natury jestem perfekcjonistą upartym jak baran, to każdą wolną chwilę spędzałem w studiu Piotra, a potem również w studiu VaBank, doskonaląc swoje umiejętności. Mniej więcej w tym samym czasie, podczas koncertów w gdyńskim „Uchu”, podszedł do mnie Numer Raz, druga połowa Warszafskiego Deszczu i zaproponował współpracę. Tak w skrócie rozpoczęła się moja droga na profesjonalny rynek muzyczny.
– Jak poznałeś rapera Tedego?
– Ten wątek akurat można odnaleźć na płycie w utworze „Ta jedna noc w Harlemie”. Tedego poznałem na początku 2009 roku przy okazji prac nad materiałem Warszafskiego Deszczu. To był sam początek, po tym jak Tede i Numer zadecydowali o nagraniu wspólnego krążka. Zostawiłem im wtedy płytę ze wstępnymi szkicami, nad którymi akurat pracowałem. Dwa z nich są dziś na płycie: „Już od 99 płynę” i „Kolejny rajd”. Na początku czerwca odbyła się w Warszawie impreza promująca album „Powrócifszy”. Wtedy dopiero tak naprawdę ja i Tede szczerze porozmawialiśmy. Następnego dnia zadzwonił do mnie i zaproponował wspólny album. Dzień później siedzieliśmy już w studiu...
– Hip-hop ma entuzjastów, ale też przeciwników. Dlaczego postawiłeś na ten gatunek?
– Trudno się z tym nie zgodzić, ale czy tak jest tylko z hip-hopem? Muzyka to akurat taka materia, że nigdy nie dogodzisz wszystkim. I ja również nie mam zamiaru wszystkim dogadzać. To, co robię, robię przede wszystkim dla siebie. To ja mam być zadowolony, a jeżeli przy tym wszystkim znajduje to odbiorców, to cieszy mnie jeszcze bardziej. Dlaczego akurat hip-hop? Zawsze intrygowała mnie szeroko pojęta „czarna” muzyka i to właśnie hip-hop jest wypadkową soulu, funku i jazzu – nurtów, które mi najbardziej odpowiadają. Ta płyta ma pokazać ludziom, którzy kojarzą hip-hop z czymś nudnym i monotonnym, że tak być nie musi.
– Czym się jeszcze zajmujesz oprócz tworzenia muzyki?
– Oj, dużo pracuję... Przede wszystkim w TV Orange Sport jako realizator dźwięku. Ta praca bardzo mi odpowiada, bo łączy pasję z zarabianiem pieniędzy, a poza tym uczy pokory i obowiązkowości. Oprócz tego współpracuję z LWW Studio i Wielkie Joł Studio, gdzie jestem muzykiem sesyjnym i realizatorem. W LWW miałem okazję dogrywać partie na płytę Tetrisa i solowy projekt wokalisty Vavamuffin – Pablo Pavo. W Wielkim Joł zmiksowałem cały materiał na solowy album Numer Raza, wyprodukowałem też dla niego dwa utwory. Z moim bliskim przyjacielem Marcinem Pietkiewiczem vel Łysy Anioł, jednym z lepszych specjalistów telewizji TVN w dziedzinie montażu video, współpracujemy przy okazji produkcji spotów reklamowych, jak również na płaszczyźnie muzycznej, co można usłyszeć na „Note2”. Od roku koncertuję też jako klawiszowiec w zespole Mariki, promującej swój album „Plenty”. No cóż... jestem pracoholikiem! (śmiech)
– Według wielu recenzentów „Note2” ma szansę zostać płytą roku. Co jest jej mocną stroną?
– Świeżość, uniwersalność, ponadczasowość, świetna forma tekstowa Tedego, a przede wszystkim klimat, w jakim ta płyta powstała. Tak w skrócie. Mimo że nagraliśmy ją w ekspresowym tempie, to ani sekunda materiału nie jest zrobiona na siłę. Mówiąc kolokwialnie – czysta zajawka. I to jest najmocniejszą stroną tego materiału. Nic, co do tej pory zrobiłem, nie podobało mi się tak bardzo. Tutaj mogłem wyrazić 100 procent siebie.
– Często zaglądasz do Iławy?
– Tutaj się wychowałem, tu mieszkają moi rodzice (ojciec Stanisław Kożuchowski to wicedyrektor iławskiego „żeromka” oraz znany w regionie muzyk – red.) i brat, więc staram się odwiedzać ich jak najczęściej. Iława to piękne miasto, które zawsze polecam znajomym szukającym miejsca na wypoczynek.
– Kiedy następna płyta? Z kim ją zrealizujesz?
– Na pewno będzie kolejna płyta Tede, na pewno kolejny Warszafski Deszcz. Poza tym dostałem kilka propozycji spoza hip-hopu, które na razie zatrzymam w tajemnicy. Przyszły rok będzie bardzo pracowity!
– Co byś chciał przekazać na koniec czytelnikom Kuriera?
– Przede wszystkim życzę dużo zdrowia i uśmiechu na co dzień. I nie bójcie się stawiania sobie w życiu celów. Marzenia są po to, by je realizować!
Po lewej Sir Michu, czyli iławianin Michał Kożuchowski,
autor muzyki do ostatniej płyty rapera Tede (obok)
Razem na scenie: czyżby początki wokalnej kariery Michała?