TADZIO LISTEK: O sentymentach i weryfikacji
W hollu sali kongresowej Pałacu Kultury i Nauki zbierały się grupy delegatów. Wymieniali wrażenia z kolejnej części obrad. Nagle rozległ się głośny huk i brzęk rozpadających się szyb. Zza okna doleciały głosy: „Precz z komuną! Precz z komuną!”. Zapanował rozgardiasz. Tuż pod moimi nogami rozprysło się szkło. Gdy podniosłem trzy grube odłamki, natychmiast błysnęły flesze, ruszyły kamery. Zauważyłem napis „BBC”...
Skierowałem dłoń z kawałkami „zaczarowanego” szkła (jak myślałem po latach) w „oko” kamery i powiedziałem: „Oto początek końca naszego dzieła!”. Wypowiedziałem te słowa spontanicznie, nie pamiętam dokładnie co miałem na myśli. Obok mnie stanął Kaziu Gancarz. „Masz Kaziu na pamiątkę...” – podałem mu trofeum. „Po co mi to?” – skrzywił się. Nie był taki sentymentalny jak ja...
Drogi Kaziu... Szkoda, że tak prędko odszedłeś... Ujrzałbyś co się dzieje z partią lewicy. Nie bardzo chcieliśmy brać udział w jej tworzeniu. Czy było to dobre, czy niesłuszne? Daj znak co o tym myślisz... Tam z daleka... Pamiętasz? „Sztandar wyprowadzić!”.
Wtedy, w ponurej sali, zamieniłem kilka zdań z Edwardem Osóbką-Morawskim, przewodniczącym Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego w roku 1944. Nie wykazywał optymizmu. Pamiętam jego słowa w bardzo pesymistycznej tonacji: „No tak, tak... Zobacz, zakładają nową partię... Co oni założą?”. Na sali walczyły o stołki regionalne grupy delegatów – warszawskiej i śląskiej.
„Rok 1990, 27-29 stycznia. Ostatni zjazd PZPR. Jedenasty zjazd okazał się zarazem ostatnim jej zjazdem – partia została rozwiązana. 29 stycznia większość delegatów powołała nową formację polityczną pod nazwą Socjaldemokracja Rzeczpospolitej Polskiej (SdRP) z Aleksandrem Kwaśniewskim jako przewodniczącym Rady Naczelnej i Leszkiem Millerem jako sekretarzem generalnym Centralnego Komitetu Wykonawczego. W ten sposób PZPR, sprawująca dotąd władzę, przeszła do historii” (Polska Kronika Filmowa).
Nie wszyscy delegaci wybrani na ostatni zjazd PZPR pozostali na sali, aby powołać nową partię. Wśród delegatów, którzy opuścili zjazd, było tylko dwóch z województwa olsztyńskiego, wybranych przez iławską organizację partyjną – Kazimierz Gancarz i Tadeusz Listkowski.
Powrót do Iławy był przygnębiający. Podczas podróży powrotnej milczeliśmy. Co powiedzą ci, którzy nas wybierali i oczekiwali, że przyjedziemy „z tarczą”?
„Spotkanie z byłym aktywem PZPR Iławy – w sali Ośrodka Wypoczynkowego PKP – było burzliwe, przerywane grobową ciszą. „Jak mogliście wyjść z sali obrad... Przecież ważyły się losy lewicy”. Nie przebierano w epitetach. Gorzko brzmiały tamte pamiętne słowa: „Dwóch delegatów miało przywieźć do Iławy nową partię, a okazało się, że powstała bez nich”.
Minęły latka. Czas udowodnił, że Kaziu Gancarz i ja mieliśmy sporo racji. SdRP, a późnij SLD zaczął wpadać w błotko. Wielu ideowych (czy ja wiem...) działaczy zapomniało, że służą krajowi. Zasilili klientelę kapitału i... „pralni”. Idee sprawiedliwości i uczciwości stały się pustym dźwiękiem. Zgnilizna przesunęła się z „góry” do „dołu”. Uczciwi eseldowcy wpadli w panikę. „Góra” pod naciskiem opinii publicznej zaczęła „oczyszczać szeregi”. Dostało się najmniej winnym ludziom...
Zaglądam do słownika wyrazów obcych. WERYFIKACJA – sprawdzenie, kontrola zgodności z prawdą, autentyczność, stwierdzenie, poświadczenie prawdziwości.
Słynna weryfikacja w Sojuszu Lewicy Demokratycznej jak niespodziewanie przyszła, tak jeszcze szybciej uleciała, zubożając szeregi partii. Jak dotąd nikogo nie stać na jej publiczną ocenę, przynamniej w Iławie. Ile stracono? Te 60 procent stanu osobowego? (największe „odejście” w całym województwie). A ile zyskano? Nie rzecz w ilości. Czy wszystkie decyzje były trafne? Może „koledzy” wybierali „kolegów”, bo „przydadzą się”. Cały czas myślę o naszej społeczności iławskiej. Czy Iławianie oficjalnie uzyskają wiedzę na ile pomogła nam weryfikacja w pracy dla Iławy.
W Warszawie błysnęły kamery, w centralnych mediach uśmiechnęli się bonzowie, poczuli się wyspowiadani i rozgrzeszeni. Mogą dalej działać dla... dobra, tworzyć raj lewicowy i liberalny. Na przykład dla strajkującej Polski.
Spotkałem w Iławie kilku znajomych. Często widuję się z ludźmi, którzy zakładali, tworzyli zręby SLD w Iławie. Zastanawiali się niektórzy czy oddać kartę weryfikacyjną. Może za nieoddanie skreślają z partii. „Nie będziemy wypełniać nikomu niepotrzebnych rubryk”. W iławskim SLD znają się wszyscy jak łyse konie. Papierowa weryfikacja postaw i działalności jest dla niektórych farsą. Rzeczą uwłaczającą.
„Organizowaliśmy SdRP od zera. Ty (to do mnie) nas zdradziłeś i Kaziu też. Obyło się... a niech tam, było i się zmyło. Na naszych głowach spoczywały wszystkie kampanie polityczne, głównie wyborcze. Przyjazdy Kwaśniewskiego, Iwińskiego, Millera itp. Przeżyliśmy entuzjazm zwycięstw i martwiliśmy się klęskami. Siedzieliśmy po nocach, zastanawiając się nad kandydatami na radnych. Najlepszych z nas. Nie zawsze spełniali nadzieje. I co? Obsługiwaliśmy partyjną klientelę z Olsztyna. Kwiaty przy pomniku... I popatrz, co się stało w ostatnich wyborach? Zauważyłeś godnych partii ludzi? Może kilku. Nie będę wymieniał nazwisk. Najbardziej boli ten świstek, ankieta weryfikacji. Nawet gdybyśmy zawinili czymkolwiek, to bez papierków można nas przekreślić. Wspominasz posła? Dobry był, a teraz? O jeny, przykro mówić o tym. Co będzie mój Sojuszu? Chłopie! Jeżeli moja praca w partii – od jej powstania – zależeć będzie od tego, czy zmieściłem literkę w kratce?! To ma być ocena mojego życiorysu? Mojego, jak okazuje się, naiwnego oddania idei sprawiedliwości społecznej. Przecież rządzi partia, która ma zapis w programie o tej sprawiedliwości...”.
Mojemu rozmówcy załamuje się głos, wyciera oko... Odwraca głowę. „Pamiętam jak lecieliśmy głosować. Nie jestem pewny czy nie stworzyliśmy frontu walki o stołki! Jak ten świat się zmienia. Walka o pieniądze i władzę... Mamona, mamona... Masz na pół litra? Zaschło mi w gardle, idziemy? Kolesie będą istnieć do końca świata i jeden dzień dłużej”.
Nie próbowałem dotrzeć do władz SLD, aby dowiedzieć się o wynikach weryfikacji i wnioskach dla partii. Może będą opublikowane. A może nie...
TADEUSZ LISTKOWSKI-NIKT