Pierwszy prasowy wywiad z WŁODZIMIERZEM PTASZNIKIEM, jeszcze przed „koronacją” nowym burmistrzem Iławy w kadencji 2006-10, a ostatnio dyrektorem Lokalnej Organizacji Turystycznej.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI: – Gdy przygotowywałem się do tego wywiadu, ktoś z miejskiego środowiska polityków powiedział mi: „Pomyliłeś adres. Na rozmowę o planach burmistrza nie idź do Ptasznika, a do Adama Żylińskiego!”. Co pan na to? Faktycznie będzie pan burmistrzem sterowanym przez byłego burmistrza, a obecnie radnego wojewódzkiego, z którym obaj należycie do Platformy Obywatelskiej?
WŁODZIMIERZ PTASZNIK: – To dla mnie przykra uwaga. Jestem człowiekiem dorosłym, który ma własne zdanie i jest odpowiedzialny za swoje decyzje. Nie jestem marionetką. Każda decyzja jako burmistrza będzie moją. Zbyt dużym zaufaniem obdarzyli mnie mieszkańcy, bym to zmarnował. Ale oczywiście rozmawiać o sprawach miasta będę ze wszystkimi: czy to z Adamem Żylińskim, kolegami samorządowcami, czy z panem przykładowo. Chciałbym bowiem wypracować taką metodę dochodzenia do trudnych decyzji, by zawsze wypowiadało się na dany temat określone grono fachowców.
– Ale czy były rozmowy tego typu, że pan Żyliński będzie często gościł w ratuszu?
– Powiem tak: idzie ku temu, że miasto Iława będzie miało lepsze niż w ostatniej kadencji kontakty zarówno z gminą wiejską, powiatem, jak i samorządem województwa, w którym to zasiadają Piotr Żuchowski i Adam Żyliński. Z obydwoma panami będę często rozmawiał, bo to od władzy wojewódzkiej zależeć będzie dystrybucja środków unijnych do miast i gmin.
– Przed wyborami mówiło się, że PO poprze w wyborach na burmistrza Iławy albo pana, albo Aleksandrę Skubij. Jak to się stało, że padło na pana?
– Oboje byliśmy kandydatami. Przedstawiliśmy się na zarządzie powiatowym PO i potem ów zarząd jednogłośnie wybrał mnie na kandydata.
– Pomimo tego faworytką w wyścigu do fotela burmistrza Iławy była bezsprzecznie Aleksandra Skubij. Czy przed magiczną niedzielą 12 listopada kiedykolwiek pan poczuł, że może jednak wygrać te wybory?
– Proszę sobie wyobrazić, że tak. W iławskim radiu prawybory sms-owe wygrał Witold Nosowicz, z kolei w Gazecie Iławskiej głosowanie wyciętymi kuponami Aleksandra Skubij. Jednak patrzyłem na to z przymrużeniem oka, bo nie wierzę, że mieszkańcy sami z siebie hurmem kupują gazety czy wysyłają sms-y. Dla mnie prawdziwszym wskaźnikiem były prawybory w iławskim ogólniaku, które wygrałem. Tam głosowanie było uczciwsze, bo każdy z licealistów miał jeden głos i głosował zgodnie z własnymi przekonaniami, które najczęściej wyniósł z domu. Dlatego tamten wynik ze szkoły dał mi nadzieję, że będzie dobrze.
– Czy już może pan potwierdzić, że pana zastępcą będzie Stanisław Kieruzel, zaś sekretarzem miasta Bernadeta Hordejuk?
– Potwierdzam. Rozmawiałem z tymi ludźmi i przyjęli moją propozycję. To znakomici fachowcy, z którymi dobrze się rozumiem. O ironio, w poprzedniej kadencji oboje zostali zwolnieni z pracy przez pana Maśkiewicza (Kieruzel jako wiceburmistrz, Hordejuk jako szef miejskiej kultury i sportu - red.). Tymczasem nową obwodnicę wschodnią, na której wstęgę przecinał pan Maśkiewicz, przygotował zespół pod przewodnictwem właśnie Staszka Kieruzela.
– Czy sekretarz miasta będzie mogła być radną powiatową?
– Okazuje się, że tak i to bardzo dobrze wróży współpracy miasta z powiatem.
– Pan Kieruzel jednak jako wiceburmistrz odda mandat radnego miejskiego. Kto go zastąpi?
– Paweł Hofman.
– Kto będzie skarbnikiem miasta?
– Tu nie będzie zmiany. Skarbnikiem pozostanie pani Janina Okołowska, z którą miałem okazję już pracować w ratuszu i poznałem się na jej szczerości oraz kompetencjach.
– A pana kto zastąpi w radzie powiatu? Bo jako burmistrz nie może pan tam zasiadać.
– Znany działacz kolejarski Henryk Kopański.
– Nie boi się pan wyzwania, jakie stawia funkcja burmistrza?
– Nie, ponieważ mam doświadczenie na kierowniczych stanowiskach i potrafię słuchać innych ludzi, a taki właśnie model pracy – zespołowy, przy współpracy fachowców w danej dziedzinie – chcę wprowadzić. Żadnego samowładztwa.
– Jakie zadania widzi pan na dziś, na gorąco, dla Iławy?
– Po pierwsze stworzyć dobry system informacji biznesowej, by młodym ludziom maksymalnie ułatwić założenie własnej, małej firmy. Po drugie – ściągnąć do Iławy jak najwięcej funduszy unijnych, a jest na to teraz ogromna szansa. I po trzecie – wypromować w końcu Iławę, by stała się znana.
– Jakie konkretnie inwestycje widziałby pan w tej kadencji w Iławie?
– Duże centrum biznesowe z basenem, idealne na szkolenia i konferencje. W tym przypadku mam już nawet chętnego, prywatnego inwestora. I w ten sposób może uda się załatwić w mieście problem basenu, wykupując tam czas dla szkół. Z miejskich inwestycji bardzo ważna będzie budowa obwodnicy północnej, która tak naprawdę dopiero pozwoli w pełni wykorzystać zalety istniejącej obwodnicy wschodniej Lubawska-Ostródzka. Dalej: sprawa portu jachtowego z prawdziwego zdarzenia w Iławie, przy współpracy prywatnych inwestorów. Myślę także o budowie kolejnego dużego boiska piłkarskiego, ponieważ klub Jeziorak zgłasza taką potrzebę. Do tego dochodzą drobne rzeczy, jak dopracowanie systemu ścieżek rowerowych w mieście, otoczenie tą ścieżką w końcu Małego Jezioraka oraz stworzenie kompleksowej informacji o szlakach rowerowych i pieszych, a także innych atrakcjach turystycznych Iławy.
– Obwodnica północna... Czyli wykupi pan w końcu ziemię pod nią od pana Ptasznika, z którym nie mógł się dogadać burmistrz Maśkiewicz? Niektórzy mówią, że to pana rodzina, a jeszcze mniej zorientowani, że to pan jest właścicielem tych działek...
– Też słyszałem te plotki! To oczywiście kłamstwo. Z panem Ptasznikiem łączy mnie tylko zbieżność nazwisk. Będę starał się, aby rozmowy z właścicielem tej ziemi zakończyć pozytywnie. Przecież Ptasznik z Ptasznikiem musi się jakoś dogadać!
– A Ptasznik ze Słowikiem? Ów biznesmen z Ostródy też chce stawiać basen w Iławie na działce po zakładach drobiarskich, ale z możliwością prowadzenia tam również handlu i usług – czyli chce robić basen z centrum handlowym i rozrywkowym. Na dziś sprawa w ratuszu prawdopodobnie utkwiła na etapie zmiany planu zagospodarowania przestrzennego dla terenu, którym zainteresowany jest Słowik. Może pan wreszcie jakoś przyspieszyć rozmowy z tym inwestorem?
– Będę rozmawiał z wszystkimi zainteresowanymi inwestowaniem w Iławie.
– I co, napisze pan urzędnicze pismo do Słowika, kopię schowa do szuflady i grzecznie czekać będzie na odpowiedź?
– Nie. Cztery lata to mało czasu, a ja chcę coś zrobić, więc rozmowy prowadzić będę konkretne.
– A co się dzieje z kinem? Remont miał się skończyć 12 listopada, a trwa dalej. Z ratusza komunikatów na ten temat brak.
– Wiem tyle samo co pan. Słyszałem jedynie, że były kłopoty z konserwatorem zabytków. Obiecuję jednak, że już dwa tygodnie po zainstalowaniu się w urzędzie ja albo moi ludzie będziemy mogli powiedzieć więcej na każdy temat związany z miastem.
– Burmistrz Maśkiewicz po wejściu do ratusza od razu zabrał się ze swoją ekipą za szukanie haków na swojego poprzednika Adama Żylińskiego. Efektem tego były bodajże cztery chybione doniesienia do prokuratury. Czy u pana też będzie jakaś forma weryfikacji dokonań Maśkiewicza, czy też postawi pan „grubą kreskę”?
– Nie wiem, skąd się to brało u poprzedniego burmistrza...
– ... z chęci politycznego zabicia Żylińskiego. Na śmierć. Więc?
– To nie o to chodzi. Trzeba patrzeć sobie w oczy i nie pałać zawiścią. Powstanie roboczy bilans otwarcia i weryfikacja kompetencji podległych mi pracowników, ale nie w tonie rewolucyjnym.
– Maśkiewicz w miejskich spółkach: mieszkaniowej (ITBS), autobusowej (ZKM) i wodociągach (IW) wymienił prezesów i rady nadzorcze na swoich ludzi. Czy pan postąpi tak samo?
– Nie będzie to automatyczne i polityczne. Liczyć się będą tylko kompetencje. Ludzie dobrze sprawdzający się na stanowiskach nie muszą się bać.
– Jak więc zapłaci pan tak zwane „długi personalne”? Ktoś powie: „Zrobiliśmy z ciebie burmistrza, więc teraz zatrudnij u siebie te i te osoby, bo to są nasi...”. Co wtedy?
– Nie można w ten sposób podchodzić do sprawy. Dobry fachowiec nie musi się u mnie obawiać o pracę.
– Sam pracował pan prawie 2 lata w ratuszu jako szef Wydziału Integracji Europejskiej. Czy teraz jako szef urzędu planuje pan jakieś zmiany w jego organizacji?
– Chciałbym wzmocnić dział pozyskiwania unijnych środków pomocowych oraz monitoringu prowadzonych inwestycji unijnych. Bo jeśli przykładowo będą prowadzone w mieście naraz cztery inwestycje dotowane przez UE, wówczas nie wyobrażam sobie, by robili to wyłącznie ci ludzie, co dotychczas.
– Na ile procent może pan obiecać, że w Iławie będą w jednym czasie prowadzone aż cztery miejskie inwestycje dotowane przez Unię?
– W 2008 roku na 70 procent. Najpierw jednak przejrzymy wszystkie istniejące projekty i zaczniemy robić nowe, bo to podstawa przy ubieganiu się o unijną kasę.
– Wydaje mi się pan człowiekiem kulturalnym, miłym i cichym. Czy nie za cichym jak na burmistrza?
– To nie tak! Zdarzało już mi się zwalniać podwładnych, gdy na to zasłużyli. Na przykład pracując na uczelni, zwolniłem człowieka, który w pracy nadużył alkoholu. A pijaństwa nie cierpię.
– Czy może pan obiecać iławianom, że wszystkie pańskie decyzje będą zgodne z pana sumieniem?
– Zdecydowanie tak. Jest to zgodne z moimi poglądami chrześcijańskimi: człowiek powinien tak się zachowywać, by nie mieć wyrzutów sumienia.
– Dziękuję za rozmowę.
rozmawiał:
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Nowy burmistrz co prawda obiadów nie gotuje, ale w kuchni sobie radzi. Pomaga także żonie w sprzątaniu domu: myje naczynia, a zdarza się, że umyje nawet podłogę!
KWESTIONARIUSZ
Imię i nazwisko: Włodzimierz Ptasznik.
Wiek: 59 lat.
Znak zodiaku: Byk.
Przynależność partyjna: Platforma Obywatelska.
Rodzina: żona Elwira, uczy jęz. angielskiego w LO Iława, synowie Bartosz (studiuje w Poznaniu filologię angielską) i Damian (studiuje w Gdańsku bankowość i finanse).
Największy sukces: rodzina, kochająca żona i dzieci, których doczekałem się dopiero przed 40-tką.
Największa porażka: nic godnego zapamiętania nie było.
Pierwsze zarobione pieniądze: zapamiętałem gażę za udział w lekkoatletycznej kadrze Polski.
Obecne źródło utrzymania: pensja dyrektora Lokalnej Organizacji Turystycznej Pojezierza Iławskiego i Dorzecza Drwęcy.
Stan posiadania: połowa bliźniaka w Iławie, kupiona po powrocie z kontraktu na Tajwanie.
Czym jeździ: Ford Fiesta, 1996 rok, wart kilka tysięcy złotych; planuję zmianę, nie wykluczam też kupna auta służbowego, chociaż sam bardzo lubię prowadzić samochód.
Zainteresowania: sporty (piłka nożna i boks w telewizji, czynnie uprawiam jazdę na rowerze i siatkówkę), książki (ostatnio przeczytany „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna), kultura sakralna, filmy akcji (lubię aktora Stevena Seagala), a także przyrodnicze i historyczne.
Największa zaleta: wytrwałość i konsekwencja w dążeniu do celu – wynikła z wyczynowego uprawiania sportu (do dziś rekord olsztyńskiej uczelni z 1968 r. należy do Włodzimierza Ptasznika: 10,4 sekundy w biegu na 100 metrów).
Największa wada: lubię za dużo pracować, a to nie jest dobre dla organizmu i grozi pracoholizmem.
Na kim się wzoruję: wzorca w postępowaniu nie posiadam, jednak jako katolik jestem zauroczony osobą Jana Pawła II.