Zygmunt Wyszyński
Kilku ludzi twierdzi, że jestem monotematyczny. No, ale jak nie mam być taki, skoro iławska władza ratuszowa, a szczególnie Zbawiciel Wielki, mający do spełnienia swoją „misję” w Iławie, nie ustaje w dawaniu mi powodów. Nie mam zamiaru pisać np. o jakiejś fontannie, która tam komuś przeszkadza nie wiadomo dlaczego. Są ważniejsze sprawy, przynajmniej w mojej ocenie. Z tego co słyszę – coraz więcej ludzi przetarło już oczy.
Wiadomo już, że z pokrętnie prowadzonych rozmów z inwestorami turystycznymi, którzy do Iławy jakoby pchali się jeden przez drugiego – nic nie wyszło. Nie wyszło, ponieważ nie mogło wyjść. Wielokrotnie uprzedzałem, że tak się to skończy.
Kto bowiem – poważny, z dużymi pieniędzmi i konkretnymi pomysłami rozwoju – usiądzie do rozmów z małym człowiekiem skazanym w pierwszej instancji za pospolite przestępstwa. Kto podejmie takie ryzyko, no kto? Tym bardziej, że wyrok ciążący na burmistrzu Iławy nie dotyczy sprawy błahej – np. kłótni sąsiadów o miedzę – tylko najważniejszej kwestii życia publicznego: zarządzania powierzonym mu naszym wspólnym majątkiem!
Przy czym sam sposób prowadzenia rozmów – według osób znających temat bliżej (np. radnych) – wskazywał od początku na fiasko. Najpierw zerwana umowa z niemieckim koncernem Oetken. Teraz z kolei fiasko rozmów z tzw. lokalną Grupą Kapitałową zorientowaną na budowę prawdziwego hotelu nad Jeziorakiem (przy ul. Dąbrowskiego lub Biskupskiej) – oto inwestycyjny bilans dwuletnich rządów Wielkiego Obiecywacza.
Wielokrotnie już pisałem, że Zbawca Iławy powinien zdać sobie sprawę z tego co robi i co się dzieje – i po męsku powiedzieć „wystarczy”. No, ale chyba za dużo wymagam od faceta, który – jak donoszą kolejarze – boi się nie tylko żony, ale nawet własnego cienia. Dziś ponownie mówię wprost. Odejdź człowieku, wstydu oszczędź! Oszczędź wstydu miastu, sprawowanej funkcji, mieszkańcom Iławy, którzy głosowali. W końcu oszczędź wstydu sobie, żonie, dzieciom i całej rodzinie...
W ciągu tych dwóch lat nie ma ani jednej dobrej decyzji, służącej miastu i jego mieszkańcom.
Na przykład rzekome obniżenie cen wody było zwykłym chwytem populistycznym, zwyczajnie propagandowym. „Starym użytkownikom grosik obniżymy, a nowym, przyłączanym do sieci wodociągowej – 200 procent w górę”. Ot mechanicy i ekonomiści się znaleźli! Taki kombajn do czereśni...
Jeśli się czyta, że gmina wiejska Iława otrzymuje tytuł „Gminy Fair Play” za stworzenie dogodnych warunków do inwestowania – to cholera człowieka bierze, bo czemu tak nie można w samej Iławie, a zaraz poza nią?! Jako miasto mamy zero współpracy z samorządem gminy wiejskiej. Zero współpracy z wójtem. Żadnej współpracy z Radą Powiatu i starostą. Temu wszystkiemu jest winna „Grupa Trzymająca Władzę” w ratuszu – z Wielkim Nieudacznikiem na czele.
Uparcie wracam myślą do wyborów sprzed dwóch lat. Tadeusz Listkowski był wówczas bardzo powściągliwy w wyrażaniu swoich politycznych sympatii czy antypatii. Dziś z uporem lansuje swojego nowego kandydata na burmistrza – Marcina Woźniaka. I chyba wyrządza mu krzywdę.
Osobiście nie mam nic przeciwko temu kandydatowi, ale jak słusznie zauważył jeden z felietonistów Wiesław Niesiobędzki, niech wpierw ten kandydat czymś się wykaże. Ja rozumiem, że powinniśmy stawiać na młodych, nieobciążonych komunistycznymi nawykami. Z drugiej jednak strony nie jeden, który od razu skakał do głębokiej wody, utonął. Dlatego może trzeba więcej spokoju... Takiej zwykłej ewolucji.
Chciałbym tu przypomnieć świetny przypadek duetu panów Ryszarda Laskowskiego i Adam Żylińskiego. Rutyna i młodość, doświadczenie i entuzjazm, spokój i jednocześnie dynamizm. Ta współpraca wyszła Iławie na dobre. Nasze miasto po 1989 roku ominęły wojny ideologiczne, polowania na czerwone czarownice. Weryfikacja ludzi odbywała się według umiejętności, a nie zasług partyjnych. Z tego zasłynęliśmy na cały kraj.
Zabawne, bo ci, którzy dzięki duetowi Żyliński i Laskowski przetrwali przewrót, zakonserwowali się, a potem całą dekadę paśli się – ostatnio załatwili Żylińskiego bez mydła (piękne to podziękowanie za przysłowiowy talerz zupy, a u innych – nawet za dobrze prosperujący na oko interes drzewny).
Rozśmieszyła mnie myśl niewyobrażalnej współpracy panów Woźniaka i Wielkiego Nieudacznika. Nieudacznik byłby tylko kulą u nogi entuzjasty. No, ale może pan Tadeusz ma rację? Czas pokaże i wyborcy też. Mam tylko nadzieję, że ci, którzy dziś psioczą sami na siebie za głosowanie na Nieudacznika, zechcą jutro pójść do urn wyborczych i pogodzić się z własnym sumieniem.
Wiem, że ludzie mają dość brudnej i pokrętnej polityki, nie tylko tam w Warszawie, ale i naszej lokalnej – iławskiej. Wszystko jest cacy do chwili uchwycenia stołka i odpowiedniej kasy. Później wyborcy stają się balastem utrudniającym wygodne życie posła, burmistrza i reszty klakierów...
Pełne gęby sloganów, a w rzeczywistości? Najlepiej pokazał to przykład skarbonki w Sejmie, do której zbierano datki dla dzieci w Biesłanie. Po przeliczeniu zawartości, okazało się, że każdy z posłów włożył... 70 groszy. Ot cała mentalność tych ludzi. A my się dziwimy, że burmistrz Iławy, nadużywając prawa przy rozliczaniu swoich własnych delegacji, łaszczy się na kilka złotych. To ten sam pokrój ludzi. Kasa się liczy i nic więcej.
Wszyscy się łudzimy, że po kolejnych wyborach przyjdą inni ludzie, że będzie inaczej. Rządziła lewica – nie sprawdziła się. Zagłosujemy na prawicę – teraz to będzie lepiej. Otóż osobiście w to nie wierzę. To tylko zmiana dekoracji, zmiana wyborczych haseł i obiecanek. Są przecież posłowie zawodowi, a dla nich „nie ważne komu służę”, liczy się szmal, najlepiej jeszcze płacony w euro.
W naszych lokalnych warunkach zostawmy barwy polityczne! Powinniśmy stawiać na ludzi. Ludzi sprawdzonych, dając im do pomocy młodych, którzy mogą się wiele nauczyć i pociągnąć cały ten rozgardiasz.
Na zakończenie zacytuję kolejny raz słowa mości Kmicica z sienkiewiczowskiego „Potopu”: „Kończ waść, wstydu oszczędź!”. Może te słowa w końcu dotrą do Wielkiego Nieudacznika.
wynajęty felietonista
ZYGMUNT WYSZYŃSKI