Rozmowa z BEATĄ PIOTROWSKĄ – „Człowiekiem Roku 2005” w głosowaniu czytelników Kuriera Iławskiego. Ma 37 lat, współprowadzi firmę Bi-es Cosmetic. Satysfakcję zawodową sprawia jej uznanie szerokiego grona klientów, którzy kupują „jej” kosmetyki.
– Cieszy się pani ze zwycięstwa w czwartej edycji konkursu „Człowiek Roku 2005”?
– Oczywiście, że cieszę się z wyróżnienia Czytelników „Kuriera”! Przede wszystkim pragnę serdecznie podziękować wszystkim, którzy oddali na mnie swoje głosy. Zwycięstwo w tym plebiscycie traktuję jako sukces osobisty, ale również sukces naszej firmy Bi-es.
– Do którego z wcześniejszych finalistów konkursu czuje się pani najbardziej podobna: do księdza Hossy, wójta Harmacińskiego czy starosty Zabłotnego?
– Jeżeli pytacie państwo o podobieństwo fizyczne, to do nikogo! (śmiech) Zaś odpowiadając poważnie, to wszyscy laureaci poprzednich edycji konkursu byli osobami znanymi i wnoszącymi wiele w rozwiązywanie problemów społecznych Iławy i regionu. Tym bardziej się cieszę, że znalazłam się w tym gronie jako pierwsza kobieta i pierwszy przedstawiciel środowiska gospodarczego.
– Jak wygląda pani kariera zawodowa?
– Słowo „kariera” jest tu chyba niewłaściwe. Jestem współwłaścicielem firmy Bi-es, lidera na rynku kosmetyków zapachowych w naszym kraju. Jesteśmy zresztą znani na wielu rynkach europejskich. To ukoronowanie 10 lat ciężkiej pracy i budowania firmy od podstaw. Produkcja perfum i innych kosmetyków zapachowych – to nie był ten kierunek biznesu, o którym myśleli przedsiębiorcy przed 10 laty. Mieliśmy z mężem odwagę ten pomysł zrealizować.
– Co pociąga panią w pracy zawodowej: pieniądze czy może coś innego?
– Skłamałabym, gdybym powiedziała, że pieniądze nie są ważne. One dają niezależność. Zarabianie pieniędzy jest celem każdego biznesu. Na pewno jednak nie jedynym. Jestem w tej szczęśliwej sytuacji, że prowadzenie firmy jest dla mnie czymś w rodzaju pasji. W pracy mam możliwość urzeczywistniania wizji i planów, zmierzenia się z wyzwaniami. Jest to więc w moim przypadku również forma samorealizacji.
– Czy jest pani typem, który pracuje „od-do”, czy też poświęca się pracy bez reszty?
– Na pewno prowadzenie przedsiębiorstwa nie jest sposobem na życie dla osób, które lubią pracę od 7:00 do 15:00. Myślę, że lubię pracę, ale nie jestem pracoholikiem. Kiedy jest taka potrzeba, spędzam w firmie 10 i więcej godzin dziennie. Nie zapominam jednak o tym, że życie nie składa się z samej pracy. Dlatego staram się tak gospodarować czasem, by wystarczyło go dla rodziny, przyjaciół czy na wypoczynek, jak choćby przeczytanie interesującej książki.
– Jak rodzina znosi pani spore zaangażowanie w pracę?
– Firmę prowadzimy wspólnie z mężem. W naszym przypadku trudno więc precyzyjnie oddzielić życie zawodowe od rodzinnego. Jesteśmy wspólnikami w firmie, ale jesteśmy też rodzicami dorastającej córki. Czas poza firmą poświęcamy więc na normalne, rodzinne życie. Te chwile są dla mnie bardzo ważne.
– Proszę o kilka słów na temat pani działalności charytatywnej?
– To normalne, że pomagamy tym, którzy takiego wsparcia najbardziej potrzebują. Dlatego naszą pomoc kierujemy do dzieci. Paczki dla podopiecznych rodzinnego domu dziecka w Zalewie, organizowane cyklicznie imprezy mikołajkowe i z okazji Dnia Dziecka, pomoc chorej na nowotwór dziewczynce – to przykłady tego, co robimy. Uważamy wraz z mężem, że właśnie dzieci, które nie potrafią jeszcze same zatroszczyć się o siebie, to najlepszy kierunek w działalności charytatywnej.
– Co pani uważa za swój największy sukces?
– Możliwość realizacji w pracy. Ale największy sukces... myślę, że jeszcze przede mną.
– Co sądzi pani na temat statuetki plebiscytu? Podoba się pani?
– Jest piękna. Podoba mi się projekt plastyczny i koncepcja. Z całą pewnością ustawię ją w firmie pośród innych wyróżnień.
– Z czym się pani kojarzy SKOK STEFCZYKA, sponsor plebiscytu?
– Pamiętam ze szkoły, że Franciszek Stefczyk był człowiekiem, który potrafił zorganizować pierwszą spółdzielnię oszczędnościowo-pożyczkową, z której korzystali liczni członkowie. Był więc animatorem pożytecznego przedsięwzięcia. Dlatego podobne skojarzenia przychodzą mi na myśl, kiedy słyszę nazwę SKOK STEFCZYKA.
Rozmawiał:
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Przyznawana przez naszą redakcję – w wyniku głosowania czytelników – statuetka „Człowiek Roku” wykonywana jest corocznie w „Pracowni Biżuterii z Metali Szlachetnych” Janusza Dudnika w Iławie. Wzór statuetki – wymowna srebrna stalówka w kształcie ludzkiej głowy, z osadzonym w środku bursztynem – jest oryginalny i przypisany wyłącznie naszemu plebiscytowi.
Beata Piotrowska wiele serca wkłada w pomoc dzieciom, wspierając m.in. Rodzinny Dom Dziecka w Zalewie oraz organizację imprez mikołajkowo-gwiazdkowych dla dzieci w Iławie. Firma Bi-es jest także głównym sponsorem klubu piłkarskiego Jeziorak.
Jest osobą, która coraz wyżej stawia sobie poprzeczkę i wierzy, że ten największy sukces jest wciąż jeszcze przed nią. Ma w życiu dwie dziedziny, które wzajemnie się przenikają i dają satysfakcję. Pierwsza – możliwość realizowania się zawodowo w tym, co lubi. Druga – wsparcie we wspaniałej rodzinie.
Uważa, że sukcesem jest umiejętność połączenia życia zawodowego i osobistego. Podziwia w życiu wiele osób, które potrafią osiągać cele, nie zapominając o tym, że nie jest się samym na świecie. Dla niej najważniejsze jest stałe wytyczanie nowych celów i konsekwencja w ich realizacji. Ceni upór, ale również szlachetność i honor, które w dzisiejszych czasach są cnotami zapomnianymi.
Plany? Umocnić pozycję rynkową. W ubiegłym roku Bi-es otrzymał prestiżową nagrodę branżową: „Oskara Kosmetyków”.
BEATA PIOTROWSKA, „Człowiek Roku 2005”,
przyjęła w naszej redakcji gratulacje m.in.
od RAFAŁA RYWALSKIEGO (po lewej),
kierownika regionalnego SKOK-U Stefczyka,
głównego sponsora plebiscytu oraz od
ARTURA FOTY, współwydawcy „Kuriera”