Jeden z iławskich sklepów. Standardowe zakupy. Mężczyzna zapłacił za nie dwustoma złotymi w... monecie! Sprzedawczyni, choć z obawami, pieniądz przyjęła. Piętnaście minut później była już pewna: padła ofiarą oszusta.
Oszukana kobieta nie chce ujawniać swoich personaliów ani nazwy sklepu, w którym pracuje. Boi się, że będzie wyśmiana.
– Do dziś dziwię się sobie, że byłam taka naiwna – mówi. – Chyba nawet dziecko nie dałoby się na taki numer nabrać.
Oj chyba tak, bo 200-złotowa moneta wydana został w czasach PRL-u…!
MŁODY, MIŁY, PRZEKONUJĄCY
Do sklepu wszedł mężczyzna wyglądający na około 30 lat.
– Był taki radosny – mówi sprzedawczyni. – Cieszył się i mówił, robił zakupy na urodzinowy prezent. Z miejsca wziął bombonierę i kawę.
W sumie rachunek za zakupy wyniósł około 30 zł. Kiedy przyszło do zapłaty, podał kasjerce 200 złotych w monecie.
– Od razu coś mnie tknęło – opowiada kobieta. – Wzięłam tę monetę do rąk i przyjrzałam się jej. Najpierw poprosiłam o resztę, pomyślałam, że to dwadzieścia złotych. Wtedy ten pan grzecznie mnie poprawił, że to jest dwieście zł. W tym samym momencie moje obawy wzrosły.
Ekspedientka zaczęła dalej usilnie przyglądać się bilonowi. Spytała mężczyznę, czy może zapłacić jej inną gotówką. Ten ją uspokajał, że to taki sam środek płatniczy, jak każdy inny.
CHCIAŁA SPRAWDZIĆ
Zaniepokojona kobieta postanowiła sprawdzić, czy faktycznie można płacić takim bilonem.
– Powiedziałam temu panu, że zadzwonię na policję albo do banku, żeby sprawdzić, czy można w sklepie płacić monetami dwustuzłotowymi – mówi. – Wtedy ten pan spojrzał na mnie, ale tak spokojnie. Nawet jak odwracałam się, żeby pójść do telefonu, był spokojny. Czekał opanowany. Żadnego niepokoju ani paniki nie było po nim widać.
Próba sprawdzenia autentyczności okazała się decydująca dla sprawy. Sprzedawczyni zrobiło się głupio, że jest tak podejrzliwa. Przecież mężczyzna był taki pewny siebie i miły!
– Ostatecznie wróciłam do lady i wydałam mu resztę – opowiada sprzedawczyni. – On z uśmiechem podziękował i szybko wyszedł.
TKNĘŁO JĄ PRZECZUCIE
Kilka sekund po wyjściu trefnego klienta ze sklepu kobieta wybiegła za nim na zewnątrz. Niestety, nigdzie już go nie widziała. Zniknął niczym czart jakiś...
– Od razu zadzwoniła do banku – opowiada. – Tam jednak nikt nie odbierał. Zadzwoniłam więc na policję. Zapytała dyżurnego, czy można płacić monetami dwustuzłotowymi.
Policjant odpowiedział, że takie monety istnieją, ale nie są środkiem płatniczym. Służą tylko jako pamiątka.
JEST ŚLEDZTWO
Do sklepu przyjechała policja. Sprzedawczyni opisała oszusta, ale nie udało się go odnaleźć.
– On na pewno nie jest stąd – dodaje kobieta. – Kojarzę z widzenia klientów. Tę twarz widziałam po raz pierwszy w życiu.
W sprawie sprytnego oszusta policja wszczęła śledztwo.
PRZESTROGA
Warto pamiętać, że monety i banknoty wydane przed denominacją z 1995 roku nie są już nic warte! Oszuści często kupują je po około 20-40 złotych i potem próbują wykorzystać to jako normalny pieniądz, licząc na ludzka naiwność.
– Jeśli ktokolwiek ma wątpliwości co do prawdziwości pieniędzy, powinien zadzwonić na policję – mówi Sławomir Nojman, rzecznik iławskiej policji.
Cwaniacy zazwyczaj upatrują sobie małe sklepiki, położone na uboczu. Statystycznie rzecz ujmując szukają raczej młodych sprzedawczyń, które łatwiej oszukać.
MONIKA SMOLIŃSKA