Tuż po ewakuacji ośmiu pacjentów w piątek 9 maja – o sytuacji szpitala w Iławie rozmawiamy z ELŻBIETĄ GELERT, od wtorku pełniącą obowiązki dyrektora iławskiej placówki. Zapraszamy do lektury tej – zdaniem redakcji – szokującej rozmowy.
JUSTYNA JASKÓLSKA: – Czy od momentu, kiedy pełni pani funkcję dyrektora iławskiego szpitala, odbyły się rozmowy z protestującymi lekarzami?
Elżbieta Gelert: – Nie, nie odbyły się między nami żadne rozmowy. Spotkałam się jedynie z mediatorem. Jak się dowiedziałam, jedynie w takiej formie chcą rozmawiać. To nieco kłopotliwa sytuacja, gdzie podczas spotkania mediator co chwila przeprasza, dzwoni do reprezentowanych przez siebie lekarzy i pyta o wszystko. Nie miałam przyjemności rozmawiać z lekarzami osobiście. Prosiłam o numery telefonów, maila, faxu, by móc wysłać korespondencję. Wolę, by wszystko było na piśmie. Ale mam tylko numer telefonu do mediatora. Gdy przedstawiam jakieś propozycje, oddzwania do mnie po 2-3 godzinach. To dla mnie strata czasu.
– Czy na prowadzonych rozmowach z mediatorem udało się cokolwiek ustalić z lekarzami?
– Nic nie udało się nam ustalić. W czwartek do godziny 13:30 chciałam uzyskać odpowiedź na jedno pytanie: czy iławscy lekarze zabezpieczą oddział internistyczny? O godzinie 13:15 zadzwonił do mnie mediator, mówiąc, że lekarze nie będą ze mną rozmawiać, dopóki nie załatwią spraw ze starostwem. To już nie moja sprawa. Mnie chodzi o szpital, bo mam pod opieką tę placówkę. Chciałam zapobiec dzisiejszej ewakuacji. Niestety nie udało się.
– W tej chwili trwa ewakuacja. Ilu pacjentów będzie wywiezionych?
– Do okolicznych szpitali przewozimy 8 pacjentów. Jedna z pacjentek zostanie przeniesiona na oddział ginekologiczny. Wszystko przebiega spokojnie. Są przewożeni tam, gdzie mogą otrzymać opiekę medyczną, przede wszystkim lekarską. Jeżeli u nas nie mogą, nic na to nie poradzimy. A musimy zadbać o ich bezpieczeństwo.
– Czy oddział wewnętrzny będzie również zawieszony na trzy miesiące, jak dziecięcy i neurologiczny?
– W poniedziałek będę o to występowała. Jeżeli w poniedziałek lekarze się zgłoszą i będą chcieli rozmawiać, to bardzo proszę. Ale musi się to naprawdę odbyć z samego rana, koło godziny 8:00. Na razie nie wiem do kogo się zwrócić, bo nie mam z kim rozmawiać.
– Czy szuka pani nowych lekarzy?
– Na razie nie widzę takiej potrzeby. Będziemy się zastanawiać nad kształtem tego szpitala. Teraz jest odpowiedni ku temu moment.
− Jak na dziś wygląda funkcjonowanie szpitala?
– Interna jest wywieziona, działa w podwyższonej gotowości Szpitalny Oddział Ratunkowy. Pozostałe oddziały mają obsadzony personel i działają w normie. Pacjenci tych oddziałów mogą czuć się bezpieczni.
– Jest pani osobą spoza Iławy. Jak się pani zapatruje na całą sytuację?
− Nie wiem, jaki to wszystko ma cel. Zastanawiam się czy komuś naprawdę zależy na zamknięciu tego szpitala. Czy w tym rzeczywiście jest jakiś podtekst? Konflikt na pewno jest. Ale mnie to nie interesuje. Ja już powiedziałam: mnie interesuje szpital. Więc chcę rozmawiać o szpitalu, a nie o konflikcie. Jeśli jedyną przeszkodą była pani dyrektor, której w tej chwili nie ma, to dlaczego lekarze nie chcą ze mną rozmawiać?
– Z moich informacji wynika, że obawiają się powrotu pani Jastrząb. Bo póki co, nie została zwolniona, a jest jedynie na zwolnieniu.
– Nie rozumiem tego rodzaju obaw. Nie można zwolnic osoby, która jest na zwolnieniu lekarskim. Jeśli ktoś orientuje się w kodeksie pracy, świetnie o tym wie.
– Czy padły z pani strony jakieś propozycje kontraktów dla lekarzy?
− Nie mamy żadnych ustaleń. Nie wystosowałam wobec lekarzy żadnych propozycji. Nie posunęliśmy się ani o krok. Żadnemu lekarzowi jeszcze nic nie zaproponowałam, bo go nie widziałam. Czekam na telefon od mediatora. Choć uważam, że nie będzie to dobrze wyglądało, jeśli będę rozmawiać z osobą, która wciąż mówi: „no nie wiem, przekażę, zobaczę...”. To nie jest rozmowa. Trzeba do tego podejść profesjonalnie. Szpital wymaga ogarnięcia.
rozmawiała:
JUSTYNA JASKÓLSKA