Beata Szoka, była dyrektor iławskiej szkoły „szóstki”, odpowiada przed sądem za nieprawidłowości wykryte w szkole, w której rządziła. Mówi, że jest niewinna, a jej problemy zaczęły się, gdy dostała od starosty Rygielskiego nieoficjalną propozycję objęcia stanowiska, na które się nie nominuje, a ogłasza konkurs.
Na Beatę Szokę doniesienie do prokuratury złożył Zarząd Powiatu Ilawskiego. Dlaczego?
Decyzja zapadła po kontroli przeprowadzonej w Zespole Placówek Szkolno-Wychowawczych, gdzie Szoka była dyrektorem do września 2011 roku. Ostatecznie usłyszała pięć zarzutów dotyczących przekroczenia uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, przywłaszczenia mienia i doprowadzenia starostwa do niekorzystnego rozporządzania majątkiem.
Byłej już dyrektor Szoce zarzucono, że z funduszu zarządzanej przez nią placówki opłaciła swojemu mężowi szkolenie BHP organizowane w szkole (na kwotę 150 zł) i własne studia na kierunku doradztwo zawodowe w Gnieźnieńskiej Wyższej Szkole Humanistyczno-Menedżerskiej (1.560 zł).
Ponadto, że przedłożyła starostwu rachunki za 2-dniowe szkolenie w Kazimierzu Dolnym, w którym nie uczestniczyła (320,50 zł).
Dodatkowo, że przywłaszczyła fotele ratanowe i sprzęt AGD z placówki szkolnej (1.109,93 zł) oraz przywłaszczyła wartą 349 zł drukarkę z oddziału szkoły w Suszu.
PROPOZYCJA I KŁOPOTY
Proces w tej sprawie rozpoczął się w ubiegłym tygodniu. Była dyrektor nie przyznała się do winy i złożyła szczegółowe wyjaśnienia.
Jak powiedziała, jej problemy w szkole zaczęły się we wrześniu 2011 r., gdy przestała być dyrektorem szkoły (w sprawie rozwiązania umowy o pracę toczy się osobne sądowe postępowanie – patrz ramka na dole). Pracowała już wtedy jako zwykły nauczyciel w tej szkole.
– Pan starosta (Maciej Rygielski - przyp. red.) zaprosił mnie do siebie i nieoficjalnie zaproponował stanowisko dyrektora wydziału edukacji, kultury i sportu w starostwie. Miało to nastąpić po odejściu na emeryturę aktualnej pani dyrektor (jest nią Jadwiga Kolman) – zeznała Szoka. – Byłam zaskoczona, bo jest to stanowisko konkursowe, a nie z mianowania. Kilka dni później przyjęłam propozycję i zaczęły się moje problemy. Nie wiem skąd, ale niektórzy nauczyciele i pracownicy starostwa wiedzieli o tej propozycji.
Objęcie funkcji dyrektora wydziału, który bezpośrednio nadzoruje pracę szkół, w tym „szóstki”, byłoby znaczącym awansem dla Szoki. Zapytaliśmy starostę Macieja Rygielskiego, czy faktycznie składał taką propozycję oskarżonej. Początkowo nie chciał z nami rozmawiać przez telefon, ale wreszcie powiedział kilka słów.
– W żadnym konkursie oświatowym nie jestem osobą wybierającą. Nawet, o ile pamiętam, to w tej i poprzedniej kadencji nie byłem członkiem żadnego zespołu wybierającego – powiedział starosta. – Naturalnie, że nie padła taka propozycja. Natomiast nie ulega wątpliwości, że rozmawiałem z panią Szoką i jeśli zapyta mnie pan na piśmie, to panu to wytłumaczę.
38 ŚWIADKÓW
Na sali sądowej Szoka odniosła się do każdego z zarzutów, ale do żadnego z nich się nie przyznała.
Na przełom stycznia i lutego 2013 r. sędzia Tomasz Charzewski wyznaczył kolejne trzy rozprawy. Wtedy w sądzie zostanie przesłuchanych 38 osób, których nazwiska przewijają się w aktach sprawy.
Oskarżona zgodziła się na publikację personaliów i wizerunku.
KRYSTIAN KNOBELZDORF
Beata Szoka, była dyrektor Zespołu Placówek
Szkolno-Wychowawczych w Iławie (z prawej) usłyszała
pięć zarzutów dotyczących przekroczenia uprawnień,
przywłaszczenia mienia i doprowadzenia starostwa
do niekorzystnego rozporządzania majątkiem
Starosta Maciej Rygielski zaprzecza, jakoby składał oskarżonej nieoficjalną propozycję objęcia stanowiska, na które ogłasza się konkurs
Przed sądem pracy
Do Iławy mają zostać przesłane zeznania osób, które są świadkami w innym postępowaniu sądowym – prowadzonym w Sądzie Pracy w Ostródzie. Tam Beata Szoka domaga się przywrócenia jej do pracy w iławskiej „szóstce”. Dlaczego?
– Ponieważ uważam, że aktualna pani dyrektor (Beata Lenartowicz – red.) wprowadziła mnie w błąd – powiedziała nam Szoka. – Gdy 13 stycznia tego roku podpisywałam rozwiązanie umowy za porozumieniem stron, byłam przekonana, że w mieniu szkoły są braki na około 25 tys. zł. Tymczasem dowiedziałam się, że już 31 grudnia 2011 komisja likwidacyjna w protokole kasacyjnym zlikwidowała braki na 22 tys. zł, a mienie za pozostałe 3 tysiące odnalazło się w szkole.
Poprosiliśmy o zdanie aktualną dyrektor placówki. Beata Lenartowicz nie chciała komentować tej sprawy do momentu wydania wyroku przez sąd pracy.