Lubawa. Nawet tu, w purytańskim klimacie małego miasteczka z kilkoma kościołami na „jednym metrze kwadratowym”, znajdziemy dobrze prosperujący półświatek seksbiznesu. – W pewnym sensie jestem prostytutką – mówi elegancka blondyneczka. – Może nie tak jawną, jak moja koleżanka, ale jednak. I wcale się tego nie wstydzę. To porządny zawód. Z solidnymi tradycjami.
Milka, taki pseudonim nosi w środowisku moja rozmówczyni, ma dziewiętnaście lat i jest – zdaniem wielu osób – niekwestionowaną gwiazdą ostródzkich oraz iławskich seksnastolatek. Rzeczywiście jest bardzo ładna. Szkoda tylko, że zbyt dużo pije i pali.
– Lubię fajki, sikacze i bogatych facetów – mówi Milka. – I to akurat w odwrotnej kolejności. Dla mnie świat bez picia i palenia pewnie by się nie zawalił, ale bez facetów? Oj, byłoby cienko.
Bez żenady opowiada o swoim życiu, ciężko pracujących na gospodarce rodzicach w jednej z podlubawskich wsi, przyzwoitym rodzeństwie. Mnóstwo koleżanek, jeszcze więcej kolegów. Nie dziwię się.
ZAWSZE MNIE CIĄGNĘŁO
– Zawsze ciągnęło mnie do chłopców – twierdzi. – Imponują mi, skurczybyki. Nie wiem, co takiego w sobie mają. Chce pan wiedzieć, kiedy straciłam dziewictwo?
Zatyka mnie. Mimo że nie chcę, to i tak się dowiaduję z pikantnymi szczegółami, z których nie wszystko nadaje się do druku.
Jakieś cztery lata temu, a „sprawcą” był Zbyszek, przygodnie poznany na dyskotece w Lubawie. Miał 25 lat, bogatą przeszłość kryminalną i był taaaki męski. Zaproponował jej wino. Wypiła całą butelkę. Świat zawirował. „To” stało się na twardej ławce. Ale nawet nie bolało i było przyjemnie.
– Zbyszek był moim pierwszym chłopakiem. Na drugą randkę przyszedł z kolegą. Na trzecią nie przyszedł wcale. Przykleiłam się więc do kolegi. On też mnie przeleciał. Co, nie interesuje to pana? – pyta, widząc moje zmieszanie.
Zdziś, kumpel Zbyszka, wprowadził ją w „rejon”. Teraz obraca się w kręgach lubawskiego półświatka. Następnie „wypłynęła” w Ostródzie i Iławie.
– Miałam piętnaście lat, a zadawałam się z facetami w wieku mojego ojca – wspomina dziewczyna. – Wówczas jeszcze nikt nie nazywał mnie „Milka”. Nazwano mnie tak po jednej z ostrych balang. Dlaczego? Niech pan spróbuje. Podobno jestem taka słodka – wydyma zmysłowe usteczka, a ja dostaję zawrotu głowy.
ZNAM SWOJĄ WARTOŚĆ
– Może jestem kurwą, bo i takie określenia słyszałam pod swoim adresem, ale znam swoją wartość. Sprzedaję własne ciało i nie mam żadnych wyrzutów sumienia. Ciało to towar wyłącznie netto, a moje ciało jest w najlepszym gatunku: piękne, zdrowe, pachnące i atrakcyjne. Czy ma pan wątpliwości? – uśmiecha się z klasą, przesuwając po wargach koniuszek języka.
Żadnych – kręcę głową, widząc ten „towar” doskonale opakowany: najmodniejsze buty, dopasowany do nich obcisły, skórzany komplecik, zagraniczny sweterek i nietania torebka. Zapach najlepszych kosmetyków zwiastuje też niemałą kwotę, a całość wieńczy biżuteria. W sumie, z prawdopodobnie drogą bielizną, na mojej rozmówczyni spoczywa kilkanaście milionów starych złotych. A ile jest warte to, co wewnątrz „opakowania”?
– Wielu widzi we mnie tylko samicę z jędrnymi cyckami – mówi Milka. – Idąc miastem widzę te ohydne, głodne spojrzenia podtatusiałych playbojów, którzy z chęcią zapłaciliby mi każdą sumę za jeden choćby numerek. Nic z tego. To ja wybieram partnera. Nie pójdę z każdym, kto ma na mnie ochotę. Choć przyznam – dodaje po chwili – że miewam takie momenty, gdy oddałabym się każdemu.
Pytam, czy nie myśli o ustatkowaniu się, o jednym, stałym partnerze.
– Na razie jestem młoda – odpowiada. – Wiązanie się z kimś na dobre i na złe byłoby głupotą. Chcę jeszcze poszaleć. A poza tym nie spotkałam jeszcze i pewnie nie spotkam tego wyśnionego. Faceci wszyscy są tacy sami, chodzi im tylko o tyłek kobiety. Niech mi pan wierzy, coś o tym wiem.
Próbuję bronić męskiej rasy, jednak Milka brutalnie gasi moje argumenty. W końcu rezygnuję, przyznaję jej rację.
– Miałam szansę wyjechać za granicę – Milka zaciąga się papierosem. – Praca polegałaby głównie na tym samym, co robię w Polsce, ale zarobki byłyby nieporównywalne. Dlaczego nie wyjechałam? Powiedzmy, że ze względu na patriotyzm. A tak poważnie, to nie zniosłabym ciągłego nadstawiania się jakimś bogatym knurom z zachodu tylko dlatego, że jestem Polką na dorobku. Poniżające, prawda?
AKWIZYTORKA
Milka nie uczy się i nie pracuje. Wiedzą o tym jej najbliższe przyjaciółki. Rodzicom wmówiła, że pracuje w renomowanej firmie handlowej jako akwizytorka. Stąd konieczność częstych wyjazdów i kilkudniowych pobytów poza domem. Regularnie co miesiąc „daje im na życie” 3 tysiące złotych.
– Gdyby się starzy dowiedzieli, jak zarabiam pieniądze... – nie chce kończyć.
Spogląda na zegarek, pyta, czy to już wszystko. Raz jeszcze zaciąga się dymem „Marlboro” i dmucha mi w twarz perfumowaną chmurkę. Jej czas dla mnie się skończył, a jej czas to pieniądz.
Dziewcząt takich jak Milka jest w Lubawie więcej. Większość to młode, naiwne i szukające przygód małolaty. Czasem za wino lub też z ciekawości potrafią zrobić wiele, a nawet wszystko.
TYLKO SIĘ NAPIĆ
– Mój drink bar jest miejscem codziennych spotkań lubawskich meneli – mówi właściciel lokalu, w którym się spotkaliśmy. – Bardzo często miejsce to jest odwiedzane przez młode 15-letnie dziewczyny, oczekujące na kogoś, kto wprowadzi je w rewir. Aż wstyd powtarzać ich słowa i co one tym pijakom proponują.
– Przecież nie robię nic złego – dziwi się zupełnie niebrzydka nastolatka. – Ja chcę się tylko napić.
MAREK SAPIŃSKI