Tadzio Listek: Szukam człowieka...
Lektura „Informatora o organizacjach pozarządowych, działających na terenie powiatu iławskiego” przypomniała mi wieczór, organizowany przez Stowarzyszenie na Rzecz Tworzenia Przyjaznego Środowiska Wychowawczego Dzieci i Młodzieży Iławskiej pod wodzą Krzysztofa Panfila. Uff, jaka długa nazwa, ale treść działalności bogata.
Panowała niezwykle ciepła atmosfera wśród osób, które przybyły, aby w trakcie kulturalnej zabawy zebrać trochę grosza na cele statutowe. Aukcja wyrobów artystycznych, obrazów ofiarowanych przez iławskich artystów, wzbudziła ożywienie wśród licytujących. Sympatyczne rozmowy przy kawie. Koncert muzycznego zespołu, z ciepłym głosem solistki, wykonującej m.in. piosenki Agnieszki Osieckiej, urozmaicał spotkanie.
Skład gości: od iławskich przedsiębiorców, nauczycieli, do takiego jak ja, NIKT-a, rencisty, spragnionego wyjścia do ludzi. Z pustelni pokoju, zawalonego książkami, z ryczącym telewizorem o bogactwie i nędzy, mordach i wojnach.
Jaka to okoliczność zgromadziła nas w salce iławskiej szkoły budowlanki? Ważna. Uzyskanie pieniędzy na stypendia dla młodzieży. Oprócz pana Krzysztofa, animatorami – po prostu organizatorami – były przesympatyczne panie Halina Marciniak i Krystyna Rychlik.
Mam ochotę użyć tutaj słowa: AUSPICJE. W starożytnym Rzymie znaczyło to „pod dobrą wróżbą”. W takim razie, pozwolę sobie nazwać nasz wieczór: POD DOBRĄ WRÓŻBĄ. Wiem, że działacze, ludzie dobrej woli, codziennie oddają swoją wiedzę i czas ludziom z trudnością poruszającym się w społeczeństwie. Nie mogę pominąć tutaj Gabrieli Czarnieckiej, tytana pracy w Polskim Czerwonym Krzyżu. To specjalny temat.
Na marginesie donoszę, że na spotkaniu w iławskiej „budowlance” obecny był znany psycholog Andrzej S. Bardzo dobrze znany i uznany w środowisku, zwłaszcza nauczycielskim. Podszedłem do Andrzeja S. Uścisnęliśmy sobie ręce. Napadło mnie, aby zapytać o mój przypadek, tj. posługiwania się pseudonimem NIKT, aby zajrzał do mojego wnętrza i postawił diagnozę, np. jesteś idiota, kpisz z czytelników, odgrywasz cynika, brak ci poczucia wartości itd. Rozczarował mnie. Odpowiedział: „Jestem tylko nauczycielem, nie potrafię na takie pytanie odpowiedzieć”. Myślę, że mnie olał. Znam kilka jego książek. Moja ciekawość nie została zaspokojona.
A tak naprawdę tylko ja WIEM dlaczego podpisuję się w Kurierze pseudonimem NIKT. Jakkolwiek prześmiewcy uważają, że ten wyraz mówi o mnie, że jestem jakimś ZERO (nie ma to nic wspólnego z japońskim myśliwcem). Przypadek psychologa Andrzeja S. nie jest dla mnie szokiem. NIKT nie wie KIM za chwilę sam się okaże, co w sobie odkryje.
Zmieńmy temat. Powiadają ludzie: „Zaniedbujesz się w pisaniu do Kuriera”, albo „Dobrze, że nie piszesz. Ostatnio jesteś nudny”, albo „Co się dzieje, że inni tak na tobie się wyżywają”, albo „U jednego z felietonistów byłeś aż trzykrotnym bohaterem jego wypocin”, albo „Naraziłeś się Lubawie, czy co?”, albo „Ciągle piszesz to samo i często obrzydliwie...”, albo „Lubię czytać pana teksty”, albo „Pana teksty są inne od pozostałych, kulturalne, ale i dobitne” itd. A ja myślę sobie tak... Nie myślę nic. Jak ten nikt...
Leszek Olszewski nigdy nie zawodzi. To weteran. Doświadczony felietonista. Piszący z marszu. Na każdy temat. Przywołujący u czytających złość, śmiech, sarkazm i łzy bezsilności. Kontrowersyjny, lubiany i... nielubiany. Czytany, komentowany... Ale! Mający własne zdanie! Zdanie, którego nie boi się jasno artykułować.
Wpadłem w reminiscencje, czyli wspominki z chodnikowych spotkań z czytelnikami Kuriera. Ostatnio znajomi męczą mnie, dlaczego nie skomentowałem dezercji z samorządu Iławy radnego Jerzego Brzozowskiego, który nagle „zachorował” na bezsilność. W PRL często dygnitarze „chorowali”. Słyszałem jeszcze opinię, że najzwyczajniej uciekł, bo bał się o stołek – był ponoć zależny od ratusza i burmistrza. Nie jestem detektywem, ale w redakcji wyjaśniono mi, że Brzozowski znalazł się w potrzasku pomiędzy z jednej strony burmistrzem Maśkiewiczem, który mógł na radnego wywierać naciski (tamten pracował w MOPS-ie), a wyborcami i kolegami radnymi – z drugiej.
Atakowano mnie nawet na ulicy: „Nie potrafisz napisać coś trafnego o Maśkiewiczu”. Albo: „Tak naprawdę to już było zbyt wiele o tym panu. Czy to jedyna paskuda w iławskim ratuszu? Biją go, bo popierany jest przez konające SLD. Taka jest prawda i przestań mi tu pieprzyć, listeczku” – tutaj złośliwy uśmieszek.
Rozmowy o sejmie odbywają się z cynicznymi uśmieszkami i uwagami. Nie łudźmy się, że zmiany formalne ordynacji wyborczej zlikwidują egoizm, czy też nagle urodzą altruizm. Hasło „jednomandatowe wybory” – to przykrywka. W GRUPACH OBYWATELSKICH zapanuje sabotaż. Kto będzie finansował kandydatów? Ja? A może naczelny redaktor Kuriera? Na konwentyklach powstaną grupy interesów (nacisku) z hasłami „Nasza kochana iława!”. Priorytetem programów wymienionych grup będzie: MOJA KASA – PIERWSZA!
Istnieje konieczność obserwacji obietnic działaczy partyjnych lub promowanych przez partie polityczne „doświadczonych biznesmenów”, a także nawiedzonych kaznodziei z sal sesyjnych. Oni pracują często dla swoich ukrytych pryncypałów. Możemy obudzić się z ręką w nocniku, przepraszam, w... Jezioraku, podczas „snu o potędze” z pierwszych lat toastów przy „okrągłym stole”.
Żaden system nie zmieni natury człowieka pod tytułem „MIEĆ”, a jeżeli „BYĆ” to, niestety, porządnym, bogatym, ale... kosztem bliźniego – człowiekiem. Właściciel środków produkcji (fabryki, maszyn, ziemi) może okaże się świetnym człowiekiem interesu. Nie oznacza to, że wie, co dla niego powinien znaczyć SAMORZĄD, lub SESJA...
Już słyszę, że do wyborów samorządowych daleko, więc... znajdziemy „odpowiednich” ludzi. Z ogromnym sceptycyzmem życzę wszystkim mieszkańcom i sobie spełnienia marzeń. Oby nie został nam „ino sznur” od „złotego rogu”.
Szanowni czytelnicy! Zakładam partię. Partię pod nazwą: NIKT. Kto rozwinie ten skrót?
TADEUSZ LISTKOWSKI-NIKT