Zanim rozpoczęcie kampanii wyborczej zostanie ogłoszone przez premiera, zanim w Iławie powstanie (według słów kandydatów) „basen olimpijski, fabryka na 5 tysięcy zatrudnionych, 5 tysięcy tanich mieszkań oraz 5-pasmowa obwodnica” – spytaliśmy iławian, jak oceniają ostatnią kadencję burmistrza.
W dniach 11-12 sierpnia br. spytaliśmy 186 mieszkańców Iławy, jak przy końcu 4-letniej kadencji (2002-2006) oceniają obecnego burmistrza Jarosława Maśkiewicza i jego pracę. Wyniki poniżej. Jednak, na początek, to nie władzom, a obywatelom należy się żółta kartka.
Na nasze pytanie, czy mogliby odpowiedzieć na krótkie pytania, przeszło 50% odpowiadało, że się na tym nie zna, nie ma zdania lub się tym nie interesuje. Może to wróżyć tylko jedno: znów władze, tym razem lokalne, wybierze mniej niż połowa społeczeństwa.
WYCHOWANI NA BŁĘDACH?
Stanowisko burmistrza Iławy jest najbardziej prestiżowym i pożądanym przez wszystkich lokalnych polityków. Sprawowanie w Iławie władzy najwyższego szczebla może być odskocznią do niezłej kariery (np. poprzedni przypadek burmistrza Adama Żylińskiego, który był jednocześnie i burmistrzem Iławy, i posłem). Czy obecny burmistrz może również na to liczyć?
Patrząc na wyniki badań, bardzo w to wątpimy. Wątpliwe jest również, aby utrzymał burmistrzowski fotel, gdyby powtórnie zechciał się o niego ubiegać. Duży wpływ będzie zapewne miała na to tzw. „grupa rozczarowanych” – wyborców, którzy 4 lata temu poparli obecnego burmistrza, a dziś nie chcą nawet słyszeć, aby na niego powtórnie głosować.
Niewiele lepiej prezentuje się obecny burmistrz w pozyskiwaniu nowych wyborców. Gdy 4 lata temu Iławianie dosyć wyraźnie podzieli się na dwa obozy, to podział ten utrzymał się do dziś. Z ankietowanych nikt, kto nie głosował na Jarosława Maśkiewicza w 2002 roku, nie zmienił swojego zdania i nie zamierza na niego głosować po jego ewentualnej decyzji o powtórnym ubieganiu się o fotel burmistrza.
Jednak przy poważnym rozbiciu głosów w pierwszej turze i ewentualnej decyzji o kandydowaniu Jarosław Maśkiewicz może liczyć nawet na około 1,5 tysiąca głosów, rekrutujących się spośród tych, którzy głosowali na niego 4 lata temu (tzw. „żelazny elektorat”). To z kolei może sprawić, że niektórzy murowani faworyci obudzą się z ręką w nocniku, a II tura spowoduje, że wyborcy stwierdzą: „Po co nam szukać nowego wroga, jak tu pod bokiem mamy starego…”.
SKĄD TO SIĘ BIERZE?
Jarosław Maśkiewicz w II turze wyborów w 2002 roku uzyskał 64% poparcia (przy 50-procentowej frekwencji). Obecnie 52% ankietowanych ocenia jego pracę jako „złą” lub „bardzo złą”. Niewiele lepszym wynikiem dla obecnego burmistrza jest 28% ocen „ani dobrze, ani źle”. Ludzki wymiar takiej oceny to „ot, jest sobie”, czyli nie zachwycająco.
Przyczyną tak złych ocen są z pewnością problemy, jakie wskazują ankietowani, z którymi obecny burmistrz i jego ludzie nie poradzili sobie.
A problemy miasta i jego mieszkańców są wciąż takie same. Na pierwszym miejscu we wskazaniach króluje bezrobocie, potem niedoinwestowana turystyka i brak miejsca dla rozwoju młodzieży. Kolejne to poprawa bezpieczeństwa i obwodnica. Czyli nic nowego. Jednakże spora grupa naszych ankietowanych odpowiedziała, że Iława nie ma większych problemów, a te, które istnieją, nie są istotne, gdyż i tak nie ma się na to wpływu (przeważnie były to osoby starsze, które bezrobocie i wychowanie dzieci mają już za sobą).
Oprócz wszystkich pytań dotyczących problemów miasta i mieszkańców, ocen i wyliczeń pytaliśmy naszych ankietowanych dosyć filozoficznie – o to, czy jest możliwe, aby lepiej sprawować funkcję burmistrza. 100% odpowiedzi na „tak” pokazuje, że mieszkańcy czekają na kogoś lepszego.
Wybór 12 listopada należeć będzie do Państwa. A potem? Znowu patrzenie władzy na ręce...
zebrał i opracował:
KAROL SAWICKI