FELIETON: ZYGMUNT WYSZYŃSKI
Iławie potrzebny jest facet pokroju Piłsudskiego. Zdania nie tylko nie zmieniam, ale jeszcze dodam tu kilka ciekawych smaczków. Potrzebny jest facet, który wziąłby „nasze” ratuszowe towarzystwo na buźkę i rozgonił na cztery wiatry. Miejsce traktorzystów jest na traktorach, nie obrażając tych ostatnich.
Traktorzysta z dawnej służby rolnej ma w Iławie również zwolenników. Kilku, ale to i tak za dużo. Sługusy i klakierzy za różne beneficjanta. Facet o tym doskonale wie i coraz śmielej sobie poczyna, bo przecież prawie każdego można „kupić”.
Szczytem demagogii było wystąpienie burmistrza na ostatniej sesji Rady Miejskiej Iławy. Stek kłamstw... Przypisywanie sobie zasług innych osób. Przekręcanie danych finansowych. Przypomniał mi się bilans otwarcia rządu pana Millera. Najwyższa Izba Kontroli zdemaskowała ten proceder. Okazało się, że tzw. bilans był zwykłym chwytem propagandowym, jak to jest w zwyczaju SLD. I co? Ano nic.
Proszę się nie dziwić, ale ci ludzie nie umieją inaczej. Za Gierka malowali trawniki. Gdyby dziś trzeba było, to malowaliby trawniki dla Millera. To są urodzeni sługusi, którzy dla partii i jej bonzów zrobią wszystko licząc na to, że kolesie nie zapomną, dopomogą, uratują, coś odpalą... Tak działa mafia.
Słyszałem wypowiedz sekretarza Dyducha. Deklarował, że żaden członek Sojuszu, przeciwko któremu toczy się postępowanie prokuratorskie (a więc o rozprawach sądowych już nie wspominając), nie może być zweryfikowany pozytywnie. Jeśli nawet kolesie partyjni go zweryfikują pozytywnie, to władze nadrzędne Sojuszu zmienią decyzję kolesiów. Oby tak się stało! Ciekawe kto będzie szybszy w Iławie: partia czy sąd?
Iławie potrzebny facet z silną ręką, który rozgoni to towarzystwo wzajemnej adoracji. Facet, który uzyska całkowite poparcie społeczne. No bo przecież nie możemy brnąć dalej w marazm. Nie możemy być oszukiwani! Łudzeni rzekomymi inwestorami. I czym tam jeszcze? Na razie mamy bowiem przejadanie pomysłów i pracy poprzedników (obwodnice, ronda, ziemia za złotówkę). Czas, szanowni państwo, powiedzieć „Dość!”. Nie tak miało być!
Facet czuje przez skórę, że coś się święci w jego temacie, więc przybiera pozę dobroczyńcy miasta. Zobaczcie jak pozawieszał wszędzie kolorowe lampki. Wyraźnie chciał się podlizać ludziom i zaczarować ulice Iławy bajkową scenerią świecidełek. Ale mieszkańcy wiedzą, że to pic na wodę. Kto na to „wydał w Iławie” nasze pieniądze – wiemy, ale ciekawsze jest kto na tym „zarobił w Iławie”.
Szanowny panie Leszku Olszewski! Polemizować można tylko rzetelnie, ale skoro pan z lekceważeniem wyraził się o swoim i moich felietonie, to – moim zdaniem – nie ma miejsca na miarodajną polemikę. Jeśli już mielibyśmy, to bardzo prosiłbym na temat. Pisałem mianowicie, że odsyłanie Piłsudskiego do lamusa historii jest nietaktem. Do tego nie raczył się pan odnieść. A jeśli czytając swój własny felieton miałby pan (cytuję) „umierać z nudów”, to ja już panu dziękuję. Szkoda pańskiego młodego życia.
Zawsze staram się szanować prywatne i publiczne zdanie osób piszących. Każdy ma prawo do swojego osądu, w końcu każdy może myśleć inaczej. Jeśli wymienia pan jednym tchem Kozietulskiego i Łukasińskiego to gratuluję wiedzy. Bohater Samosierry i więzień Szlisenburga w jednym garze! Tym bardziej, że towarzystwo gadułów zebrane w hotelu Lambert nie raczyło zwrócić się do cara o zwolnienie Łukasińskiego. Skazany na 9 lat twierdzy, spędził w jej murach ponad 64 lata. Niechlubna to karta z dziejów naszej historii. Gloryfikowany Kozietulski i zapomniany Łukasiński – oto meandry historii polski i polskiego piekiełka. Tam gdzie jest dwóch Polaków, tam są trzy różne zdania. Tak było z emigracją hotelu Lambert, tak jest i obecnie w Polonii amerykańskiej. Ale zostawmy to im, sami to najlepiej rozstrzygną. Są nawet tacy historycy, którzy twierdzą, że pani Walewska idąc z Napoleonem do łóżka poświęcała się dla Polski. Cóż, w łóżku też można walczyć o wzniosłe ideały.
Cytuję wieszcza w chustce: „Polska pawiem narodów i papugą”. A czyja to zasługa, przypadkiem nie pana? Gloryfikując filmy, poziom kabaretów czy asów estrady poniża pan Polaków. Czy to ma być miarą wartości narodowych? Kabaret? Gratuluję. Co komu droższe. Myślmy tak dalej, a nasze wnuki będą się wstydziły przyznać, że są Polakami.
Boli pana, że patriotyzmu uczyłem się u ojca Rydzyka? Pewnie pan nie wie, że ojciec Rydzyk jest młodszy ode mnie, więc to raczej on powinien się uczyć u mnie. Na temat kleru mam zdanie podobne do pańskiego, więc imputowanie mi takiej bzdury jest bzdurne do kwadratu. Patriotyzmu uczyłem się od mojego ojca – żołnierza Pierwszej Dywizji im. Kościuszki, w której nikt nie pytał nikogo „po co idą na front”. Wiedzieli, idą po Polskę. Ale... co pan może o tym wiedzieć?
Zostawmy. Niech każdy pozostanie przy własnym zdaniu, a czytelnicy osądzą i wyciągną własne wnioski. Cieszy mnie, że co do jednego jesteśmy zgodni: ZAKAŁA IŁAWY MUSI ODEJŚĆ. I to jest dziś najważniejsze. Ważniejsze niż wiele innych, ważnych tematów.
Panie Tadeuszu Listkowski! Posądza mnie pan o plagiat? Jak Boga kocham, potrafię jeszcze sklecić kilka słów „po polskiemu”. Poruszanie się w tych samych zagadnieniach sprawia, że i nasze myśli są podobne. Jeśli użyłem słów podobnych do pańskich, to uczyniłem to zupełnie bezwiednie. Za myśli podobne jeszcze nikt nikogo nie powiesił. Aha, i chciałbym podziękować panu za słowa uznania co do kilku innych zdań mojego felietonu. Pańska opinia zawsze sprawiała mi wiele przyjemności.
Rok temu pewien miejscowy klakier stwierdził, że „programem dla Iławy jest program krajowy SLD”. Bulwersowało wtedy niektórych, gdy negowałem i wyśmiewałem istnienie takiego programu. I co? Kto miał rację? Wielcy „działacze” SLD czy prosty wędkarz?
Umiejętności „fachowców” z SLD doprowadziły nasz kraj na krawędź przepaści. Afera goni aferę. A nasz lokalny, słynny „fachowiec” z Lubawy w ciągu jednego roku ochlapał błotem mozolnie od 57 lat budowany wizerunek Iławy.
ZYGMUNT WYSZYŃSKI