Zygmunt Wyszyński: Czekam, aż drgnie spławik
Mylić się jest rzeczą ludzką. Czemu? Dlatego, że przyznaję się do pomyłki. Gdy 2 lata temu (jak ten czas leci...) przed wyborami burmistrza Iławy Marcin Woźniak popełnił kilka wybryków, to pomyślałem sobie: ot pistolet, szybko się wystrzela. Jednak dojrzał, w czym – śmiem twierdzić – pomogli mu (a raczej wyleczyli go) koledzy partyjni z iławskiego SLD.
Młody, naiwny student myślał o lewicowych ideałach, a tu w Iławie okazało się, że nie ma ideałów, a najzwyklejsza walka o koryto. Co więcej walka ta jest brutalna i nie przebierająca w środkach. Koledzy, starzy wyjadacze, wyrzucili go z partii, ponieważ nie pasował do układów, czyli miał za czyste ręce i nie było na niego haka.
Dziś – przyznaję się bez bicia – po przeczytaniu z nim wywiadu w „Kurierze” przekonałem się ostatecznie, że ten młody człowiek pod lekko łysiejącą czaszką ma nieźle poukładane. Co więcej, ze szczerym podziwem i uznaniem czytam, że publicznie potrafi mówić niewygodne rzeczy o których my, felietoniści i komentatorzy, nie jeden raz pisaliśmy, a niektórzy czytali z niedowierzaniem lub doszukiwali się prowokacyjnej złośliwości.
Mnie, Wyszyńskiemu Zygmuntowi, można nie wierzyć, ponieważ mam informacje niejako z drugiej ręki (to tu, to tam...), ale radny Woźniak jest w samym środku toczących się spraw.
Moje pisanie władca ratusza Jarosław Maśkiewicz był uprzejmy swego czasu nazwać chamstwem. No i dobrze, ma prawo tak twierdzić. Ale to nie wszystko. Żeby odwrócić uwagę opinii publicznej od swoich spraw sądowych, przeciwko naczelnemu redaktorowi „Kuriera” Jarosławowi Synowiec, przeciwko Leszkowi Olszewskiemu, a także przeciwko mnie hurtowo skierował (on i jego podwładni Dutka oraz Dzieniszewski) sprawy do sądu o naruszenie dóbr osobistych. Paranoja! Tak, jakby jeszcze miał jakieś dobra osobiste... Przez te 2 lata kurczowego trwania w ratuszu doszczętnie roztrwonił swoje imię (to już jego sprawa). Ciekawi mnie jednak, jak teraz zareaguje na stwierdzenia Marcina Woźniaka z niedawnego wywiadu.
Tak-tak szanowni państwo, czas nieubłaganie upływa. Tymczasem Iława z obiecywanej krainy szczęśliwości stała się prywatnym folwarkiem pana Maśkiewicza. Obietnic było bez liku, że przypomnę niektóre tylko. Praca dookoła, super zarobki, tanie mieszkania, niższe o jedną trzecią czynsze, tańsza o połowę woda itp.
Tańsza woda? Owszem jest – o całe 10 groszy na m3. Rzeczywiście, dla mieszkańców interes jak cholera. Wszystkie iławskie rodziny radują się, że zaoszczędzą majątek...
Tańsze mieszkania? Jak się dowiaduję nieoficjalnie, cena 1 m2 mieszkania w nowobudowanym bloku ITBS jest porównywalna z ceną 1 m2 mieszkań budowanych przez spółdzielnie mieszkaniowe. To oczywiste, ponieważ cegła, cement czy wapno kupowane przez Franka lub Józka kosztuje tyle samo. Za to burmistrz może ludzi dosłownie oszukiwać prosto w oczy, bo przecież miasto samo od siebie ziemi pod blokiem nie kupi, a np. taka spółdzielnia musi kupić.
Najgorzej to z tymi szumnie zapowiadanymi tłumami inwestorów... Że też ten niedobry Adam Żyliński kilka lat temu wymyślił budowę obwodnic Iławy – północnej i wschodniej. No, ale dzięki temu jest wytłumaczenie. One jeszcze nie gotowe, więc ci cholerni inwestorzy omijają Iławę...
Pewien mądry Żyd mawiał, że duży pieniądz lubi patrzeć daleko, mieć spokój i białe rękawiczki, czyli czyste ręce. A tych trzech rzeczy niestety w Iławie brak. Dowiadujemy się, że są prowadzone jakieś pokrętne rozmowy, ale moim zdaniem to nic poważnego. To tylko dogadywanie się na zasadzie „co my z tego będziemy mieli”. Jeśli ktoś gra uczciwie, to gra przy otwartej kurtynie.
Dobrze się składa, że większość radnych zdołała się przekonać do czego zdolny jest burmistrz Maśkiewicz i już tak łatwo nie da się wykiwać. Nawet ten najwierniejszy z wiernych Stanisław Żygadło jakby ostatnio nieco przycichł. Pamiętamy kiedy to na początku kadencji bez przerwy szumiał wieszając psy na poprzednim zarządzie miasta i burmistrzu. Chciałbym zapytać wprost: czy coś się zmieniło?
Swego czasu pisałem, że radca prawny Dariusz Obara jest jakby trochę zagubiony. Teraz się okazuje, że nie tylko zagubiony, ale tak naprawdę nie wiadomo czy jest radcą Urzędu Miejskiego i Rady Miasta czy prywatnym radcą burmistrza. A już na kpinę zakrawa wydanie czterech pokrętnych opinii w sprawie zatrudnienia zastępców prezesów spółek „Iławskie Wodociągi” oraz ITBS. Najciekawsza była ostatnia opinia, w której radca stwierdza, ze wiceprezes IW mógł spokojnie... przepisać swoją firmę na żonę i dalej robić swoje. Kpiny? Nie! Taka jest tam teraz mentalność. Nie pytam już o poczucie rzetelności. Panie radco, ja bym się jednak rumienił.
Pamiętacie państwo jak przed wyborami pewien działacz może niezupełnie lewicowy Bolesław Jurczak zapewniał, że „program wyborczy SLD dla kraju” jest programem „również dla Iławy”. I cóż się okazało? To ja miałem rację pisząc, że SLD nie ma żadnego programu – ani dla kraju, ani tym bardziej iławskie SLD dla Iławy. Gorzka to satysfakcja.
SLD rozwiewa się jak dawna PZPR. Jak mgła pod wypływem wschodzącego słońca. Przycichli dawni krzykacze, bo nie mają nic ludziom do powiedzenia. Skompromitowali się wszędzie z paniczem Leszkiem Millerem na czele. Skompromitowali się w Iławie z paniczem Jarosławem Maśkiewiczem na czele.
Dziwi jednak uparte milczenie innych lokalnych ugrupowań i partii politycznych. Ale to już nie moja parafia. Mnie jako mieszkańca Iławy interesuje dziś i jutro naszego miasta. Tu żyję dziś i mam nadzieję żyć jutro.
Chciałbym zaproponować Radzie Miejskiej w Iławie, aby przy uchwalaniu budżetu na przyszłe lata zarezerwować pewien fundusz na renowację wnętrz ratusza. Wstydliwego smrodu, którego narobili obecni władcy – moim zdaniem – nie da się usunąć zwykłym wietrzeniem.
Na koniec prośba do ostatnich trzech obrońców Jarosława Maśkiewicza. Przestańcie towarzysze wydzwaniać w tajemnicy do redaktora naczelnego „Kuriera”, żeby zablokował moje teksty. Jeśli nie zgadzacie się z moim zdaniem, to sami chwytajcie za pióro i tutaj na forum publicznym przekonujcie społeczeństwo Iławy, że Wyszyński nie ma racji i choruje na złośliwość.
wynajęty felietonista:
ZYGMUNT WYSZYŃSKI