Kasjerka spółdzielni mieszkaniowej przez kilka lat regularnie kradła pieniądze z czynszów wpłacanych przez lokatorów. Gdy wpadła, natychmiast... wylądowała w szpitalu psychiatrycznym. Jednak nie uniknęła kary. Została szybko rozliczona przez prokuraturę i sąd.
Ponad rok temu pierwsza na ślad znikania pieniędzy z kasy trafiła jedna z pracownic Spółdzielni Mieszkaniowej „Przyszłość” w Iławie. O swoich podejrzeniach szybko powiadomiła prezesa.
– Natychmiast złożyłem na policji zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa – informuje prezes spółdzielni Janusz Jędrzejak. – Okazało się, że proceder trwał kilka lat. Kasjerka stosowała wymyślne „chwyty”, między innymi z pokwitowaniami KP, „kasa przyjmie”, i dlatego przez dłuższy czas oszustwo nie wyszło na jaw. Jednak zawsze kłamstwo ma krótkie nogi.
Prezes Jędrzejak nie czekał długo ze zwolnieniem nieuczciwej kasjerki. Już po wstępnych wynikach kontroli dokumentów potwierdziły się najgorsze obawy, więc dla Bożeny Wierzchowskiej przygotowano zwolnienie dyscyplinarne.
– Wręczenie zwolnienia kasjerce niestety nie odbyło się od razu, bowiem szybko wystarała się o zwolnienie lekarskie, a następnie oddała się pod opiekę lekarzy psychiatrów – opowiada Jędrzejak. – Wydaje mi się, że o ile z zarządem spółdzielni próbowała sobie pofolgować, o tyle z prokuraturą już nie chciała zadzierać i dodatkowo pogarszać swojej sytuacji. Przez ponad 4 lata okradała nas z pełną premedytacją.
Bożena Wierzchowska przyznała się przed sądem, że w okresie od stycznia 1999 roku do września roku 2003 jako kasjerka przywłaszczyła sobie prawie 140 tys. złotych, a także fałszowała kierowane do lokatorów informacje o stanie sald za czynsze.
Sąd Rejonowy w Iławie skazał byłą kasjerkę na półtora roku więzienia, ponadto wymierzył grzywnę 1500 zł, a także orzekł o obowiązku naprawieniu szkody w kwocie prawie 140 tys. złotych dla spółdzielni. Wyrok jest prawomocny.
Mieszkanie skazanej zostało zabezpieczone na poczet zwrotu przywłaszczonej kwoty.
JAROSŁAW SYNOWIEC