Logo Kurier Iławski

Pierwsza strona
INFORMACJE
Opinie
Kurier Zdrowia i Urody
Papierosy
CENNIK MODUŁOWY
Ogłoszenia drobne
Ogłoszenia modułowe
Stopka
Wyszukiwarka
FORUM

INFORMACJE
Znowu podwyżka za wywóz śmieci
Nowa sekretarz miasta Iławy
Hulajnogi blokują miasto
Kto wreszcie zlikwiduje szlabany?
Kolejna porodówka zlikwidowana
Szef zapłaci za zmarłego pracownika
Koniec ery Adama Żylińskiego
Zabił ją narkotyk
Odeszła legenda sportu
Nie żyje Aleksandra Zecha
Iga Świątek i Agnieszka Radwańska polubiły Iławę
Droższe bilety autobusów miejskich
Czy ktoś kradnie nawet woreczki na psie kupy?
Paszport wyrobisz w Iławie!
Czy przewodniczący Brzozowski straci mandat?
Znany muzyk jazzowy oskarżony o pedofilię
Remont mieszkania ITBS. Chciałam tylko normalności.
Znaleziono zwłoki kobiety
Dziecko zmarło w Dzień Dziecka
Pierwsza sesja i już podwyżka zarobków burmistrza
Więcej...

INFORMACJE

2005-06-15

Kamienna twarz Jarosława


Andrzej Kleina

Nie tak dawno red. Jarosław Synowiec w tekście „Kto tu najważniejszy” po raz kolejny wypunktował burmistrza Jarosława Maśkiewicza. Pozwolę sobie i ja swoje trzy grosze wtrącić. Zastrzegam jednak, że tekst ten nie rości sobie prawa do bycia jakąkolwiek wiążącą charakterystyką. Jest po prostu moim i tylko moim zdaniem. I zgadzać się też z nim nie trzeba...

W ubiegłym roku przedstawiłem czytelnikom Kuriera żartobliwą próbkę tego czegoś, co nazwałem teorią dominacji koguta, a poświęconą burmistrzowi Maśkiewiczowi. Stwierdziłem wówczas, i dzisiaj to powtarzam również, że u Maśkiewicza występuje bardzo silna potrzeba władzy, średnia potrzeba osiągnięć i niezwykle słaba potrzeba afiliacji. Potrzeba władzy jest niczym innym, jak potrzebą efektywnego wywierania wpływu na innych. U Maśkiewicza potrzeba ta, stała się potrzebą dominacji czy wręcz pełnej kontroli nad ludźmi.

Mówi Wiesław Niesiobędzki, cytując burmistrza: „Ja tu jestem burmistrzem i ja decyduję o wszystkim”. Powiada też Maśkiewicz (cytuję za Synowcem): „Tego typu pisma i prośby należy kierować bezpośrednio do burmistrza, a nie do przewodniczącego rady”. Przypominam, iż rzecz dotyczy pisemnej prośby Marii Kotewicz, dyrektor iławskiej szkoły muzycznej ufundowania trzech raptem pucharów, złożonej na ręce Edwarda Bojko.

Wystosowanie prośby pani dyrektor z pominięciem siebie, czyli burmistrza – potraktował Maśkiewicz jako swoisty zamach stanu, a przynajmniej próbę ruszenia fundamentów swojej neurotycznej potrzeby kontroli innych ludzi. I kiedy to wszystko jeszcze okraszone zostało ponadnormatywną dawką braku kultury osobistej, czyli tego, co Anglicy fenomenalnie „klasą” nazywają, miała prawo pani Kotewicz błędnie niestety ocenić zachowanie Maśkiewicza, jako „próbę robienia polityki nad głowami najmłodszych”. To nie polityka jednak, a brutalnie zaakcentowana potrzeba dominacji w połączeniu z najzwyklejszym brakiem klasy.

Funkcjonuje Maśkiewicz jak klasyczny model: bodziec – reakcja (ale nie tylko!). Nie może to dziwić jednak wcale, przez tyle lat funkcjonował tak właśnie w Lubawie, że klasyczny behawioralny model: S – O – R, występuje u niego bez O (S – bodziec, R – reakcja, O – procesy pośredniczące, np. intelektualne). Dlaczego tak funkcjonował w Lubawie? O to, trzeba by lubawskich radnych zapytać... A gdyby się krępowali, to im podpowiem, bo nieśmiałe towarzystwo niezwykle to było. Niezwykle się napracowali nad swoją submisją (podporządkowaniem! – ze strachu, czy doraźnych korzyści?), ażeby potrzebę dominacji Maśkiewiczowi na wyżyny niezwykłe wywindować.

U Maśkiewicza potrzeba afiliacyjna w szczątkowym być może stopniu występuje. Jej przeciwieństwem, (co postrzegam u niego w nadmiarze), jest potrzeba odrzucenia, czyli traktowanie ludzi z góry, okazywanie lekceważenia, pomijania i wykluczania. Wszystkie te konsekwentne zwolnienia ludzi z pracy podległych mu służbowo (tu: wymienić ludzi których pozwalniał: Kieruzel, Wisiński, Hordejuk, Kołeczek, Karpiński etc...), to nic innego właśnie jak niezwykle, rakowato wręcz rozrośnięta potrzeba odrzucenia, wspaniale współgrająca z potrzebą dominacji. Nie wykazuje Maśkiewicz śladowej nawet zdolności do zawierania jakichkolwiek związków partnerskich opartych na zasadzie równości.

A co z potrzebą osiągnięć, czy rzeczywiście jest u Maśkiewicza na średnim chociażby poziomie? Mieszkańcy Iławy, na co dzień niejako śledzący procesy inwestycyjne w swoim mieście, zdecydowanie więcej i lepiej te sprawy ode mnie znają. Podpowiem im jedynie, iż potrzeba osiągnięć to nic innego jak przezwyciężanie przeszkód, staranność niezwykła, aby zrobić coś trudnego, ambitnego, szybko i jak najlepiej. Co więc Maśkiewicz zrobił dla miasta trudnego, ambitnego, coś, czego nikt inny przed nim nie zrobił?

Pytanie to można poszerzyć i zadać je również burmistrzowi Lubawy – Edmundowi Standarze. W mojej ocenie (początkującego publicysty) test ten niezwykle blado dla delikwentów obu wypada, mimo że w Lubawie burmistrz Standara ambitnie stadion z bieżnią tartanową nawet buduje, ale to temat na zgoła inną bajkę, niewykluczone czy nie na prokuratorską. Obiecuję wszelako, że niezwykle ciekawie ów temat się zapowiada, o czym sukcesywnie informować będę...

Słów jeszcze kilka, o dążeniu do władzy w wydaniu Maśkiewicza, bo ciekawy to przypadek niezwykle.

Wydaje się, że dążenie to chroni go przed poczuciem bezradności (jest jednym z podstawowych składników lęku). Unika bowiem Maśkiewicz sytuacji, gdzie jakakolwiek sytuacja przypominałaby mu tę jego słabość. Neurotyczne dążenie do władzy chroni go przed niebezpieczeństwem, że we własnej ocenie nic nie znaczy i, że inni o tym wiedzą. Maśkiewicz wierzy, że powinien umieć sobie poradzić w najtrudniejszej nawet sytuacji, i winien to zrobić natychmiast.

Dzieli ludzi na silnych i słabych. Pogardza każdym który się z nim zgadza, kto odczuwa przed nim zahamowania i nie umie zachować KAMIENNEJ TWARZY. Chce kontrolować zarówno innych jak i siebie. Chce sam wszystko inicjować lub akceptować. Chce mieć zawsze rację i złości się, jeżeli wykaże mu się błąd, nawet wtedy, gdy rzecz dotyczy drobiazgu.

Jest ciągle rozdrażniony, charakterystyczna postawa dla niego, polega na tym, żeby nigdy nie ustępować. Uznanie jakiegoś poglądu czy przyjęcie rady, nawet słusznej, odczuwa jako własną słabość i sama myśl o tym wywołuje u niego bunt. Kompletnie nie nadaje się do współpracy w zespole, a takim chyba magistrat się jawi.

Kury domowe ustanawiają w stadzie (bez względu, czy 10 sztuk liczy, czy 10.000) tzw. „hierarchię dziobania”, co oznacza, że najważniejsza kura w stadzie (Maśkiewicz) dziobie wszystkie inne. Kury niższe rangą (szefowie wydziałów w magistracie) mają prawo dziobania kur stojących jeszcze niżej. I tak wszyscy dookoła stukają się dziobami, srożą piórka, a naród – patrząc na to wszystko – stuka się w czoło (palcem, co naturalne, nie dziobem) i dziwi się niezmiernie, że kogut magistracki nie za tęgi, cienko piejący, dziobie i dziobie. I tak mu się to dziobanie spodobało, że przestać nie może...

I nawet 700-lat Iławy mu powiewa. Z komina!

Andrzej Kleina


  2005-06-15  

Z komentarzami zapraszamy na forum
Wróć   Góra strony
106621308



REDAKCJA:
redakcja@kurier-ilawski.pl


Zaproszenia: co, gdzie, kiedy?
informator@kurier-ilawski.pl


Biuro Ogłoszeń Drobnych:
ogloszenia@kurier-ilawski.pl


Biuro Reklamy:
reklama@kurier-ilawski.pl


Kronika Towarzyska:
kronika@kurier-ilawski.pl






Pierwsza strona | INFORMACJE | Opinie | Kurier Zdrowia i Urody | Papierosy | CENNIK MODUŁOWY | Ogłoszenia drobne | Ogłoszenia modułowe
Stopka | Wyszukiwarka | FORUM | 
E-mail: redakcja@kurier-ilawski.pl, reklama@kurier-ilawski.pl, ogloszenia@kurier-ilawski.pl
Copyright © 2001-2024 - Kurier Iławski. Wszystkie prawa zastrzeżone.