ZYGMUNT WYSZYŃSKI
Ha! Nie wiedziałem, że zostałem pseudo-felietonistą. Skoro ja i mnie podobni, piszący subiektywne felietony (opinie) o aktualnych iławskich sprawach i pomniejszych sprawkach – są „pseudo”, to jak wygląda normalny felietonista? Aha, już wiem! To taki, który pisze w samych superlatywach o lokalnej władzy oraz o Andrzeju Lepperze, broń Boże nie nazywając go „pierwszym warchołem RP”, bo akurat nie podoba się to jednemu z członków Samoobrony w Iławie, panu Krzysztofowi Zięba.
Osobiście nie lubię narzucania komukolwiek co ma robić, czy o czym pisać. A już dyktatu „pisz pan o rybach” nie przyjmuję do wiadomości, bo niby z jakiej racji. Przecież lektura tego, co piszę, nie jest obowiązkowa. Nikt nie będzie z tego odpytywany. Każdy ma tu prawo napisać swój punkt widzenia. Nowy Kurier Iławski liczy aż 32 strony (plus dodatek TV) interesujących informacji – tak, że każdy na pewno znajdzie coś dla siebie.
Moi piszący koledzy oraz ja nigdy nie piszemy w liczbie mnogiej „my”. Każdy pisze we własnym imieniu. Nie rozumiem więc dlaczego Krzysztof Zięba używa zwrotu „my”. W czyim imieniu i kto go do tego upoważnił? Rozumiem, że nikt – więc jednak mówi tylko za siebie. Ma takie święte prawo, a ja muszę to uszanować. Nie muszę natomiast zgodzić się z jego punktem widzenia. Na tym polega dyskusja, bo gdyby wszyscy dmuchali w jedną trąbkę, to obeszłoby się bez jakiejkolwiek wymiany poglądów.
Może ten zwrot „my” zapożyczył od szefa swojej partii, który buńczucznie zapowiada, że po następnych wyborach „My będziemy rządzić Polską”. Chciałoby się powiedzieć: uchowaj nas Panie!
Jędrek Lepper, kiedy tylko zobaczył, że pozycja Millera zaczyna się chwiać, pospiesznie wycofuje swoich ludzi z lokalnych koalicji w strukturach terenowych. I ma, cwaniak, rację. Nie chce, aby niepowodzenia SLD rzutowały na kunktatorów z Samoobrony. Potem łatwiej będzie powiedzieć: „To nie my, to oni”.
I co, wykrakałem... Rządzący SLD nie miał i nadal nie ma programu. Zresztą w Iławie jest podobnie. Po wyborach lokalnych do ratusza upłynęło już prawie pół roku, a zapowiadanego w kampanii „programu dla Iławy” jak nie ma, tak nie ma. I co, znów napadam?
Na razie odbywały się zjazdy, wybierano nowe władze partyjne – a to miejskie, a to gminne, a to jeszcze inne – a programu nie ma. Ale są za to stołki! (i o to chodzi). Chyba nie starczyło dowcipu, aby taki program stworzyć.
ZYGMUNT WYSZYŃSKI