Sprawdziły się przypuszczenia jasnowidza wynajętego przez rodzinę Kasprzaków. Blisko trzy tygodnie po zaginięciu, w odległości kilkuset metrów od wskazanego przez niego miejsca, w wodach Jezioraka znaleziono zwłoki 21-letniego Krzysztofa.
21-letni Krzysztof Kasprzak zaginął 9 kwietnia. Od samego początku istniały podejrzenia, że mężczyzna mógł się utopić (wiadomo było, że dużo czasu spędzał w pobliżu różnych zbiorników wodnych, gdzie karmił łabędzie). Takie okoliczności zaginięcia mężczyzny potwierdził również wynajęty przez rodzinę różdżkarz, który kazał szukać ciała w okolicach iławskiej „dzikiej” plaży nad Jeziorakiem. Grupa płetwonurków ze straży pożarnej przeszukała miejsce wskazane przez różdżkarza. Nie znaleziono wówczas ciała.
Dziewiętnaście dni po zaginięciu Krzysztofa, kilkaset metrów od miejsca wskazanego przez różdżkarza, nad jezioro wybrał się iławianin, który miał przy brzegu zacumowaną łódź. Mężczyzna zobaczył w wodzie coś, co przypominało ciało. O znalezisku powiadomił policję.
Na miejsce udali się strażacy, którzy wyciągnęli dryfujące kilkadziesiąt metrów od brzegu zwłoki. Kilka minut później policjanci potwierdzili personalia mężczyzny. Znalezionym okazał się Krzysztof Kasprzak.
Wstępne oględziny zwłok wskazują na to, że leżały one w wodzie od dłuższego czasu. Na czole mężczyzny widoczna była podłużna, głęboka rana. Okoliczności jej powstania nie zostały jeszcze ustalone.
– Przyczynę śmierci mężczyzny i zbliżone okoliczności tragedii poznamy dopiero po przeprowadzeniu sekcji zwłok – wyjaśnia Janusz Skuzjus, oficer prasowy iławskiej policji. – Jeśli będą jakiekolwiek podejrzenia, że w jego śmierć zamieszane są osoby trzecie, sprawą zajmie się prokuratura.
KATARZYNA KOZIKOWSKA