JAROSŁAW SYNOWIEC: Co w trawie piszczy...
OBŻARSTWO
Wszystkie rady gminne, miejskie i ta powiatowa również pomyślnie i bez specjalnego skrępowania rozpoczęły działalność od ustanowienia sowitego wynagrodzenia za pracę, której jeszcze nawet nie dotknęły.
Jeżeli radni poprzedniej kadencji mieli na początku swojej (czasami pożal się Boże) działalności pewne opory dotyczące wynagrodzenia, jakie im się z tytułu dorwania się do władzy należy, to nowe samorządy takich oporów już nie miały. Bez żadnego skrępowania, na oczach współobywateli dzielili tort, na który składają się nasze podatki – zupełnie nie przejmując się tym, że ich apetyty zasługują na miano obżarstwa. Apetyty tak olbrzymie, że dla ich zaspokojenia w niektórych samorządach trzeba będzie zaciągnąć bankowe pożyczki... (w Lubawie nawet już pożyczki niewiele pomogą).
Nie chcę być niesprawiedliwy, więc dodam, że niektórzy radni z niesmakiem obserwowali poczynania swoich kolegów. Ale co tam... W większości siła...
Zgadnijcie jaka koalicja polityczna odniosła w tej walce największe sukcesy? Oczywiście Jarosław Maśkiewicz z SLD-UB i Edward Bojko z „Iławian Inaczej”. Wspaniała para olimpijskich saneczkarzy. Ich specjalnością od zawsze jest ślizg na dystansie długim i krótkim (na zmianę, po zmianie kombinezonów). Ale teraz pęd do koryta był tak mocny i tak irytująco bezwstydny, że podwyżki chcieli sobie przyklepać już na pierwszej inauguracyjnej sesji – w pięć minut po ślubowaniu! Ktoś przytomny jednak szepnął, że tak po świńsku nie wypada. I w ostatniej chwili zmienili program. Poczekali. Do następnej sesji za dni... kilka.
W domach uczestników zwycięskiego szturmu na kasę z pewnością święta i Sylwester były wesołe. Oby to im wyszło na zdrowie. Ze szczerego serca tego im życzymy.
LUDZIE SĄ WKURZENI
Odbieram masę listów, za które serdecznie wszystkim Czytelnikom dziękuję. Oto fragmenty kilku najważniejszych pytań, którymi mnie państwo zasypujecie:
„Panie Jarku, coś pan nie lubi pana Maśkiewicza, ale radzę dać mu trochę czasu, przecież nie od razu Kraków zbudowano”.
To, czy ja lubię czy nie burmistrza Maśkiewicza, jest tu całkowicie bez znaczenia. Nie o to chodzi, nie to jest gwoździem sprawy. Rzecz cała rozbija się o złe nawyki, które do życia publicznego Iławy chce wnieść pan Maśkiewicz. Nie możemy milczeć, gdy wprowadza się dyktatorskie obyczaje: uderzanie w niezależną prasę, wyganianie reporterów, później zamykanie drzwi ratusza, utajnianie obrad i kluczowych dla miasta decyzji. Tego jeszcze w nowych czasach Iława nie widziała. Czy jedyna prawdziwie lokalna gazeta ma udawać, że nic się nie stało, że nie ma sprawy?!
„Panie redaktorze! Myślę, że już czas dokładnie przyjrzeć się działalności pana Maśkiewicza w Lubawie. Prawdopodobnie odkryjecie niezłe bagienko finansowe. Ludzie już gadają, a wy nie piszecie. No to się w Iławie zdziwimy, kogo wybraliśmy na nowego burmistrza”.
Właśnie prowadzimy w tej sprawie kilka niezależnych śledztw dziennikarskich. Już wkrótce poznamy kilka bardzo interesujących, daję słowo, tematów z Lubawy. Przy okazji informacja: prokuratura też prowadzi w tej sprawie swoje czynności. Dość powiedzieć, że „Nowemu Kurierowi” nie zbraknie odwagi, by uchylić rąbka wstydliwych tajemnic. Ciekawe czym zakończy się praca prokuratorów?
„Czy to prawda, że poprzedni dygnitarze z panem Żylińskim i panią Skubij na czele korzystają ze zwolnienia lekarskiego?”.
Tak, to prawda. Poprzedni dygnitarze (oczywiście na koszt nas, podatników) nagle rozchorowali się obłożnie.
JAROSŁAW SYNOWIEC