Przyjaciele, znajomi i zaproszeni goście spotkali się z artystką Joanną Madivą Żurańską. Okazją było uroczyste otwarcie wystawy „Pochwała kobiecości”. Obrazy można oglądać w iławskiej restauracji Yellow do końca maja.
Aleksandra Karbowska: – Szesnaście prac w niespełna cztery miesiące, to chyba bardzo twórczy czas w twoim życiu?
Joanna Madiva Żurańska: – Tak. Pierwszy obraz namalowałam w styczniu, a tak naprawdę była to już trzecia praca o tym charakterze. Dwie pierwsze jednak trafiły w ręce rodziny i przyjaciół, więc trzecia stała się pierwszą i od niej tak naprawdę wszystko się zaczęło.
– Która to praca?
– „Myślałam”. Ze wszystkich jest mi najbliższa. Nie dlatego, że pierwsza, ale dlatego, że w moim odczuciu najpełniejsza, dokładnie taka, jak chciałam, żeby była.
– Pierwsza rzecz, która się sama narzuca – to kolor. Do tej pory twoja twórczość sprowadzała się głownie do bieli i czerni. Teraz kolory skupiają wzrok, są energetyczne, mocne…
– Kolor pojawił się z emocjonalnej potrzeby silniejszego wyrażenia siebie, z energii, która jest we mnie. Jeżeli temat i forma sprawią, że moje prace kogoś „zmagnetyzują”, sprawią, że ten ktoś na chwilę się zatrzyma i zamyśli – to będzie to dla mnie największy komplement.
– Powiedziałaś: „temat”. Pochwała kobiecości to wystawa poświęcona kobietom, ale czy nie jest tak, że są to obrazy poświęcone jednej kobiecie – tobie?
– Tak, to kolejna odsłona mojego kobiecego wnętrza. Chciałabym, aby te akty byty drogą do duszy. Ciało jest tylko powłoką kobiecości, formą dla duchowej materii. To duchowość nadaje właściwe piękno i charakter. Jest kwintesencją, sprawia, że kobieta jest wyjątkowa, zmysłowa i wielowymiarowa.
– „Kim jestem…”, „No nie wiem”, „Jeśli chcesz”, „To jest pewne”, „Tak właśnie jest dobrze” – to wybrane tytuły twoich obrazów. Przyznaję, że są intrygujące i wskazują kierunek poszukiwań, ale jednocześnie pozostawiają dużą dowolność interpretacji. W dodatku wypisane na luźno nałożonych karteczkach wręcz kuszą, żeby je pozamieniać miejscami…
– Tytuły są otwarte. Zależało mi, żeby każdy obraz żył swoim życiem, każdego dnia inaczej. Ukazywana na nich kobieta to ta, która mieni się różnymi kolorami, zmienia twarze i pozy pozostając nadal tą samą osobą, znaną lecz nie poznaną do końca. To moja osobista afirmacja kobiety, która jest we mnie niezależnie jaką przybiera postać.
Joanna Madiva Żurańska – bohaterka sobotniego wieczoru w Yellow. Na drugim planie koleżanka artystki Marzena Zakrzewska, która poprowadziła wernisaż
Wystawa to 16 akryli na tekturze. Malarstwo emocjonalne, bliskie inspiracjom dziełami Picassa i Matisse’a
Wystawa zaskoczyła osoby, które znają dotychczasową twórczość Madivy. Po raz pierwszy artystka użyła
tak mocnych kolorów
„Myślałam” – akryl, który dał początek pozostałym obrazom