Wiesław Niesiobędzki
O mój Boże, jak ja cierpię... Co się porobiło w tym naszym mieście iławskim, na całą Grenlandię i połowę południowego Madagaskaru słynnym ze swych złocistych plaż obmywanych ciepłymi wodami modrego Jezioraka, na którego wybrzeża pełne gościnnych przystani żeglarskich, uroczych stanic wodnych, tajemniczych marin, przytulnych pensjonatów i komfortowych hoteli z wykwintnymi restauracjami każdego roku zjeżdżają dziesiątki tysięcy turystów, by ciesząc oczy urodą pejzażu, radośnie się zabawiać, aktywnie wypoczywać i szczodrą ręką pozostawiać setki tysięcy złotych.
Dla tego miasta sławnego, mlekiem i miodem płynącego i bogactwem jego ludności sytego, Tadeusz Listkowski znalazł kandydata na nowego burmistrza, a Janusz Ostrowski dzielnie mu sekunduje, konkludując jednocześnie, iż to nasze najcudniejsze w tej części świata miasto, właśnie „umiera”.
Co się dzieje, co jest grane? Czy im nasze gorące słońce, prażące bezlitośnie na naszych przeludnionych plażach, na rozum padło? Czy może blask urody pięknych dziewcząt, opalających za dnia na iławskich plażach swe młode i powabne ciała, a nocą zabawiających młodych i bogatych biznesmenów w salach balowych naszych licznych nadjeziorackich luksusowych hoteli, tak zwany zdrowy rozsądek odebrał tym skądinąd mądrym, roztropnym i świetnie rozeznanym w naszej środkowoeuropejskiej rzeczywistości postsocjalistycznej felietonistom. Tak, właśnie to musiało się im przydarzyć tym lewicowcom z krwi i kości, w dodatku z sercami nieszczęśliwie krwawiącymi po lewej stronie.
Skutkiem tego ich przesiąknięte ideą sprawiedliwości społecznej, materialistyczno-dialektyczne umysły zwyczajnie nie wytrzymały gwałtownego przeskoku z życia w zgrzebnej, choć społecznie sprawiedliwej rzeczywistości Rzeczpospolitej Ludowej, do bezideowego bytu w rozbuchanej demokracją i obfitującej we wszelkie dobra materialne III Rzeczypospolitej.
Tadek Listek uwziął się. Cały jest zatroskany o losy naszej pięknie rozwijającej się aglomeracji powiatowej, w której pan poseł umie, a Polak potrafi wybrać sobie burmistrza, dzięki któremu wszyscy tu świetnie zarabiamy, a jeszcze lepiej wydajemy ostatnie pieniądze na kupno biletu, by wyjechać gdziekolwiek w poszukiwaniu pracy i nie pozwolić swej rodzinie umrzeć z głodu na przepięknie brukowanych placach, ulicach, bulwarach i chodnikach sławnego miasta nad Jeziorakiem.
Tadzio na kolejnego burmistrza lansuje nam Marcina Woźniaka, aktualnego wiceprzewodniczącego Rady Miejskiej w Iławie, która wespół z obecnym burmistrzem tak dzielnie rozwija naszą sławną stolicę powiatu obejmującego całe Lazurowe Wybrzeże Jezioraka, połączonego przez kanał, Morze Bałtyckie i cieśniny duńskie z: Kopenhagą, Oslo, Londynem a nawet Tel Awiwem i Aleksandrią – o Nowym Jorku, Hamburgu i innych pomniejszych Marsyliach nie wspominając.
No dobrze Tadziu, w wolnym kraju żyjesz i lansuj sobie, kogo chcesz, bylebyś wiedział, kogo lansujesz.
No właśnie, kogo lansujesz? Gdzie mieszka radny Woźniak, w czyim domu, w jakim mieszkaniu? Ile za nie zapłacił, gdzie pracował, żeby na jego kupno zarobić? Powiedz nam też rychło, gdzie pracuje pana radnego, wiceprzewodniczącego żona, ile ma ten łaskawca z nią dzieci i jak mu się wiedzie z zarabianiem na ich utrzymanie? To bardzo ważne, Tadziu, bo jak możemy powierzyć stery miasta komuś, kto nie potrafi zarobić na swoje własne mieszkanie, nie daje sobie rady z utrzymaniem rodziny lub może wcale nie umie jej założyć tej podstawowej (i według katechizmu, i według konstytucji) komórki społecznej.
Koniecznie też Tadziu chcemy wiedzieć, w jakie to intratne biznesy udało się wejść twojemu kandydatowi. Może ma w Iławie jakiś dobrze prosperujący zakład produkcyjny lub jeden z wielu tutejszych hoteli do niego należy albo przystani jachtowych z pomostami, molem, wypożyczalnią łodzi, zakładem szkutniczym i miejscami noclegowymi. W rezultacie czego należy on do grona szacownych i godnych szacunku mężów opatrznościowych Iławy, dających mieszkańcom swego miasta (a swoim wyborcom) dobrze opłacaną pracę.
Jeśli jednak nie ma on, ten twój kandydat Tadziu, smykałki do wielkich interesów, to może udało mu się chociaż jakiś sklep niewielki, kiosk z prasą czy chociażby stragan z warzywami uruchomić i poprowadzić w taki sposób, by przynosił jemu zyski, a klientom radość z udanych zakupów. Albo, co może przez swoją wrodzoną skromność przed wyborcami skrywa, w mieście dzięki niemu zbudowana została jakaś nowa szkoła, biblioteka, ośrodek zdrowia, szpital lub hala sportowa?
Musisz o tym koniecznie Tadeuszu elektorat twego kandydata powiadomić, bo jak dotychczas wieść gminna niesie, że kilka lat temu brał udział, bez skutku zresztą, w antyeseldowskiej kampanii. We trzech, m.in. z bratem, wznosił na iławskich ulicach wielce budujące okrzyki „SLD – KGB”.
W niewiele miesięcy później, gdy blisko już było kolejnych wyborów, ten bystry, inteligentny, dobrze się zapowiadający i przez ciebie zachwalany, Tadeuszu, młody i zdolny człowiek, widząc skuteczność i efekty dotychczasowych działań, zrozumiał, że popełnił błąd, co zresztą dowodzi jego niebywałej inteligencji. W mig wyrzucił ze swego życiorysu ten trefny skrót KGB, po czym wziął i związał się z SLD, a zrobił to tak skutecznie, że szefem go tam uczynili i władzę mu powierzyli. Wiedzieli chyba, co czynili, bo jak to gazety piszą i ludzie po mieście mówią, to właśnie dzięki twemu kandydatowi pewien iławski przedsiębiorca i właściciel zakładu produkcyjnego, co samo przez się wybitnie dowodzi jego lewicowego i socjaldemokratycznego rodowodu, sprytnie umiał wejść z listy SLD głosami iławskich bezrobotnych do Sejmu RP. Następnie zaś ten sam lewicowy poseł przedsiębiorca, przy wybitnym wkładzie pracy intelektualnej i organizacyjnej oraz ideowej i propagandowej – twego Tadziu kandydata – na nowego burmistrza Iławy umiał przekonać iławian, by ci dokonali najlepszego z możliwych wyboru panującego nam dotąd miłościwie Ojca Miasta.
Masz zatem rację Tadziu, radny Woźniak to czyste złoto, jego sukcesy same za niego mówią. Ten człowiek to dla Iławy miód, cud i ultramaryna. Jemu Iława, władza i sława, a nam sukcesy, praca, pieniądze, inwestycje, rozwój. Wszyscy do urn wyborczych: na Woźniaka tak, to bogatego iławianina znak. Prowadź nas wodzu do raju sytości.
Jest jednak jedno małe ale, Tadziu. Powiedz nam coś jeszcze. Powiedz najprościej, szczerze po ludowemu – tak, jak właśnie umiesz i jak się przyjęło mówić w demokracji: do szarego i nierozumiejącego się na wielkiej polityce elektoratu prostego.
Powiedz Tadziu, dlaczego w świetle tak ważkich i fundamentalnych dokonań wyborczych (tudzież sukcesów politycznych twego kandydata), felietonista Janusz Ostrowski – nieskrywający swych lewicowych sympatii i wywodzący się z tej samej lewicowej opcji, co ty i twój znakomity kandydat – zaledwie po dwóch latach rządów burmistrza, posła i radnych reprezentujących tę samą lewicową partię w swoim tekście pt. „Epitafium dla Iławy” stwierdził, że nasza tak pięknie rozwijająca się Iława, jest miastem umierającym. Co się stało temu Ostrowskiemu? Nasze słońce ostre na umysł mu padło, czy nieustanny szelest pieniędzy wpływających na konta mieszkańców Iławy go tak poraził? Wytłumacz mi to proszę, Tadziu.
Na własne oczy zobaczysz, jeśli zdołasz mi to wytłumaczyć, jak ja pierwszy, wedle Twych wskazań, głos w wyborach oddam z nadzieją, że też wreszcie – jak ten twój młody, zdolny kandydat – do czegoś się w Iławie będę mógł przydać. Wtedy po pierwsze: dla żony pracy w krajach zamorskich nie będę musiał szukać, a po wtóre zaś, nigdy już nie narażę się na wyzwiska i obelgi, jakich od twego – Tadziu! – kandydata i jego koleżków nasłuchać się musiałem, gdym pewnego wieczoru z żoną i synami w marszu wyborczym z pochodniami przez nasze piękne miasto wędrował.
Z wami, „Iławianie Razem”, cierpiący dolę:
WIESŁAW NIESIOBĘDZKI