Leszek Olszewski
Dałem się namówić przyjacielowi na zwizytowanie politycznego spotkania posłów Ziobro i Szczygło z ludnością Iławy. Z okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego, afery Rywina, przesilenia rządowego itp. Spotkanie (w auli iławskiej Sorbony im. Włodkowica) zapowiadało się raczej rutynowo, a tu – post factum – trzeba przyznać, iż trudno byłoby wyobrazić sobie bardziej interesujący i tchnięty wcale nielekkim dramatyzmem jego scenariusz!
Nie doszło na szczęście do żadnych aktów przemocy, gwałtu czy czegokolwiek na ten obraz i podobieństwo, doszło jednakże do ciekawej wymiany zdań i poglądów – pisząc to myślę przede wszystkim o końcowej części meetingu, kiedy to panowie Zbigniew Z.. i Aleksander Sz. ustosunkowywali się do licznych zapytań kierowanych doń ze strony około 40-osobowej widowni. Ale może chronologicznie.
Punkt godz. 17:03 goście weszli na salę patrząc to tu, to tam, kto siedzi i z jakim generalnie nastawieniem. Potem zasiedli za stołem prezydialno-wykładowym, jeszcze raz ogarnęli okiem co i jak i rozpoczęło się znaczone wybrykami mikrofonu entree, którego dokonał jakiś lokalny działacz, ale czego i jakiego szczebla – nie wiadomo, gdyż w ferworze ogólnym się nie przedstawił.
Jasność natomiast nastała jak mikrofon wziął w swoje ręce poseł Zbigniew, który w kilku zdaniach zaproponował porządek obrad, przedstawił klubowego kolegę, skonstatował, że tyle w Iławie pięknych kobiet, skomplementował też te nieliczne na sali itp. Na koniec zaś przeprosił, że za godzinę musi spadać na ekspres do „stolycy”, zasugerował przeto przyspieszony tryb pogawędki, co prawie wszyscy przyjęli ze zrozumieniem. Czemu „prawie” – za chwilę.
Poseł więc ochoczo zabrał się do wygłoszenia dłuższej oracji opartej na kilku kolumnach: 1. krytyki rządu (a szczególnie ex-premiera Millera); 2. układów quasi mafijnych w biznesie; 3. niebotycznych fortun, jakie zbijają faktyczni sternicy gospodarki; 4. nieformalnych grupach nacisku na władzę i jedynego lekarstwa na tę gangrenę, które upatruje w swoim i posła Szczygło ugrupowaniu, czyli Prawie i Sprawiedliwości.
Partii, do której sympatyków notabene się nie zaliczam i jak mózg nie wykona jakiejś wolty – zaliczać się nie będę. Nie ma tam bowiem ludzi uśmiechniętych a to zawsze okoliczność obciążająca. Niemniej poseł zrobił na mnie naprawdę pozytywne wrażenie, bo co innego mieć odmienne poglądy, co innego zaś nie docenić klasy i poziomu człowieka o trochę odstającym od swojego postrzeganiu realiów. Mówił bowiem jasno, „z głowy”, merytorycznie – widać było, że świetnie orientuje się w omawianych kwestiach, co człowiek przesiąknięty iławską retoryką władzy musi odebrać jako pozytyw.
Poseł Szczygło za to, to ekspert w kwestiach Unii Europejskiej, przewodniczący sejmowej komisji europejskiej, zresztą kandydat z ramienia swego ugrupowania do Parlamentu w Strasbourgu z regionu Warmii i Mazur oraz Podlasia, bo tak został on przez PKW zdefiniowany. Koncentrował się zatem w swym wystąpieniu na wzmiankowanej problematyce, artykułując kilka bardzo ciekawych informacji i faktów. Chociażby ten, że de iure przysługują nam jako regionowi cztery miejsca w Sejmie Europy, jednakże jeżeli frekwencja wyborcza będzie niewielka, to może się okazać, że mandat udało się zyskać zaledwie jeden lub dwa – resztę zaś ich przejmie mechanicznie okręg, gdzie elektorat zagłosował bardziej gremialnie – np. w Warszawie czy Małopolsce.
Nie wiem czy mieliście o tym pojęcie, bo ja nie! Ta część „akademii” skończyła się za kwadrans 18:00 i zaczęło się odpytywanie gości przez publiczność.
Ciekawie zareagował Zbigniew Z. na zarzut, iż lekceważy trochę ludzi, skoro najpierw awizuje się spotkanie, sprasza na nie ludzi, potem zaś w trakcie, jeden z jego bohaterów ucieka na pociąg...! Poseł grzecznie wytłumaczył swemu „zarzutodawcy”, iż nazajutrz rano ma posiedzenie sejmowej komisji sprawiedliwości, podczas którego PiS pragnie położyć nacisk na nepotyzm szerzący się w środowisku prawniczym. Gdzie to tata wspiera syna, znajomy córkę znajomego, a kilkanaście tysięcy ludzi po studiach nie ma pracy w zawodzie. Ludzi często zdolniejszych, tyle, że będących poza układem wzajemnego popierania. Co zresztą jest ogólnokrajowym nowotworem, z którym on walczy na tym, najbliższym swoim kwalifikacjom poletku.
Zostało to przyjęte do wiadomości z życzeniami owocnych działań w imię ogólnych planów różnych środowisk postawienia tego kraju w końcu z głowy na nogi i problem dla obu panów zniknął!
Po odpowiedzi na kilka innych, mądrze postawionych kwestii doszło do zdarzenia, które bardzo silnie myślę wryło się w pamięć każdego, kto tam wtedy był, siedział lub stał (leżących nie zauważyłem). Z tylnych rzędów auli zagadnął posłów inteligentnej twarzy pan, przedstawiając się jako zastępca szefa tutejszego Urzędu Skarbowego (Mirosław Dzikowski – przyp. red). A konkretnie zawiadowca jego pionu kontroli. Po barwie głosu od razu zauważyłem, że musi być nieźle zdesperowany, co potwierdziły już pierwsze usłyszane zdania. Stwierdził on, że wypowie się w poruszonej tematyce wszechpanujących układów i układzików, czego doświadczył na własnej skórze i być może – w ramach przeciwstawienia się czemu – straci wkrótce pracę!
Rzecz polegała na tym, że iławski Urząd Skarbowy kontrolował nieprawidłowości finansowe jakiegoś możnego tu i wpływowego podmiotu ludzko-firmowego. Od początku – zgodnie z tym, co mówił – jego zwierzchnik wywierał na nim bardzo silną presję, by potraktował on swe obowiązki w tym wypadku „luźniej i mniej pieczołowicie niż w innych”, na co nasz bohater nie przystał, bo jest rzetelnym urzędnikiem. W konsekwencji tego, dziś praktycznie jest już „na wylocie” z posady, stanie nawet przed jakąś komisją dyscyplinarną, która ostatecznie ma go dobić za to, że ośmielił się wejść w konflikt interesów z pryncypałem i jego protegowanym.
Konsternacja zapanowała na sali, bo waga takich słów wypowiedzianych publicznie, a nie np. przy kieliszku u znajomych – jest ogromna, z czego (widać było) zdaje sobie on sprawę! Dobywam więc problemu wyjątkowo serio, bo ujrzały właśnie światło dzienne okoliczności, którymi powinny się natychmiast przyjrzeć odpowiednie organa wyjaśniające, co zresztą sugerowali posłowie. Wypada więc te sugestie skonfrontować z faktami...
Halo, panie prokuratorze! Wreszcie może się pan popisać umiejętnościami.
LESZEK OLSZEWSKI