10-letnia Martyna została zaatakowana przez Rambo, własnego psa. Kilka miesięcy temu trafił do ich domu ze schroniska w Iławie. Nikt nie wie, co było przyczyną tragedii. Dziewczynkę uratowała błyskawiczna reakcja sąsiadów.
W niedzielę Martyna na dwie godziny została w domu sama. Jej mama pojechała do pracy, siostra do szkoły.
– Choć ma 10 lat, jest bardzo samodzielna – opowiada Żaneta, pełnoletnia siostra Martyny. – Dokładnie wie, gdzie ma dzwonić, gdyby stało się coś złego. Zdarzało się, że zostawała sama. Zawsze byłam o nią spokojna…
REAKCJA SĄSIADÓW
Z relacji sąsiadów wynika, że tragicznego dnia dziewczynka wyprowadziła na smyczy psa, który z reguły uwiązany był przy budzie. Krzyk o pomoc, który dochodził spod domu rodziny G. usłyszeli sąsiedzi i natychmiast rzucili się na pomoc.
– Pobiegłem tam z synem – wspomina sąsiad Tadeusz Lewandowski. – Zawołaliśmy jeszcze innego sąsiada. Widok był straszny! Z początku nie rozpoznałem nawet co to za dziecko. Mała była cała we krwi, na szyi miała ogromną ranę. Klęczała i zakrywała głowę rękami. Mówiła tylko, że chciała zabrać psa na spacer.
Sąsiedzi wezwali karetkę. Zjawiła się natychmiast.
– Zadzwonił do mnie sąsiad, że poszukuje mamy, bo Martyna miała wypadek – wspomina siostra Żaneta, która wtedy była w Ostródzie. – Od razu pojechałam do Olsztyna, bo tam siostrę zabrał helikopter.
Stan Martyny jest poważny, ale poprawia się z dnia na dzień.
– Mama cały czas przy niej siedzi – mówi siostra pogryzionej dziewczynki. – Dziś dzwoniła, że Martynka jest przytomna. Nawet wołała, że jest głodna. Najbardziej poranioną ma szyję, kark i głowę.
Żaneta boi się nawet wtedy, gdy słyszy szczekanie psa zamkniętego w komórce przy domu. Jedzenie zanosi mu lokator rodziny G.
– Mamy duże wsparcie od rodziny, sąsiadów – zapewnia siostra Martyny. – Ludzie oddali dla niej krew i bardzo jesteśmy za to wdzięczni. Brak mi słów, jeśli chodzi o sąsiadów. Tak szybko zareagowali i pomogli siostrze… Gdyby nie ich zaangażowanie nie wiem, jakby się to skończyło. Teraz jedynie boimy się zakażenia rany, ale wierzę, że będzie dobrze.
DOTĄD BYŁ ŁAGODNY
Żaneta nie wie, dlaczego Rambo zaatakował.
– Nigdy nie był agresywny – mówi. – Mama przywiozła go ze schroniska w marcu. Wszyscy się do niego przywiązaliśmy.
Do schroniska w Iławie pies trafił w lutym tego roku, wprost z iławskiego dworca kolejowego.
– U nas zachowywał się łagodnie, bez problemu można było się do niego zbliżyć, pogłaskać – mówi Kamila Rypińska, kierująca schroniskiem. – Jest nam przykro z powodu tego zdarzenia. Nie umiem powiedzieć, czemu pies zaatakował. Prawdę zna tylko Martyna. Może miał jakieś traumatyczne skojarzenia ze smyczą?
Obecnie zwierzę jest na 15-dniowej obserwacji. Po upływie terminu powiatowy lekarz weterynarii podejmie decyzję, jaki będzie jego dalszy los.
– Może trafić z powrotem do schroniska – mówi Jan Liedtke, szef Powiatowego Inspektoratu Weterynarii w Nowym Mieście Lubawskim. – Niewykluczone, że zostanie uśpiony. Z tego zdarzenia płynie jedna lekcja: osoby, które oddają psa do schroniska, powinny zaznaczyć w opinii, że może być niebezpieczny.
JUSTYNA JASKÓLSKA
Martynka to zdaniem starszej siostry zaradna i świadoma zagrożeń dziewczynka. Świadczy o tym fakt, że podczas ataku psa zasłoniła głowę rękami
To tu, w ogrodzie, rozegrał się dramat 10-latki. Na szczęście na jej wołanie błyskawicznie zareagowali sąsiedzi
Zdjęcie Rambo jeszcze ze schroniska (tu nazywano go Express, bo do Iławy trafił z pociągu). Miał tu opinię łagodnego.
Na szczęście był szczepiony