Henryk S. ponad dwa lata temu ostatni raz zgwałcił swoją wnuczkę. Partycja miała wtedy 15 lat. Chorowała na epilepsję. Dziś dziewczyna jest matką 2-letniej Wiktorii, która jest „owocem” gwałtu, jakiego dopuścił się dziadek. Sąd Rejonowy w Iławie skazał 66-letniego mężczyznę na 3 lata pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny.
PATRYCJA
Jest dziś pełnoletnia. Mając 10 lat zaczęła chorować. Lekarze stwierdzili u niej padaczkę. Mimo to dziewczyna pilnie się uczyła. Skończyła szkołę podstawową, a potem rozpoczęła naukę w iławskiej budowlance jako krawcowa.
– Nikt ze względu na jej stan zdrowia nie chciał jej przyjąć na praktykę – mówi pani Elwira, matka Patrycji. – Tylko tam mogła się uczyć, choć nie lubi zbytnio swego zawodu.
Patrycja zazwyczaj spędzała wolne chwile w domu dziadków, którzy mieszkają w Iławie na ulicy Smolki. Często razem z dziadkiem chodziła na działkę.
– Lubiłam chodzić do dziadków – mówi Patrycja. – Kochałam ich. Dziś nie podałabym im nawet ręki.
Choroba nie pozwala jej na wypady z koleżankami bez opieki rodziny. Rodzice rozłożyli nad nią parasol ochronny, jednak dziewczyna nie poddawała się. Była w szkolnej drużynie w biegach na orientację. Łykała różne farmaceutyki, które czasami wprowadzały ją w głęboki sen.
Co jakiś czas rodzice musieli jeździć z nią na kontrole lekarskie do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka.
Z końcem roku szkolnego (2001 r.) pani Elwira i Patrycja szykowały się do następnej wizyty w centrum. Matkę zaniepokoiło to, że córka od jakiegoś czasu nie ma miesiączki. Chciała przygotować wszystkie badania do wizyty i umówiła Patrycję do ginekologa, by ten potwierdził jej domysły, że córka ma zaburzenia miesiączki spowodowane szybszym dojrzewaniem i lekami, które łyka.
– Zauważyłam, że nie ma miesiączki – dodaje matka. – Zresztą te tematy nie są u nas tematami tabu. Córka ma ze mną i ojcem bardzo dobre kontakty. Owszem, zmieniła się jej budowa ciała i przytyła troszkę, ale brałam pod uwagę to, że bierze sporo różnych leków i to mogło spowodować zatrzymanie się miesiączki.
Obie poszły do ginekologa.
KOSZMAR, DRAMAT, BEZSILNOŚĆ
Lekarz ginekolog Krzysztof Walentynowicz przyjął w swoim gabinecie Patrycję. Matka nie odstępowała jej na krok. Lekarz obejrzał historię choroby dziewczyny. Jednak coś go zaniepokoiło i zaproponował badanie USG.
– Już mieliśmy wychodzić, ale lekarz stwierdził, że nie ma powodów, by nie zrobić USG – wyjaśnia matka. – Nie badał jej wewnętrznie. Patrycja położyła się na kozetkę. Lekarz rozpoczął badanie. Pamiętam ten moment dokładnie cały czas. Mam ten obraz wciąż przed oczyma. Lekarz spojrzał na mnie i powiedział: „Pani córka jest w piątym miesiącu ciąży”. To był szok! Mało nie zemdlałam. Patrycja mało nie oszalała. Wstała z kozetki, biegała po gabinecie lekarskim i płakała. Klęknęła przede mną i płacząc biła się w piersi i mówiła, że ona nawet nie pocałowała się z chłopcem. Nie wiedziałyśmy obie, jak to pojąć i jak dojść do domu.
BĘDZIESZ DZIADKIEM
Pan Krzysztof, ojciec Patrycji, był w domu i spokojnie czekał na powrót córki i żony od ginekologa. Nie sądził, że to, co stanie się za moment, zapoczątkuje wielkie nieszczęście.
Pod nieobecność obu pań zadzwonił dziadek Henryk z pytaniem, gdzie jest Patrycja.
– On zadzwonił, bo chciał zabrać Patrycję na działkę – mówi pan Krzysztof. – Córka często z nim tam jeździła. Zresztą nie tylko tam. Często i gęsto była w jego towarzystwie. Na pytanie, gdzie jest Patrycja, odpowiedziałem, że poszła z Elwirą do ginekologa. Reakcja teścia była dosyć dziwna. Powiedział dosłownie: „No to będziesz dziadkiem!”. Nie wziąłem tego sobie do głowy. Uznałem to za zwykły żart. Jednak z przyjściem żony do domu zrozumiałem wszystko.
Patrycja z matką weszły do domu strasznie zapłakane. Elwira zakomunikowała mężowi, że córka jest w ciąży. Dopiero po jakimś czasie rodzice uspokoili się i zaczęli w miarę spokojnie dyskutować. Gdzie, kiedy i jak to się mogło stać...
Dziewczyna była cały czas w szoku, ale gdy tylko się uspokoiła, zaczęła przypominać sobie pewne obrazy.
– Była na zimowych feriach w Toruniu – opowiada ojciec. – Rozpatrywaliśmy różne możliwości. Może się tam upiła. Bierze leki, które z jakąś tam ilością alkoholu mogły spowodować, że nie pamięta, jak doszło do zbliżenia. Tam nas nie było. Nie pilnowaliśmy jej. Jednak córka po jakimś czasie zaczęła opowiadać o teściu, jak czasami ją dotykał w intymne miejsca.
Ojciec głębił temat dalej. Córka spokojnie już opowiadała niesmaczne momenty z jej pobytu u dziadka. Mówiła, jak to ją dotykał w miejsca intymne i jak czasami kładł się obok niej w łóżku. Często też sama babcia zachęcała wnuczkę, by myła dziadkowi plecy podczas kąpieli.
Rodzice zdecydowali się na telefon do dziadków. Zaprosili do domu babcię, żonę Henryka S. Przedstawiono jej sytuację Patrycji i to, co robił z nią dziadek. Kobieta przyznała, że jej mąż mógł być zdolny do takich rzeczy, do obmacywania itp.
– Umówiliśmy się z teściową, że ma przyjść z teściem następnego dnia – dodaje pan Krzysiek. – Nie posądzałem go wtedy o gwałt, ale chciałem dowiedzieć się z jego ust, czy molestował moją córeczkę.
PRZYZNAŁ SIĘ, ŻE JĄ GWAŁCIŁ
Rodzice dziewczyny czekali na dziadka. Wcześniej pan Krzysztof obmyślał, jak to wszystko mu powiedzieć, jak zadać to straszne pytanie: „Czy zgwałciłeś moją córkę?”.
– Miałem nawet w zamyśle włączyć dyktafon, gdy padnie to pytanie – mówi dalej ojciec. – Nie miałem jednak kasety. Sądziłem też, że teściowa będzie wiarygodnym świadkiem.
Dziadek usiadł i po zadanym pytaniu, jak mówi ojciec Patrycji, przyznał się do wielokrotnych gwałtów na jego córce.
– Do dziś żałuję, że nie miałem tej kasety – wyznaje ojciec. – Był blady jak ściana, ale twardo i stanowczo przyznał się, że współżył z moją córką. Dodał nawet, że było to wiele razy i niemożliwe, że Patrycja tego nie pamięta. Nie było w jego oczach żadnej skruchy. Nie miałem żadnych dowodów, że to z nim Patrycja jest w ciąży. Musiałem zacząć działać tym bardziej, że teść zaczął ją nachodzić.
Ten dzień, dzień zakończenia roku szkolnego, wbił się w pamięć rodziców i dziewczyny na całe życie.
RODZINA SIĘ ODSUNĘŁA
Po kilku dniach ojciec poszedł do adwokata dowiedzieć się, jak tę sprawę powinien rozwiązać.
– Nie wiedziałem, co robić – ze łzami w oczach mówi dalej pan Krzysztof. – Nie chciałem córce psuć wakacji, które już mieliśmy zaplanowane. Wyjeżdżaliśmy pod namiot razem z rodziną żony. Odpuściłem sobie na jakiś czas. Chcieliśmy spędzić te kilka dni w spokoju. Na biwaku opowiedzieliśmy wszystko rodzinie żony, jej siostrom. Były zszokowane. Jednak, jak się później okazało, tylko jedna siostra żony zeznawała na naszą korzyść w sądzie. Wszyscy razem prosto z biwaku pojechaliśmy do teścia. Dyskutowaliśmy na temat mojej córki. Zażądałem zadośćuczynienia od teścia. Tyle, ile mógł dać i tyle, na ile Patrycji pozwoliłoby to stanąć na nogi i wychować dziecko. Wykłócał się z nami o parę złotych. Nie doszliśmy do porozumienia.
Pan Krzysztof 11 lipca 2001 roku zgłosił sprawę na policji. Krzywda córki ciągle, uporczywie nie dawała mu spokoju. Chciał, by sprawiedliwości stało się zadość.
– Nie powiedziałem o tym żonie – mówi pan Krzysztof. – Ona jednak dowiedziała się. W dwa dni później mówili już o tym w radiu. Dowiedziały się też siostry żony. Zaczęły do nas wydzwaniać. Zauważyłem, że bardziej zaczęły przejmować się, co stanie się z teściową, jak zamkną ojca, a nie tym, co zrobił mojej córce. Powoli się odsuwały i zamykały usta.
I w tym momencie zaczęły się schody. Odmowa zeznań przez rodzinę, która dokładnie wiedziała, że ten występek nie był pierwszym, jaki na swym koncie miał Henryk S.
Na policji przesłuchiwano Patrycję. Została poddana badaniom psychologiczno-psychiatrycznym. W opinii psychologa można między innymi przeczytać: „Dziewczynka swoim zachowaniem wskazuje na to, iż była molestowana od kilku lat. Chorobę epilepsji mogło wywołać na przykład dosyć emocjonalne, brutalne przeżycie”.
URODZIŁA CÓRECZKĘ
Patrycja ze względu na swoją chorobę rodziła w Olsztynie. Poród przebiegał bez jakichkolwiek komplikacji. Na świat przyszła zdrowa dziewczynka, której Patrycja dała na imię Wiktoria.
– Bardzo podoba mi się to imię – mówi Patrycja. – Jest to jakieś moje intymne zwycięstwo nad tym, co się stało. Niedługo Wiktoria skończy 2 latka. W zawodach szkolnych, gdy nie wiedziałam jeszcze, że jestem w ciąży, zdobyłam pierwsze miejsce w biegach na orientację.
– Patrycja przeżyła strasznie okres ciąży – mówi matka. – Cały czas kłóciła się z myślami. Biła się po brzuchu. Nie chciała tej ciąży. Jednak nigdy nie mówiła nic o pozostawieniu dziecka do adopcji. Zrobiliśmy badania prenatalne, by sprawdzić, czy dziecko rozwija się normalnie. Wszystko było dobrze.
Po porodzie dziewczyna miała kilka miesięcy dla siebie i córeczki. Potem jednak wróciła do szkoły. Zaliczyła pierwszy semestr i kontynuowała naukę.
– Powiedziałam w szkole, dlaczego i jak tak się stało – mówi matka. – Pozwolono jej dokończyć szkołę zawodową. Nauczyciele jej bardzo pomogli. Teraz uczy się zaocznie w szkole średniej w Ostródzie. Nie ukrywamy przed ludźmi, że nasza córka urodziła dziecko swego dziadka. To nie jest jej wina i to nie ona powinna się wstydzić. Ona jest tylko ofiarą zboczonego zachowania mego ojca. Nienawidzę tego człowieka. Nigdy nie był dla mnie ani dla moich sióstr i matki dobry. Zawsze pił i zawsze miał wokół siebie pełno kobiet. Brzydzę się nim. Nie podam mu już nigdy ręki, nawet w największej potrzebie. Ludzie akceptują to, że wychowujemy Wiktorię. Szanują nas i Patrycję. A my kiedyś naszej Wiktorii wszystko powiemy.
Państwo Elwira i Krzysztof są rodziną zastępczą dla małej Wiktorii. Kochają ją jak swoje własne dziecko. Wiktoria już ładnie mówi i uwielbia oglądać zdjęcia.
JEST OJCEM SWOJEJ PRAWNUCZKI
Sprawa o gwałt na nieletniej, wynikiem czego była ciąża, trafiła na wokandę Sądu Rejonowego w Iławie.
Oprócz tego pan Krzysztof założył sprawę w elbląskim sądzie o zadośćuczynienie za poniesione krzywdy, ale wszystko ciągnie się straszliwie długo – do dziś rozprawa jeszcze się nie zakończyła. Rodzina domaga się 60 tys. złotych.
Sąd Rejonowy w Iławie zlecił przeprowadzenie badań genetycznych, które miały dać jasny obraz całej sprawie. Badania okazały się pozytywne. Bez wątpliwości potwierdzono, że Henryk S. jest ojcem Wiktorii K., córki Patrycji K.
Rodzice zażądali wówczas od Henryka S. alimentów. Sąd nakazał płacenie alimentów w wysokości 220 złotych. Niestety, Henryk S. odwołał się od decyzji sądu. Stwierdził, że badania są źle przeprowadzone. Sam na własny rachunek przeprowadził drugie badania genetyczne. Badania te miały taki sam wynik jak poprzednie – mężczyzna jest ojcem.
Dziadek zaczął płacić alimenty. Na jednej ze spraw sądowych domagał się także praw rodzicielskich do Wiktorii.
– Zastrzelił nas tą wypowiedzią – mówi oburzony ojciec. – Ja nigdy nie mówiłem w sądzie, że on nie jest ojcem tej małej. Żądałem potwierdzenia, ale bez praw rodzicielskich. Dowiedziałem się też, że nawet po jego śmierci, mimo że nie ma praw rodzicielskich, dziecku będą przysługiwały takie same prawa, np. do renty po nim. Starałem się zrobić wszystko dla mojej córki, by jak nas zabraknie, mogła godnie żyć z dzieckiem.
OCZERNIANO NAS I CÓRKĘ
W sądzie przesłuchiwano wielu świadków. Niestety rodzina pani Elwiry nie stanęła w obronie dziewczyny. Nawet żona Henryka S. nie potwierdziła tego, do czego w czerwcu 2001 roku przyznał się w domu państwa K. jej mąż.
Choć sąd miał najważniejszy dowód – badanie DNA dziecka i oskarżonego – przesłuchiwał jeszcze wielu innych ludzi.
Świadkowie Henryka S., jak mówi pan Krzysztof, oczerniali Patrycję, jak tylko potrafili. Łapali się różnych chwytów. Nawet tego, że to dziewczyna jest winna temu, co się stało.
– Jedna z sąsiadek teścia powiedziała, że moja córka prowokowała teścia do seksu – dodaje ojciec – Mówiła, że jak tylko wchodziła do dziadków, to rozbierała się do bielizny i chodziła tak po mieszkaniu. Oczerniano mnie, że źle wychowuję córkę, że nie ma w naszym domu miłości i to dlatego Patrycja uciekała do dziadków. W sądzie zrobiono z mojej córki najgorszą kurwę... Nikt z rodziny nie potwierdził tego, że Patrycja mówiła, iż dziadek ją dotykał i obmacywał. W pewnym momencie na sali sądowej miałem uczucie, że ten człowiek jest prawdziwą duszą, kochającym mężem i ojcem. Rodzina żony, jej siostry, zrobiły z niego anioła. Wcześniej teść chciał zatuszować całą sprawę, dając nam w zamian swoje większe mieszkanie. Niestety, nie udało mu się to. Mi po prostu już brakuje słów na to wszystko...
WYROK
Rodzice Patrycji nie są zadowoleni z wyroku. Dla nich to zbyt mała kara za gwałt na ich córce, śmieszna kara. Za niejeden gwałt, jakiego dopuszczał się jej dziadek w czasie, kiedy dziewczyna była pod działaniem silnych leków.
– On ją gwałcił przez pięć lat – wyjaśnia ojciec. – Wiedział dobrze o jej chorobie i wiedział, że jak córka zażyje leki, to zapada w głęboki sen. Wykorzystywał to dla swoich zboczonych uciech. Jej choroba, padaczka, była spowodowana właśnie tym. To potwierdzają badania biegłego psychologa. Dla mnie powinien być zamknięty od razu na minimum 10 lat.
Sąd Rejonowy w Iławie skazał 66-letniego Henryka S, mieszkańca Iławy, na 3 lata pozbawienia wolności. Wyrok nie jest prawomocny. Na razie gwałciciel jest na wolności.
JOANNA MAJEWSKA