Znany detektyw Krzysztof Rutkowski zeznawał w elbląskim sądzie przeciwko „Kulawemu” – głowie grupy mafijnej z Kisielic. Poniżej kilka z opowieści detektywa Rutkowskiego.
O ciemniejszej stronie życia Jana R., „Kulawego”, wiedzieli chyba wszyscy mieszkańcy Kisielic. Mało kto podejrzewał jednak, że ów gminny radny (!) i społecznik jest szefem największej grupy przestępczej w Polsce i że z jego rozkazu mogli ginąć ludzie.
– „Kulawy” mógł już dawno siedzieć – mówi nam w rozmowie telefonicznej detektyw Krzysztof Rutkowski. – W związku ze skradzioną toyotą moim klientom, 8 lat temu, odwiedziłem Jana R. w jego domu po raz pierwszy. Byłem w obecności tamtejszych policjantów. Sprawa wydawała się prosta: odebrać auto, które stało na podwórku Jana R. i odprowadzić do właściciela. Były radny powitał mnie w asyście swoich ochroniarzy. Wokół biegało kilka rozwścieczonych psów z mordami wielkości wiadra. Choć byłem ze swoimi ludźmi
i mieliśmy broń, to gdy zaczął mi grozić, a policja nie reagowała, zrezygnowałem z dalszych pertraktacji. Zauważyłem jedno: policjanci bali się go bardzo.
HANDLOWAŁ ŚMIERCIĄ
Najniebezpieczniejsza grupa przestępcza o charakterze zbrojnym w Polsce – tak o gangu kisielickiego mafiosa mówią
i piszą wszystkie media. W grupie tej pracowali także mieszkańcy Kisielic, którzy zostali zatrzymani na londyńskim lotnisku Heatrow. Najwięcej jednak „żołnierzyków” gangstera pochodziło z Elbląga.
Jan R., starszy mężczyzna jeżdżący od lat na wózku, nie tylko handlował bronią z IRA, ale i organizował wielkie przerzuty narkotyków z Wenezueli przez Londyn, aż do Europy środkowej.
POKARM DLA LISÓW?
O „Kulawym” zrobiło się głośno, gdy telewizja pokazała reportaż o dwóch zaginionych biznesmenach ze Szczecina.
W ich poszukiwania włączył się także Rutkowski.
– „Kulawy” jest bezwzględnym bandytą – twierdzi detektyw. – Żył jak chciał i nikogo się nie bał. Gdyby wtedy zrobili obławę na jego dom, weszli tam, to znaleźliby wiele rzeczy, które potem powoli wywoził i ukrywał, zacierając dowody przestępstwa. Gdyby 8 lat temu go unicestwili, to ci biznesmeni by pewnie dziś żyli. A tak mamy tylko domysły.
O całej jednak sprawie poinformowałem ówczesnego komendanta głównego policji. Czułem, że trzeba tam „wpuścić” solidnie przygotowanych policjantów z zewnątrz.
Na razie nie udowodniono „Kulawemu” zamordowania biznesmenów, których miał podobno zemleć w maszynce do mięsa i przerobić na pokarm podawany hodowlanym lisom. Sprawa wciąż się toczy. W sądzie zeznawał już jeden z synów zaginionego biznesmena.
– Sam niedługo znów będę zeznawał – kończy Rutkowski.
Elbląg. Jedna z rozpraw przeciwko „Kulawemu” z Kisielic, który zeznawał leżąc na szpitalnym łóżku