NA GAZIE JUŻ TANIEJ
NIE POJEDZIESZ!
Co prawda ceny paliwa na stacjach już się ustabilizowały, jednak instalatorzy LPG zauważają kolejną falę zainteresowania gazem. Sprawa jednak nie jest taka prosta, jak jeszcze do niedawna. Po drogach porusza się coraz więcej samochodów z bezpośrednim wtryskiem paliwa i wyżyłowanymi do granic wytrzymałości silnikami. Co to oznacza?
Możesz wszystko zagazować, ale taniej już nie będzie! Dziś już prawie każda nowsza konstrukcja oparta jest na bezpośrednim wtrysku paliwa, co oznacza, że paliwo jest podawane wprost do komory spalania. Tą samą drogą musi być podany gaz, który należy skroplić. Silnik będzie traktował więc gaz jako benzynę.
Niby wszystko pięknie, ale problemem staje się cena. Instalacja, w której gaz dostaje się do silnika poprzez fabryczne wtryski, a pompuje go do nich wysokociśnieniowa pompa, to koszt rzędu 8-10 tys. złotych.
Tańszą alternatywą jest hybryda gazowo-benzynowa. Wtryskiwacze benzynowe dawkują minimalne ilości paliwa, a gaz w fazie lotnej podawany jest przez dodatkowe wtryskiwacze gazowe do kolektora ssącego. Problem polega na tym, że w tym rozwiązaniu samochód spala również benzynę. Potencjalne oszczędności będą zatem mniejsze. Cały problem dodatkowo potęgują jednostki poddane downsizingowi. One bez gazu mają spore problemy. Powodem usterek jest m.in. obciążenie termiczne silnika. Zasilanie gazem spotęgowałoby kłopoty.
Jeśli masz MPI, uturbioną jednostkę benzynową z wtryskiem pośrednim lub amerykańca z olbrzymią pojemnością, wówczas LPG tak. Jeśli nabyłeś TSI i rozczarowało cię spalanie to najlepiej jakoś się z tym pogodzić. Tym bardziej, że oprócz wyżyłowania, część z nich posiada podwójny układ wtryskowy. Motor taki, owszem, da się zagazować, ale nikt nie gwarantuje, jak długo i jak to będzie działać.
Jedno w tym wszystkim zastanawia. Skoro producentom każe się produkować coraz to przyjaźniejsze dla środowiska silniki, to dlaczego nie przejdą na gaz? To paliwo jest bardziej ekologiczne od tradycyjnych.
ECH! PTASIA KUPA
NA MOIM LAKIERZE
Ponoć to nie zawartość szkodliwego kwasu w ptasich odchodach niszczy lakier samochodów. Przyczyną problemów są amplitudy temperatur, zwłaszcza latem. Lakier pod wpływem gorąca mięknie i rozszerza się. W tym samym czasie, ciepło osusza i utwardza gołębie odchody na powierzchni karoserii powodując, że nieczystości mocniej do niej przywierają. Kiedy jednak temperatura ponownie spada, na przykład w nocy, lakier z powrotem się kurczy i krzepnie, jednak napotyka na przeszkodę w powrocie do pierwotnej postaci. Rozwiązaniem problemu ptasiej kupy jest umycie samochodu z dużą ilością wody, gdyż jest ona uniwersalnym rozpuszczalnikiem, co pomoże nieco rozmiękczyć nieczystości. Nie należy na siłę usuwać zanieczyszczeń, gdyż łatwo można porysować lakier. Nawoskowanie karoserii po myciu z pewnością ułatwi usunięcie ponownych zanieczyszczeń.
CHŁODZISZ SIĘ W AUCIE?
MOŻESZ DOSTAĆ MANDAT!
Taka refleksja po sezonie letnim z panami policjantami.
Nasze klimatyzatory tak już są zbudowane, że ich działanie zależy od włączonego silnika. Ale! Przepis niestety mówi jasno, że za pozostawianie pracującego silnika w czasie postoju w terenie zabudowanym grozi kara 100 złotych.
Jeśli policjant dodatkowo stwierdzi, że nasz włączony motor powoduje uciążliwości związane z nadmierną emisją spalin lub hałasem, wówczas grzywna z tego tytułu może wynieść do 300 złotych.
To nie koniec! Jeśli oddalimy się od samochodu, do rachunku zostanie dopisana kwota jeszcze 50 złotych.
To wszystko ponoć „w trosce o środowisko”. Podobne przepisy obowiązują również w innych krajach. Warto o tym pamiętać udając się w trasę po Polsce oraz po Europie. Na przykład we Włoszech zapłacimy nawet 450 euro, a to już sankcja dla polskiego portfela bardzo uciążliwa.
UWAGA UWAGA UWAGA
NA DIESLE Z NIEMIEC!
Silnik wysokoprężny przestał być atrakcyjny dla Niemca. Wszystko za sprawą nagonki prowadzonej na ropniaki. To powoduje, że wewnętrzny rynek zamarł i nasi zachodni sąsiedzi znajdują klientów poza granicami. Najwięcej diesli od Niemca odkupują Austriacy, Francuzi i Włosi.
Do Europy Wschodniej trafiają najtańsze i mocno zdezelowane samochody. Taki zakup najczęściej staje się źródłem kłopotów. Chociaż diesel mniej pali, to jeśli nie jeździmy wyjątkowo dużo, różnicę zapłacimy w serwisie.
Dodatkowo trwają pracę nad karaniem wycinania filtrów DPF, a w samochodzie z dużym przebiegiem filtr częściej się zapycha z powodu kondycji jednostki napędowej. Po drugie, silniki te stworzone zostały do podróżowania w trasie. Badania pokazują, że Polacy najczęściej jeżdżą krótkie odcinki w mieście. Silnik wysokoprężny nie najlepiej czuje się w takim środowisku. Do tego mała świadomość użytkowania takiej jednostki powoduje, że zakup zmęczonego życiem diesla okazuje się początkiem kłopotów.
Nie zniechęcamy do diesli. Apelujemy jedynie o przemyślane zakupy i nie kierowanie się jedynie okazją, bo Niemiec naprawdę nie płacze, jak sprzedaje. To dobrze motoryzacyjnie uświadomiony naród.
Za to na krajowych forach pełno sfrustrowanych, że im dwumasa padła, turbina nie kręci, wtryski się leją, a co gorsza badają na emisję spalin i kierują do diagnosty. Jak jeden z drugim spyta, dlaczego kupiłeś diesla to ten odpowiada, że go nie stać na inny, dlatego jeździ furą... A6 z 2,5 TDI Quattro!
A jakie jest Wasze zdanie? Zgadzacie się? Macie inne przemyślenia? O czymś zapomnieliśmy? O czym warto pagadać? Dzwońcie i porozmawiamy: Dariusz Woźnicki, kom. 600-579-409.
opracowanie dla ProfiAuto:
JAROSŁAW SYNOWIEC