Wyprzedaże aut w sierpniu?
Ale o coooo choooodzi?
Reklamy wyprzedażowe atakują kierowców zewsząd! Ale jest dopiero lato i sierpień...! Skąd ten popłoch u sprzedających? No właśnie! To proste! Bo od września wszystkie nowo rejestrowane samochody będą musiały spełniać normy EURO 6C i być przebadane na emisję spalin w cyklu WLTP.
O ile kierowcę zazwyczaj mało obchodzi ile substancji toksycznych wydalanych jest przez jego samochód, o tyle dla większości priorytetem jest ilość zużytego paliwa na każde pokonane 100 km. Upraszczając: emisja zanieczyszczeń wynika z ilości spalonego paliwa. Pod wpływem afery VW (Dieselgate) i zażaleń ze strony kierowców, dotyczących znacznych rozbieżności pomiędzy deklarowanym zużyciem paliwa a rzeczywistym, UE nakazała producentom badanie na emisję w cyklu WLTP zamiast NEDC. Nie wnikając w szczegóły: pierwszy to symulacja warunków rzeczywistych, drugi przeprowadzany jest w laboratorium.
Stąd też popłoch wśród sprzedawców nowych samochodów. Nie wszystkie pojazdy w ofercie spełniają wyśrubowane normy i zostały przebadane w cyklu WLTP, dlatego nie zostaną od września dopuszczone do sprzedaży.
Czy nowe samochody będą lepsze? Niekoniecznie. Benzynowe zostaną wyposażone w kolejną protezę zapobiegającą nadmiernej emisji, czyli filtr cząstek stałych GPF, a w niektórych sztucznie zostanie zdławiona moc.
To nie koniec zmian. Od przyszłego roku procedura WLTP ma zostać uzupełniona przez RDE (Real Driving Emissions). Z jednej strony poznamy ile rzeczywiście palą nasze samochody i to w każdych warunkach drogowych i pogodowych, z drugiej będzie to gwóźdź do trumny silnika spalinowego, który nie spełni zakładanej normy Euro 6D.
Straszą upałem i... klimatyzacją
W sieci popularna zrobiła się infografika, która przestrzega kierowców przed zgubnymi skutkami samochodowej klimatyzacji, o czym w tajemnicy przed skandalem nie informują producenci samochodów. Zdaniem autorów instrukcji, w nagrzanym samochodzie koncentruje się rakotwórczy benzen. Po włączeniu klimatyzacji, rozgrzana toksyna z przewodów zaczyna atakować nasz organizm, dlatego producenci zalecają przed jej uruchomieniem przewietrzenie samochodu przez 2 min.
Z jednym się zgadzamy: przed włączeniem klimatyzacji dobrze jest opuścić szyby na 2 minuty. Wnętrze samochodu nagrzewa się do wyższej temperatury niż ta panująca na zewnątrz. Wietrząc samochód szybciej schłodzimy kabinę, co bezpośrednio przełoży się na efektywność klimy, a w rezultacie – na mniejsze spalanie. To całe wyjaśnienie problemu 2 min.
A co z rewelacjami płynącymi z infografiki? Faktycznie benzen jest silnie rakotwórczy i uszkadza szpik kostny. Badania dotyczące narażenia podróżnych m.in. na benzen wskazały, że głównym źródłem podniesionego stężenia tej substancji w samochodzie są spaliny. Brak dowodów, by benzen pochodził z nagrzanego wnętrza pojazdu lub przewodów klimy. Co więcej, badacze niedawno testowali skład powietrza w zaparkowanym, zamkniętym samochodzie, którego wnętrze podgrzewano aż do 65°C. Badania nie dowiodły widocznego zagrożenia dla zdrowia, wywoływanego przez powietrze znajdujące się wewnątrz zaparkowanego pojazdu. Ale... co nam szkodzi uchylić okno.
Badanie techniczne po terminie
droższe nawet o 60 procent?
Ministerstwo Infrastruktury proceduje projekt ustawy, zgodnie z którym spóźnialscy (na przykład powyżej 30 dni spóźnienia) za badanie techniczne po terminie zapłacą nawet o 60 procent więcej. Dodatkowo od każdego kierowcy za badanie techniczne może być pobierana opłata 4 złote. Po co? Aby wesprzeć prawidłowe funkcjonowanie tzw. systemu „poprawy jakości badań technicznych pojazdów”. Projekt jest podobno elastyczny. Myślicie, że przejdzie w takiej formie? Jedno jest faktem: jazda bez aktualnych badań to plaga.
Dzisiejsze samochody to
zaprzeczenie stylu podróży
Według badań producentów samochodów i olejów silnikowych przez ostatnie dekady zmieniły się sytuacje, w których użytkowane są samochody. Pokonujemy bardzo krótkie dystanse, uruchamiając przy tym silnik kilkanaście razy. Podjeżdżamy pod szkołę, potem obok do przedszkola i jedziemy do pracy. Po 8 godzinach pokonujemy tę samą drogę i wpadamy jeszcze po zakupy. I uwaga: taka podróż wynosi średnio ok. 20 km w obie strony. Ten sposób podróżowania mocno odbija się na kondycji silnika, który pracuje w warunkach permanentnego niedogrzania. Dodatkowo system start-stop dobija (pogrążoną już w bólu) jednostkę napędową. Co ulega zniszczeniu?
Olej szybko traci swoje właściwości. Jeśli dziennie pokonujemy krótkie dystanse, należy go w miarę często wymieniać - przynajmniej raz w roku w okresie jesiennym lub wiosennym, a interwały pomiędzy wymianami skrócić nawet do 10 tys. przebiegu.
Turbosprężarka smarowana jest przez olej. Jeśli traci on swoje właściwości, cierpi na tym również turbina, która w wyniku słabego smarowania szybciej się zużywa.
Układ rozrządu także wymagać będzie wcześniejszej interwencji mechanika. Niektóre jego elementy do pracy wymagają dobrej jakości oleju. Po drugie, zbyt częste rozruchy wpływają na jego kondycję.
Filtry DPF. Układ oczyszczania spalin nie lubi eksploatacji na krótkich odcinkach z nierozgrzanym silnikiem.
Podobnie jest z zanieczyszczonym zaworem EGR.
Dla koła dwumasowego każde uruchomienie silnika to szok. Dodatkowo częsta zmiana biegów w mieście powoduje, że koło wykonać musi wyczerpującą pracę.
Skrzynia automatyczna jest w mieście mocno eksploatowana, a każda zmiana biegu wpływa na zużycie skrzyni i sprzęgła. Niektórzy odpowiedzą: no dobrze, ale w manualu też zmieniam biegi. Ok, ale nie 7 czy 10 w szybkim tempie.
Rozrusznik i akumulator zostawiamy na koniec. Te elementy zostały odpowiednio wzmocnione, aby mogły stawić czoła systemowi start-stop.
Pytanie jednak brzmi, czy cały układ, który mamy pod maską, został stworzony w taki sposób, że pod wpływem coraz bardziej rygorystycznych norm emisji spalin tworzy się dziwne protezy, które sprawić mają, że silniki staną się bardziej przyjazne środowisku.
DPF, czyli będziesz miał kłopoty
Aż 5000 zł kary za wycięcie filtra DPF i usunięcie pojazdu z drogi na koszt właściciela. Do sejmu wpłynął projekt ustawy o drastycznym zaostrzeniu kar zarówno dla właścicieli samochodów, jak i dla warsztatów. Obecnie kierowcy, który zostanie przyłapany z wyciętym DPF, grozi mandat 500 zł i zatrzymanie dowodu rejestracyjnego. W praktyce policja nie kontroluje jednak pod tym kątem. Po wejściu nowych przepisów to się zmieni i właściciele diesli mogą mieć nie lada problem, bo również diagnosta ma być uprawniony do zbadania efektywności DPF. Dlaczego?
Dla polskiego właściciela diesla, filtr DPF to źródło potencjalnych kłopotów z dwóch powodów. Po pierwsze, kierowcy jeżdżą za małe odcinki, głównie po mieście i filtr nie ma warunków, żeby się oczyścić. Po drugie, wraz z przebiegiem pogorszeniu ulegają warunki pracy DPF-a, dlatego nawet jeśli kupimy nowy (ceny bywają zaporowe), to ma on o wiele krótszą żywotność. I nie ma co się oszukiwać. Polacy nowymi dieslami nie jeżdżą, dlatego nawet jeśli założymy nowy, bo stary z jakichś powodów został usunięty, to nie posłuży nam on tak długo, jak byśmy tego oczekiwali.
Jeśli zamierzacie kupić samochód, to zastanówcie się, czy stać Was będzie na utrzymanie wysłużonego diesla i nie chodzi tutaj wyłącznie o filtr cząstek stałych, co o całokształt kosztów związanych z obsługą serwisową takiego samochodu.
Sprawdź ręcznie poziom oleju!
Może masz go za mało?
Kierowcy niestety rzadko zaglądają pod maskę. Uważają, że elektronika prawdę im powie. To spory błąd, bo czujniki a rzeczywistość to dwie różne rzeczy.
Komputer wyda instrukcje kierowcy, gdy poziom oleju jest już naprawdę niski dla poprawnego funkcjonowania jednostki. Wówczas może nawet dojść do zassania powietrza do pompy oleju i silnik przez chwilę popracuje na sucho. Pomijając fakt, że często narzekamy na szwankującą elektronikę, ale ze względu na wygodę chętnie ufamy wskazaniom komputera. Jest jeszcze grupa kierowców, która uważa, że o niskim poziomie poinformuje ich kontrolka na desce rozdzielczej. W rzeczywistości jest to sygnał ostrzegawczy, który zapala się, gdy ciśnienie w układzie smarowania jest niskie, a to nie jest tożsame z niskim stanem oleju.
Ile oleju powinno być? W instrukcji i w obiegowej opinii znajdziemy informację, że poziom oleju wg wskazań na bagnecie powinien mieścić się w zakresie min a max. Najlepiej gdzieś pośrodku. Ale czy to prawda? Zastosowane turbiny i mechanizmy zmiennych faz rozrządu powodują, że olej jest cennym smarowidłem nie tylko samego silnika. Turbina, a nierzadko dwie potrafią zassać niemałą ilość oleju. Koło zmiennych faz też lubi olejową kąpiel. Dlatego powinno być go więcej, najlepiej w okolicach pod poziom maksymalny.
Istotne więc jest okresowe sprawdzanie jego stanu i reagowanie na ubytki. Jak prawidłowo sprawdzić poziom oleju? Silnik powinien być rozgrzany, ale nie gorący po podróży. Najlepiej odczekać kilkanaście minut. Lokalizujemy bagnet, wycieramy go szmatką, a potem wsuwamy na miejsce. Po ponownym wyjęciu odczytujemy poziom. Żeby był on wiarygodny, samochód powinien stać na płaskim podłożu.
Tak na podsumowanie. Nie zgadzacie się? Macie jednak inne przemyślenia? O czymś zapomnieliśmy? Dzwońcie śmiało i porozmawiamy: Dariusz Woźnicki, kom. 600-579-409.
opracowanie:
JAROSŁAW SYNOWIEC
zdjęcia: ProfiAuto