Zimny silnik słabo toleruje mocne wciskanie „gazu”. Niestety większość kierowców mylnie utożsamia temperaturę wskaźnika chłodnicy z temperaturą oleju silnikowego, a to właśnie ona, wraz z odpowiednio dobranym olejem, gwarantuje układowi odpowiednie smarowanie – zwraca uwagę DARIUSZ WOŹNICKI, autoryzowany partner sieci ProfiAuto na Iławę i region.
W pojazdach z turbodoładowaniem tradycyjny olej silnikowy smaruje również łożyska wirnika turbiny. W mroźne dni zbyt gęsty olej szybko nie dociera więc do wszystkich zakamarków.
Idealna temperatura pracy oleju to około 100 st. C. Pokonując krótkie dystanse w mieście, w szczególności w niskich temperaturach, olej często nie osiąga swojej wskazanej temperatury roboczej. Forsując nadmiernie silnik doprowadzamy do nadmiernego zużycia jednostki.
O ile zmiany wewnątrz silnika zauważalne mogą być po kilku latach eksploatacji, o tyle turbina, która wrażliwa jest na zaburzenia smarowania, da o sobie znać dużo wcześniej.
Problem polega na tym, że większość samochodów nie ma wskaźnika temperatury oleju, dlatego w chłodne dni nie należy nierozgrzanym samochodem gwałtownie przyspieszać.
Olej osiąga mniej więcej temperaturę roboczą x2 dłużej niż optymalne wskazania płynu chłodniczego. Ten czas nie należy wiec do krótkich. Dojeżdżając do pracy w mroźne dni nieraz ledwo udaje nam się osiągnąć optymalną temperaturą pracy silnika!
opracowanie dla ProfiAuto:
JAROSŁAW SYNOWIEC