Dlaczego szybko, bez konsultacji z komisjami rady, burmistrz Iławy Jarosław Maśkiewicz chciał sprzedać pół hektara ziemi nad Iławką? Jak tłumaczył, nie chciał blokować inwestycji na ziemi, o kupno której złożył wniosek jeden z mieszkańców miasta. Radni argumentu tego jednak nie kupili.
Już na samym początku ostatniej sesji iławskiej rady dyskusję wywołała sprawa łącznej sprzedaży dwóch działek nad Iławką (patrząc od ulicy Ostródzkiej – za zajazdem „Wielka Żuława”) o powierzchni 51 arów. Projekt uchwały o sprzedaży ziemi w przetargu radni zobaczyli dopiero tuż przed rozpoczęciem sesji.
JEDNA BEZ PRZETARGU
Wcześniej, około tygodnia przed sesją, na posiedzeniach komisji rady omawiano projekt zupełnie innej uchwały – o sprzedaży tylko jednej działki przy Ostródzkiej o powierzchni 19,5 arów. Ziemię tę burmistrz Jarosław Maśkiewicz proponował sprzedać bez przetargu właścicielowi sąsiedniej nieruchomości na tzw. „poprawienie warunków zagospodarowania”. Wówczas tylko jedna komisja (oświaty, kultury i sportu) zaopiniowała projekt tej uchwały pozytywnie (jednogłośnie). Pozostałe komisje wypowiedziały się na temat uchwały negatywnie.
Z kolei jeszcze wcześniej, bo już przed komisjami, w urzędowych szufladach leżała negatywna opinia radcy prawnego urzędu na temat sprzedaży 19-arowej działki, a co za tym idzie, na temat lansowanej przez burmistrza uchwały.
Opinia ta brzmi następująco: „Nieruchomość może być zbyta w drodze bezprzetargowej na poprawienie warunków zagospodarowania nieruchomości przyległej, jeżeli nie może być zbyta jako odrębna nieruchomość (art. 37, ust. 2, pkt. 6 ustawy o gospodarce nieruchomościami). Wielkość działki uzasadnia jej zbycie w drodze przetargu nieograniczonego, wobec czego projekt uchwały narusza wskazany przepis”.
Na mapce dołączonej do projektu uchwały widać wyraźnie, że sprzedawana działka jest większa od sąsiedniego terenu należącego do osoby, która miałaby miejską działkę dokupić bez przetargu.
Kiedy braliśmy udział w posiedzeniu komisji budżetu i finansów, wówczas burmistrz nie poinformował radnych o negatywnej opinii radcy – zrobił to za niego radny Marek Lewandowski (PO).
DWIE W PRZETARGU
W wyniku negatywnych opinii burmistrz na sesję wniósł więc nowy projekt uchwały o sprzedaży działek nad Iławką – tym razem dwóch o łącznej powierzchni ponad 51 arów i tym razem w przetargu nieograniczonym.
– Proponuję zbyć dwie działki łącznie. Przed podjęciem uchwały rozmawiałem z częścią radnych, nie wszystkimi, i jest pełna akceptacja – powiedział przed podjęciem uchwały burmistrz Maśkiewicz. – Przed podjęciem uchwały uzasadnię to.
– Czy są jakieś bardzo ważne powody, dla których do porządku obrad wprowadzamy projekt uchwały na zbycie naszego mienia poza ustaloną procedurą, poza komisjami? – zwrócił uwagę radny Ryszard Kabat z opozycyjnego klubu „Zgoda i Rozwój”, który przypomniał, że na komisjach przed sesją radni dostali projekt uchwały o sprzedaży innej nieruchomości i w innym trybie. – Mam też wątpliwości, czy tę nieruchomość należałoby sprzedać w całości, czy też ją podzielić. Jeżeli nie ma ważnych powodów, to wnioskuję o skierowanie tej uchwały najpierw na komisje.
Żadnych wątpliwości nie miał za to burmistrz Maśkiewicz. Jego wypowiedź przytaczamy w całości, bez redagowania: – Ja jednak podtrzymuję, bo sprawa jest tak jasna, tak zasadna. Nieruchomość stanowi łączną powierzchnię 51 arów, 40 metrów kwadratowych, działka numer 1/2 i 3/3. Uwarunkowania jest dojazd, tamta pierwotna dojazdu nie było, więc od wnioskodawcy oficjalny wniosek o nabycie takiej nieruchomości w całości jest, o ile Żuława, więc na zasadach ogólnych, a więc bezprzetargowych, każdy kto przystąpi do przetargu może ją nabyć i żeby nie leżało to odłogiem. Tak że tutaj wnoszę o przyjęcie do porządku i przegłosowanie – mówił Jarosław Maśkiewicz.
Po sesji zapytaliśmy burmistrza, czego konkretnie dotyczył wniosek od chętnego nabywcy.
– Wniosek dotyczy zainwestowania w teren zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego, pod działalność turystyczną i rekreacyjną – odpowiada burmistrz.
AKCEPTACJA JEDNAK NIEPEŁNA
Pomimo próby tłumaczeń burmistrza, opozycja dalej była za odrzuceniem w ogóle głosowania nad uchwałą.
– Uchwała, którą dyskutowaliśmy na sesji, miała zupełnie inny numer działki i tryb sprzedaży – zabrał głos radny Marek Polański ze „Zgody i Rozwoju”. – Zgodnie ze statutem miasta uchwała powinna być zgłoszona na 7 dni przed sesją.
– Nie jest prawdą, bo działka 3/3 była wykazana, dochodzi działka 1/2, ten element jest poszerzany – odpowiedział burmistrz.
– Ale panie burmistrzu, to jest naprawdę całkiem inna nieruchomość! No i inna uchwała – próbował tłumaczyć dalej swoje stanowisko radny Kabat. – Przynajmniej kluczowa w tym komisja rozwoju miasta powinna się z tym zapoznać.
Dyskusję uciął radny Henryk Dzierzęcki z SLD, który w związku z „pojawiającymi się niejasnościami” poprosił o przerwę w obradach.
– Mam pytanie do pana burmistrza. Czy jeżeli przełożymy ten punkt o miesiąc, to czy będzie to wpływało na coś negatywnie? – zapytał Maśkiewicza przewodniczący rady Edward Bojko z „Iławian Razem”.
– Opóźni się ewentualnie zainwestowanie tego terenu, o ile faktycznie znajdą się oferty i przystąpią do przetargu – odpowiedział trochę już podenerwowany burmistrz.
Po przerwie radni postanowili zdjąć z porządku obrad głosowanie nad projektem problemowej uchwały, pomimo wcześniej zapowiadanej przez burmistrza „pełnej akceptacji” ze strony części radnych.
ŻÓŁTA KARTKA DLA BURMISTRZA
– Na przyszłość prosiłbym o bardziej szczegółowe informacje odnośnie sprzedawanych przez miasto nieruchomości i opinii prawnych na ten temat. A nie, że są one wyciągane na siłę. Potem są niepotrzebne zdejmowania uchwał z sesji – poprosił po zdjęciu uchwały z obrad Marek Lewandowski.
Radnemu chodziło głównie o dokładne zaznaczanie na mapkach nieruchomości proponowanych do sprzedaży oraz informowanie radnych o planowanym trybie sprzedaży nieruchomości i jej przeznaczeniu: – Dobrze by też było, gdyby na komisjach radni poznawali pierwszą cenę, jaka zostanie zaproponowana w przetargu.
Burmistrza z kolei bronił radca prawny urzędu Edward Sochacki, który zaznaczył, że wyłącznym prawem burmistrza jest... „ustalanie cen przy sprzedaży miejskiego mienia oraz przeznaczanie go do sprzedaży”.
– Jeśli wnioski pana radnego chcielibyśmy wykonać, to burmistrz byłby prawie ubezwłasnowolniony, a sprzedaż odbywałaby się nie przez burmistrza za zgodą rady, ale przez radę – mówił mecenas Sochacki.
– Ale by podejmować decyzje o sprzedaży, musimy mieć podstawowe informacje! – odpowiedział radcy prawnemu radny Włodzimierz Harmaciński z Unii Pracy. – Nie chodzi tu o techniczne procedury, które należą do burmistrza, ale o opinie prawne i inne informacje, byśmy podejmowali uchwały z czystym sumieniem, bez niepotrzebnych dyskusji na sesji.
Temat działek nad Iławką powróci zatem na komisje rady. W kuluarach radni mówili nieoficjalnie, że sprzedaż ziemi przy ul. Ostródzkiej dlatego jest tak ważna, ponieważ za kilka lat po wybudowaniu miejskich obwodnic działki te zyskają znacznie na wartości.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Komentarz od autora
Opisana wyżej to kolejna sytuacja, kiedy przed sesją radni przekonywani są przez burmistrza Jarosława Maśkiewicza przy użyciu półprawd i niedomówień. Kompletnie skołowani przedstawiciele społeczeństwa na komisjach są „za”. Dopiero po posiedzeniach komisji – z różnych przecieków, plotek i wzajemnych rozmów – poznają szczegóły sprawy, zdobywają dokumenty, w efekcie odrzucając uchwałę na sesji.
Atmosfera wokół sprzedaży miejskich nieruchomości robi się bardzo mętna. Wydają się nie zgadzać z tym nawet radni koalicyjnych klubów SLD-UP oraz „Iławianie Razem”. I chwała im za to, że w lokalnych, konkretnych sprawach nie postępują politycznie. Owszem, chronią swojego burmistrza (patrz: niedawne oświadczenia kontrujące publikacje NKI), ale nie pozwalają mu na podejrzane ruchy.
Ze strony redakcji mamy jednak pytanie do Czytelników: czy czytanie o tych zagmatwanych sprawach, którym nie przyświeca żaden czytelny, korzystny dla miasta cel, nie jest dla Państwa nudne? Czekamy na listy i telefony.