Andrzej U., znany iławski biznesmen branży drzewnej i były poseł SLD, stanie przed sadem za jazdę po pijanemu. Złapała go policja z Iławy. Złożył sprzeczne wyjaśnienia.
Alarmujący telefon odebrał w ostatni weekend oficer dyżurny iławskiej policji. Głos w słuchawce poinformował o fordzie fusion jadącym zygzakiem ulicami Długą i Krętą w Iławie. Kierowca miał być pijany.
Policjanci natychmiast pojechali na osiedle Lubawskie. Tam, pod jedną z posesji namierzyli stojące auto, którego szukali. Mundurowi zapukali do drzwi domu. W trakcie rozmowy z gospodarzem i właścicielem auta, 50-letnim Andrzejem U., wyczuli woń alkoholu. Zabrali go na komendę.
Pierwsze badanie alkomatem dało wynik poniżej 3 promili alkoholu, a drugie było jeszcze „lepsze”: Andrzej U. wydmuchał aż 3,20 promila! Dla pewności pomiaru, w towarzystwie mundurowych, został przewieziony do szpitala na badanie krwi.
Przesłuchiwany U. raz przyznawał się do jazdy po pijanemu, innym z kolei razem twierdził, że to nie on siedział za kierownicą auta.
– Andrzejowi U. zostało zatrzymane prawo jazdy – mówi nadkomisarz Jacek Drozdowski, kierownik sekcji dochodzeniowo-śledczej iławskiej policji. – Prowadzimy w tej sprawie śledztwo.
Póki co żadne zarzuty nie zostały oficjalne postawione. O tym, czy U. – właściciel firmy drzewnej w Iławie i do niedawna poseł SLD – odzyska prawo jazdy, prawdopodobnie zadecyduje sąd, chyba że śledztwo zostanie umorzone.
– Absolutnie nie jechałem wtedy samochodem – w rozmowie z nami zarzeka się Andrzej U. – A we własnym domu chyba mogę się spokojnie napić, co? Ktoś próbuje mnie wrobić.
Za jazdę po pijanemu grozi mu grzywna, a nawet więzienie.
MONIKA SMOLIŃSKA
JAROSŁAW SYNOWIEC