Rada Miejska w Iławie wystąpiła do burmistrza Jarosława Maśkiewicza o zwrot pobranych niezgodnie z prawem ponad 7 tys. złotych z tytułu delegacji służbowych oraz udziału w szkoleniach. Burmistrz pieniędzy oddać nie zamierza.
Komisja rewizyjna rady miejskiej stwierdziła:
* rozliczenia wyjazdów, które nie znalazły się w poleceniu wyjazdu służbowego Jarosława Maśkiewicza;
* nieprawidłowe rozliczenia wyjazdów koleją (nieuwzględniona zniżka przysługująca burmistrzowi – o tym piszemy dalej);
* zawyżanie liczby kilometrów w delegacjach bez podania przyczyn i bez akceptacji zlecającego wyjazd oraz dokonywanie wielu korekt na druku delegacji, powodujących nieczytelność dokumentów;
* ponadto jedną delegację rozliczono bez podpisu zlecającego wyjazd, czyli przewodniczącego rady Edwarda Bojko;
* jako wydatek nielegalny uznano także udział burmistrza w kursie kandydatów na członków do rad nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa.
Uchwałę zatwierdzającą kontrolę komisji rewizyjnej oraz wzywająca burmistrza do zwrotu pieniędzy poparło 13 radnych, dwóch się wstrzymało i dwóch – Stanisław Żygadło i Jerzy Humięcki – było przeciw.
Dwaj wymienieni wyżej wraz z radnym Eugeniuszem Dembkiem, członkiem komisji rewizyjnej, początkowo starali się nie dopuścić w ogóle do głosowania nad uchwałą. O to samo wnioskował burmistrz. Do głosowania jednak doszło, a przed głosowaniem – do dyskusji.
NAGONKA NA BURMISTRZA?
– To jest tylko i wyłącznie nagonka na pana burmistrza. Komisja działa tendencyjnie i nieprofesjonalnie – mówił radny Żygadło, w pewnym momencie nawet stwierdzając, że to komisja popełniła przestępstwo! Radny zwracał uwagę, że jeden wyjazd do danego miasta może pochłonąć więcej kilometrów niż inny, ze względu choćby na liczbę odwiedzanych w docelowym mieście urzędów, i mogły wynikać stąd różnice.
Żygadło odniósł się także do zniżek kolejowych burmistrza. – Jeśli żona czy ktoś kupuje mi bilet, to jest on do prywatnego użytku. Burmistrz jest natomiast osobą oficjalną. Komisja zajmuje się tym, czym nie powinna.
– Kontrola dotyczyła tylko i wyłącznie tego, czy dany wyjazd był właściwie udokumentowany – odparł Jerzy Sochacki, przewodniczący komisji rewizyjnej. – Nie analizowaliśmy celowości wyjazdów burmistrza.
Wiceprzewodniczący Zbigniew Rychlik przypomniał, jak w zeszłej kadencji radny Żygadło, będąc członkiem komisji rewizyjnej, głosował nad wprowadzeniem burmistrzowi i jego zastępcom limitu na rozmowy przez komórkę.
– W poprzedniej kadencji kontrolowano komórki i służbowe samochody i było dobrze, a teraz już jest niedobrze, panie radny?! – pytał retorycznie radny Rychlik. – Komisja działa przecież zgodnie z uchwalonym przez nas planem.
– Mamy rozliczać burmistrza z tego, co zrobił dla naszego miasta, a nie gdzie pojechał! – apelował do radnych Jerzy Humięcki, wytykając przy tym komisji rewizyjnej „biurokratyzm dla 7 tysięcy złotych”. – Panowie! Gdzie my jesteśmy?! Do czego to dochodzi?!
PRACODAWCA KONTRA PRZEPIS
– Z jednej strony jest pracodawca, a z drugiej przepis, jest mi bardzo trudno ustosunkować się, ale powiem, jaka jest prawda – zaczęła swoją wypowiedź na sesji skarbnik miasta Janina Okołowska. Sala zamieniła się w słuch. – Moi pracownicy rozliczą delegacje pod względem rachunkowym i rachunkowo wszystko pasuje.
Jak poinformowała skarbnik, zgodnie z przepisami wyjazd nie musi być potwierdzany w miejscu docelowym. Ważne, żeby było zlecenie wyjazdu od pracodawcy (jakim dla burmistrza jest przewodniczący rady). Jak mówiła skarbik, w największej mierze jest to kwestia zaufania.
– Pan przewodniczący podpisywał delegacje in blaco, czyli godził się na wszelkie wyjazdy burmistrza – mówiła dalej skarbnik.
Jak powiedziała skarbnik, zdarzało się, że na takim jednym druku delegacji, wcześniej podpisanym in blanco, rozpisywanych było kilka wyjazdów. Wtedy jednak na większości druków była pieczątka potwierdzająca pobyt w miejscu docelowym lub oświadczenie delegowanego burmistrza o pobycie w tym miejscu.
Proceder podpisywania „in blanco” zakończył się 26 marca tego roku, kiedy to przewodniczący Edward Bojko pisemnie poinformował burmistrza, że odtąd zlecenia wyjazdu będzie dokonywał każdorazowo po podaniu przez burmistrza daty i celu wyjazdu.
KOLEJOWA ZNIŻKA RODZINNA
Dyskutowano także o tym, czy burmistrz powinien wykazywać zniżkę, jaką ma na przejazdy kolejowe. Zgodnie bowiem z przepisami zwrot kosztów przejazdu obejmuje cenę danego środka transportu z uwzględnieniem przysługującej ulgi bez względu na tytuł, z jakiego ulga ta przysługuje.
– Na posiedzeniu komisji rewizyjnej 24 marca 2004 roku pan burmistrz powiedział: „Mam zniżkę kolejową i wykorzystuję ją do moich spraw rodzinnych” – odczytał fragment protokołu wiceprzewodniczący Marcin Woźniak. – Sprawdziłem także, że wszyscy pracownicy w urzędzie mają rozliczane delegacje na podstawie przedstawianych biletów kolejowych. Na bilecie jest napisane, jaka przy jego zakupie przysługiwała zniżka.
Woźniak zwrócił także uwagę na liczbę dni, w których burmistrz był na wyjeździe oraz celowość tych wyjazdów. Jak poinformował Marek Lewandowski, członek rewizyjnej, kontrola rozliczonych delegacji burmistrza objęła 126 dni w okresie od 21 listopada 2002 r. do 20 kwietnia 2004 r.
Jak mówiła Okołowska, 21 czerwca wystąpiła do wszystkich pracowników urzędu o przekazanie informacji na temat posiadanych ulg.
– Wszyscy pracownicy napisali mi, czy nie posiadają, czy też posiadają i jakie zniżki – mówiła skarbnik. – Z przykrością muszę stwierdzić panie burmistrzu, że 30 czerwca pan mi odmówił takiego podpisu, i stąd ta informacja, że nie będę panu rozliczała delegacji, jeżeli nie będzie załączony bilet.
Na wszystkie swoje czynności związane z tą sprawą skarbnik miała sporządzone notatki służbowe.
– Nigdy nie podpisywałem takiego oświadczenia i nie podpiszę! – odparł burmistrz Maśkiewicz. – Nigdy nie ukrywałem, że moja rodzina posiada takie uprawnienia. Podkreślam: moja rodzina, nie ja! Do celów rodzinnych. Proszę o gruntowną tego interpretację.
Wypowiedź burmistrza na sesji była zatem sprzeczna z jego marcową wypowiedzią, którą wcześniej z protokołu odczytał radny Woźniak!
Jak mówiła jeszcze skarbnik, po dokonaniu finansowego rozliczenia delegacji zatwierdzał je do wypłaty wiceburmistrz Benedykt Dutka lub sekretarz Andrzej Dzieniszewski.
NA RAZIE NIE ZAPŁACI
Czy burmistrz miasta zapłaci, tak jak wezwała go rada miejska? Z tego, co Jarosław Maśkiewicz mówił na sesji – przynajmniej na razie nie.
Burmistrz, jak powiedział, odniesie się do żądania komisji po upływie około miesiąca, kiedy to gotowa będzie opinia ratuszowego audytora na ten temat.
Wcześniej, 9 lipca tego roku, do audytora z prośbą o zweryfikowanie swoich wyliczeń zgłaszała się również sama komisja rewizyjna. Wówczas po miesiącu otrzymała odpowiedź:
„Informuję, że przepisy prawne regulujące funkcjonowanie audytu wewnętrznego zabraniają narzucania obszarów audytu oraz wydawania audytorowi poleceń przez organ, któremu nie podlega”.
RADOSŁAW SAFIANOWSKI
Komentuje red. Jarosław Synowiec
Po przeczytaniu całego tekstu, a zwłaszcza jego ostatniego akapitu, zadaję sobie pytanie: czy ponowne pytanie audytora – wszak służbowo podległego burmistrzowi – nie jest aby kolejną burmistrza grą na zwłokę?
Przecież opinię całkowicie zależnego audytora (-ki) mogę podać już teraz: „Wszystko jest w jak najlepszym porządku, szefie!”. Plus kilka zaleceń dla niepoznaki. Założymy się?