HENRYK BURKIEWICZ: A socjalista Żygadło ukuł intrygę...
Sklep spożywczy przy ul. Dąbrowskiego 4 w Iławie został zlikwidowany. Sprawa zaczęła się od obietnic burmistrza Maśkiewicza oraz radnego Żygadło na ich zebraniu przedwyborczym z mieszkańcami osiedla Jagiellońskiego (jeszcze w roku 2002). Pewna grupa osób postawiła sobie za cel likwidację sprzedaży nocą w tym sklepie. Obietnicę likwidacji złożył wtedy kandydat Maśkiewicz oraz kandydat Żygadło. Próbowałem uchronić ten sklep od likwidacji, lecz jako jednostka byłem za słaby.
W listopadzie 2003 roku otrzymałem pismo z Urzędu Miasta Iławy przypominające o wygaśnięciu 31.12.2003 r. zezwolenia na sprzedaż napojów alkoholowych (piwa, wina, wódki) oraz o złożeniu wniosku o ponowne zezwolenie i dokonanie opłaty w kwocie 3.300 zł. Złożyłem wniosek oraz podanie o rozłożenie opłaty na IV raty. Moje podanie zostało przez burmistrza Maśkiewicza rozpatrzone negatywnie.
Pawilon, w którym prowadziłem działalność, zamierzam rozbudować. Na czas rozbudowy zmuszony byłbym zawiesić działalność handlową. Jednak rozpoczęcie rozbudowy przedłuża się do dziś ze względu na trudność uzyskania pozwolenia na budowę. Okazało się, że – tu waga szanowny czytelniku! – u burmistrza Maśkiewicza istnieją dwie sprzeczne mapy geodezyjne i procedura ustalenia, która mapa jest „właściwa”, musi trochę potrwać... Myślę, że ostatecznie do wiosny może ten problem zostanie rozstrzygnięty.
Skoro nie uzyskałem rozłożenia na raty opłaty, postanowiłem umówić się z burmistrzem i spytać, czy jest to jego ostateczna decyzja. Burmistrz był oczywiście nieuchwytny. W sekretariacie uzyskałem informację, że ten temat może załatwić sekretarz miasta Andrzej Dzieniszewski, który go zastępuje. Zwracałem się kilka razy telefonicznie do sekretarza z tą sprawą, jednak nie otrzymałem pozytywnej odpowiedzi. Usłyszałem jedynie zdawkowe zdanie: „Pan sobie jakoś poradzi”.
Jeżeli pan sekretarz nie rozumie jak funkcjonuje handel, to posłużę się przykładem. Samochód, do którego nie wlejemy paliwa, nie pojedzie. Tym paliwem w przypadku mojego sklepu są rytmiczne dostawy towarów, które trwały do 22 grudnia 2003 r. Po tym terminie hurtownie, w których się zaopatruję, są nieczynne. W tej sytuacji z braku możliwości zaopatrzenia postanowiłem zlikwidować sklep z dniem 21.12.2003 r.
A oto skutki decyzji burmistrza Maśkiewicza. Stracił właściciel, czyli ja. Straciło pracę pięć osób. Budżet miasta też stracił: opłata za zezwolenie to 1.300 zł, opłata za korzystanie z zezwolenia to 3.500 zł oraz podatek od nieruchomości to około 200 zł, a także stracił skarb państwa – podatek od mojego dochodu.
Uważam, że nie tak powinno wyglądać wspieranie prywatnej działalności, o której pan burmistrz tak często i złociście mówi. Ja i mój sklep jesteśmy najlepszym dowodem, że są to puste słowa bez pokrycia.
HENRYK BURKIEWICZ